Opowiadania Wiki
Advertisement

10 Czerwca, Poniedziałek - Początek[]

Adam Kowalski wrócił do kraju ze służby wojskowej w Syrii. Był on dobrze zbudowanym brunetem o niebieskich oczach. Jego powrót był spowodowany wiadomością o śmierci matki. Adam wrócił w sam raz na pogrzeb. Jedyne co mu zostało to paru znajomych i dom na przedmieściach Warszawy. To był słoneczny dzień. Po pogrzebie Adam z racji ładnej pogody postanowił trochę pozwiedzać rodzinne miasto. Jeździł tak, aż coś przykuło jego uwagę - jakiś młody bandyta w czerwonej czapce z daszkiem terroryzował kobietę w zaułku. Adam postanowił szybko zadziałać - wyszedł z auta i podkradł się do bandyty. Bandzior celował do kobiety z rewolweru, żądając pieniędzy. Gdy Kowalski podszedł wystarczająco blisko napastnika, zagwizdnął, przez co bandyta odwrócił się i z miejsca dostał pięścią w nos. Gościu upadł na chodnik, zaś Adam podniósł rewolwer i wycelował w bandziora. Zaczęła się rozmowa:

- (Adam) Myślisz że tak po prostu możesz rabować niewinnych ludzi ty szumowino?

- (Bandyta) Ty kurwa nie wiesz co robisz! JP Armia cię dorwie prędzej czy później jeśli mnie zabijesz!

- Czym jest JP Armia?

- To gang uliczny trzęsący tą wiochą. Załatwią cię w mgnieniu oka!

- Nie byłbym tego taki pewien. Kto jest szefem i gdzie ma siedzibę?

- Jeb się ziomek. Jesteś głupszy niż na to wyglądasz jeśli myślisz, że powiem ci to i owo!

- A chciałem to zrobić na spokojnie.

W tym momencie Adam strzelił w ramię bandziora. Bandyta jęknął z bólu:

- (Adam) Pytam się, kim jest twój szef i gdzie on przebywa?

- (Bandyta) Królem JP Armii jest Szymon "Isamu" Kasprzyk i mieszka on w Mokotowie, Sadyba 211, budynek odgrodzony murem, to wszystko co wiem. Tacy szeregowcy jak ja zazwyczaj mało wiedzą o otoczeniu szefa, ale mówię ci, facet jest dobrze chroniony i za chuja nie uda ci się go dorwać!

- To ja decyduję, z kim zadzieram.

I Adam ogłuszył bandziora kopniakiem w twarz. Kowalski zabrał jeszcze amunicję z ciała bandyty, nim wrócił do samochodu i zaczął jechać w stronę podanego adresu. Adam miał przy sobie jedynie rewolwer, ale wierząc w swoje możliwości (W końcu służył w wojsku), Kowalski był pewien, że uda mu się załatwić Isamu i ukrócić ten proceder. W Warszawie nie było miejsca na gangi uliczne. Po dojechaniu na miejsce Adam popatrzył na miejsce zamieszkania swojego celu - był to odgrodzony murem budynek o płaskim dachu z dość dużym parkingiem, na którym były zaparkowane białe BMW. Były to samochody gangu, prywatne auta szefa były gdzie indziej. Z braku lepszego pomysłu Kowalski przeszedł przez główne wejście, mijając budkę strażniczą i stacjonującego w niej czerwono-czapeczkowego strażnika. Bandzior zareagował na pojawienie się intruza i podszedł do Adama, mówiąc mu żeby wypierdalał z prywatnej posesji. W odpowiedzi Adam wyciągnął rewolwer i strzelił strażnikowi prosto w twarz. Wystrzał automatycznie zaalarmował wszystkich JP Armistów strzegących budynku i w krótkim czasie doszło do dość dużej strzelaniny.

Kowalski bronił się jak mógł skryty za jednym z samochodów, ale czerwonych czapek ciągle przybywało. I nie tylko ich. W pewnym momencie do akcji wkroczyli elitarni żołnierze JP Armii - goście w czarnych czapkach, okularach przeciw-słonecznych i bandanach, zatwardziali weterani mający na wyposażeniu karabiny Ak47 i strzelby, w czasie gdy szeregowcy w czerwonych czapkach mieli przy sobie głównie rewolwery, czasem także obrzyny i pistolety maszynowe Mac10. Adam, wciąż mając przy sobie jedynie sześciostrzałowiec, poczuł silną chęć wycofania się. W związku z tym Kowalski wsiadł do jednego z BMW, za pomocą grzebania przy kablach pod kierownicą odpalił samochód, po czym wyjechał prędko z parkingu. Auto zapewniło mu dobrą osłonę przed kulami bandytów. Już na ulicy poza murami Adam przesiadł się do swojego samochodu i odjechał szybko do domu. Jasnym było, że jeśli chce zniszczyć JP Armię, to będzie potrzebował czegoś więcej nić chęci i samozaparcia. Nastał wieczór i Adam siedział w salonie w swoim domu, oglądając telewizję, gdy wtem ktoś do niego zadzwonił. Kowalski odebrał:

- (Adam) Halo?

- Dobry wieczór Adam. Słyszałem co zrobiłeś w bazie Isamu. Myślę że chciałbym cię zatrudnić. Spotkaj się ze mną jutro rano w mojej willi w Wilanowie 645. Wtedy pomówimy o pracy.

- Zaraz, skąd wiesz jak mam na imię, kim jesteś i dlaczego... Halo?

Nieznany dzwoniący rozłączył się. Kowalskiemu nie pozostało nic innego jak następnego dnia udać się pod wskazany adres.

11 Czerwca, Wtorek - Pierwsze zlecenie[]

O poranku Adam podjechał do wyznaczonego miejsca i jego oczom ukazała się duża rezydencja z równie wielkim ogrodem. Strzegli jej strażnicy w czerwonych bluzach z kapturem z naszywką feniksa. Kowalski wjechał na parking przed willą po tym jak powiedział strażnikowi przy bramie, że jest tu w sprawie pracy. Po zaparkowaniu pozwolił się przeszukać kolejnemu ochroniarzowi, który czasowo skonfiskował Adamowi rewolwer, nim ten wpuścił go do środka. We wnętrzu rezydencja wydawała się być jeszcze piękniejsza niż na zewnątrz - drogie meble, eleganckie dywany i pozłacane klamki na drzwiach. Jasnym było że właścicielem jest ktoś, kto ma forsy jak lodu. Kowalski w salonie został przywitany przez gospodarza, którym był nie kto inny niż Tomasz "Gimper" Działowy:

- (Gimper) Witam panie Kowalski. Jak już wiesz, słyszałem o twoich dokonaniach w bazie JP Armii. Te pyszałki zasługiwały na lekcję pokory. A teraz skoro już tu jesteś, zapewne interesujesz się tą pracą, o której mówiłem, czyż nie?

- (Adam) Bardziej interesuje mnie, skąd tyle o mnie wiesz.

- Cóż, mam swoje wtyki tu i tam i gdy tylko dowiedziałem się, że jakiś głupiec szturmuje dom Isamu, to po prostu musiałem dowiedzieć się, jak osobnik ma na imię, gdzie mieszka i tak dalej. Ten atak co prawda do udanych nie należał, ale mam inne sposoby na zaszkodzenie tym skurwysynom z JP Armii. Sposoby, do których zrealizowania nadawałby się ktoś taki jak ty panie Kowalski.

Tutaj Gimper kontynuował swoją myśl. Zaproponował zadania mające na celu osłabienie frakcji wrogich Hajsownikom, które to zadania Adam miał wykonywać w zamian za nagrody pieniężne. Gimper następnie wytłumaczył, o co chodzi z frakcjami. Działowy wymienił te najważniejsze, do których należały:

- Hajsownicy pod wodzą Gimpera (Czyli jego frakcja)

- JP Armia pod wodzą Isamu i (po części) Nitro

- CS'owcy pod wodzą Izaka

- Tarczownicy pod wodzą Roja

- Minecraftowcy podzieleni na różne klany, takie jak Czerwone Pająki Blowa, Zielone Creepery Reziego czy Seledynowe Krowy Mandzia.

Opowiedziawszy to i owo Gimper zlecił Adamowi pierwsze zlecenie. W jednej z alejek JP Armia przeprowadzała narkotykowy deal z Rosyjską Mafią. Gimper chciał, żeby Adam pojechał tam, zabił wszystkich zamieszanych i przywiózł do Działowego prochy i pieniądze. Prosta sprawa. Kowalski pojechał swoim sedanem na miejsce wymiany. Trzech typa z mafii i czterech kolejnych z JP, nic nie zapowiadało problemów. Adam korzystając z elementu zaskoczenia i osłony swojego samochodu zdjął rewolwerem jednego z Ruskich, nim pozostali wyciągnęli spluwy i zaczęli ostrzał. Kowalski był już przetrenowany w boju, to też nie miał problemów ze zlikwidowaniem swoich oponentów. Jednak jeden JP Armista spanikował, wziął prochy i wsiadł do białego BMW. Jasnym było, że nie może uciec, to też Adam prędko wziął pieniądze, po czym równie szybko wsiadł do swojego auta i rozpoczął pościg.

Kilka minut brawurowej pogoni później BMW bandyty miało poważną stłuczkę - samochód wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle i przejeżdżająca akurat ciężarówka wbiła się w bok BMW. Biały samochód został sprzątnięty z drogi i wylądował na słupie ulicznym. Adam wysiadł z auta i poszedł sprawdzić, co z JP Armistą. Tak jak Kowalski przewidział - trup na miejscu. Adam wziął narkotyki i pojechał do willi Gimpera poinformować o wykonanym zadaniu. W nagrodę Kowalski dostał 1000zł - nie było źle, jak na pierwszą wypłatę. Gimper kazał Adamowi przyjść jutro po następne zlecenie, to też Kowalski miał trochę czasu dla siebie. Odstawił samochód do swojego domu i postanowił wybrać się na spacer po mieście. Nim Adam się spostrzegł, zrobiło się już ciemno i mężczyzna postanowił wrócić do domu. W pewnym momencie jednak do Kowalskiego podjechał biały van, z którego wyskoczyło kilku bandytów z JP Armii uzbrojonych w kije baseballowe. Adam zdążył wyjąć rewolwer, nim jeden z bandziorów wybił mu go z rąk ciosem baseballa. Kowalski zaczął się siłować z JP Armistą, próbując zabrać od niego kij, gdy wtem inny bandyta uderzył Adama w głowę. Nastała ciemność.

Adam obudził się w jakiejś celi. Wstał i rozejrzał się wokoło. W niewielkim pomieszczeniu po za celą znajdował się telewizor, na którym jakiś bandyta z JP Armii oglądał film. Strażnik gdy tylko zobaczył, że Kowalski się już ocknął, przemówił:

- No no no, Śpiąca Królewna się już obudziła! Wyrobiłeś sobie poważnych wrogów panie Kowalski.

- (Adam) Tak tak, daruj sobie streszczanie mi faktów, które już znam. Co ja tu robię?

- Swoim żałosnym szturmem na naszą bazę ściągnąłeś na siebie uwagę Isamu i dość powiedzieć, że pan Kasprzyk nie jest zadowolony, że ktoś próbuje ujebać mu dupę. Zostaniesz tu dopóki szef nie zdecyduje, co z tobą zrobić.

"No ładnie" - pomyślał Adam. Jeszcze wczoraj uczęszczał na pogrzeb swojej matki, a już następnego dnia jest uwięziony w jakiejś melinie i ma oczekiwać na wyrok od króla bandytów. Kowalski jednak miał inne plany na wieczór. Zamierzał się wydostać z tej niefortunnej sytuacji. Podszedł do krat i zaczął wyzywać strażnika:

- Hej ty małpi cycu! Tak, do ciebie mówię! Głowę stawiam że nie dasz mi rady ty pieprzona cioto!

Podziałało - bandyta wstał z krzesła i podszedł do Adama, co pozwoliło Kowalskiemu chwycić go przez kraty i ciągnąć raz w tył, raz w przód, przez co strażnik uderzał twarzą w kraty. Po kilku razach bandyta został ogłuszony i padł nieprzytomny na podłogę. Tak się złożyło, ze miał przy sobie klucze do celi, którymi Adam otworzył sobie drzwi i wyszedł z celi. Kowalski postanowił trochę obadać pomieszczenie - zabrał rewolwer i amunicję od bandyty, po czym spojrzał na telewizor. W telewizorze leciał jakiś zapętlony filmik z koniem bez przednich kopyt galopującym do śmiesznej muzyki. "Oglądając takie coś, nie dziwię się że gość miał IQ na poziomie parapetu" - pomyślał Adam. W pokoju na stole leżał jeszcze topór strażacki, który to Kowalski wziął ze sobą. Będąc już gotowym na prawie wszystko, Adam otworzył metalowe drzwi, jedyne wyjście z tego pomieszczenia.

Tuż za drzwiami stał JP Armista, który na widok Adama sięgnął po broń, ale nie zdążył jej użyć, gdyż Kowalski kopnął bandytę w brzuch, powalając go, a następnie uderzeniem topora odciął mu dłoń. Bandyta zaczął krzyczeć z bólu i szoku po utracie części ciała, zaś Adam ruszył dalej, po drodze "przepraszając" jednorękiego bandytę. Kowalski udał się po schodach na górę na korytarz, gdy usłyszał czyjeś kroki. W takiej sytuacji Kowalski ustawił się tuż przy ścianie, po czym zamachnął się toporem zza winkla. Topór wylądował w brzuchu JP Armisty przyciągniętego krzykami kompana. Kowalski zostawił topór w ciele bandyty, nim ruszył dalej. Adam zobaczył drzwi z napisem "WYJŚCIE", to też nimi opuścił budynek. Znajdował się teraz na odgrodzonym przez budynki placu z tylko jednym wyjściem - brama dla samochodów. Teren patrolowali bandyci, ale Adamowi udało się jakoś przekraść aż do bramy. I w tym momencie został zauważony. Kowalski prędko przeskoczył bramę i zatrzymał przejeżdżającego rowerzystę, spychając go z roweru i samemu przejmując rzeczony pojazd.

JP Armiści zaczęli pościg - 4 typa wskoczyło do samochodu i zaczęło gonić Kowalskiego. Adam uciekał rowerem, bandyci zaś mieli BMW, to też balans sił był dość nierówny. Niemniej Kowalskiemu udało się jakoś unikać samochodu bandytów, pedałując ile sił w nogach i wjeżdżając pomiędzy inne auta. Normalnie jak w pierwszej misji w San Andreas. W końcu pościg zakończył się w alejce, która to kończyła się na tyle bilboarda, który swoim przodem reklamował na autostradzie jakiś napój wysokoprocentowy. Adam zsiadł z roweru, po czym wycelował rewolwer w stronę nadjeżdżającego BMW. Kowalski wstrzymał oddech i strzelił. Kula trafiła kierowcę w głowę. Martwy kierowca zatrzymał swoją stopę na pedale gazu, przez co samochód zaczął zbliżać się do końca alejki coraz szybciej. Adam uskoczył w bok i BMW przebiło się przez bilboard, a następnie wylądowało dachem pośrodku autostrady. Kowalski przez dziurę w bilboardzie zobaczył, jak z auta wyczołguje się jedyny ocalały z wypadku tylko po to, żeby bandyta chwilę później został przejechany przez ciężarówkę.

Adam postanowił wrócić do domu pieszo. Po drodze jednak koło supermarketu ktoś go zaczepił. Był to Michał, jego kolega, którego Kowalski poznał już w przedszkolu:

- (Michał) Siemasz Adam! Kopę lat, co?

- Ta, służąc w armii nawet się nie wie, jak czas szybko mija. Co u ciebie?

- Nie mogę narzekać, mam żonę i piękną córkę, żyję i mam się dobrze. Słuchaj, podwieźć cię?

- Spoko.

Michał więc podwiózł Adama do domu. Kowalski podziękował za podwózkę i wszedł do mieszkania. Adam poświęcił parę chwil na zastanowienie się, czy opłaca mu się praca dla Gimpera. Zlecenia od niego to była brudna robota wymagająca zabijania ludzi, jednak po pierwsze, Kowalski potrzebował kasy na utrzymanie siebie i swojego rodzinnego domu, a po drugie, zadania jak na razie polegają na szkodzeniu innym frakcjom, nie niewinnym ludziom, więc kwestia moralności jest dość prosta. Kowalski poszedł spać, zastanawiając się, co się stanie następnego dnia.

12 Czerwca, Środa - Tibia i Minecraft[]

O poranku Adam pojechał znów do willi Działowego po więcej misji. Na miejscu jednak spotkał coś, co go zadziwiło. Otóż gdy wszedł do środka rezydencji, jego oczom w salonie ukazał się pół pies, pół człowiek. Stwór na kształt wilkołaka, skrzyżowanie psa rasy Shiba i człowieka, ponad dwa metry wzrostu, duże muskuły, Ak47 w dłoniach i strój w postaci rosyjskiej czapki z godłem Hajsowników i jakimś numerem, szelki na amunicję do akacza i pasek również na amunicję. Więcej odzienia stwór nie potrzebował, bowiem wyglądało na to, że nie miał on ani przyrodzenia, ani odbytu. Co jeszcze dziwniejsze, stwór przemówił:

- O, pan Kowalski! Szef już cię oczekuje w swoim gabinecie. Proszę za mną.

I Adam poszedł za stworem, po drodze zastanawiając się, czy aby na pewno nie śni. Gdy stwór odprowadził Kowalskiego do Gimpera, Adam nie mógł się powstrzymać i zapytał:

- Przepraszam, ale CO TO KURWA ZA STWORZENIE?!

- (Gimper) To, panie Kowalski, jest istota z innego wymiaru. Kilka lat temu moi naukowcy otworzyli przez przypadek portal do obcego świata. Świata zamieszkanego przez takie właśnie stworzenia. Nazywają się Piesełoludźmi tudzież Piesełoczłekami i są prawdziwymi maszynkami do zabijania. Silne, wytrzymałe, lojalne, doskonały węch i widzenie w ciemności, tylko trochę głupie i nierozgarnięte. Służyły Hajsownikom wiernie przez ostatnich kilka lat, od obydwu wojen z JP Armią, przez wojnę z Minecraftem, na wojnie z pato-streamerami kończąc. Rząd stara się utrzymać istnienie Piesełoludzi w tajemnicy pomimo faktu, że w internecie krążą nagrania z ich udziałem. Być może dlatego jeszcze o tych istotach nie słyszałeś.

Po skończeniu tłumaczenia o tym, skąd się wzięły Piesełoczłeki, Gimper zlecił kolejną misję Adamowi. Jakiś fan Tibii obrażał ostatnio Działowego w komentarzach pod ostatnim filmem z "Lekko nie Będzie" i Tomasz chce, aby gagatek zniknął. Gimper podał Kowalskiemu adres i wysłał z zaleceniem, aby Adam przyniósł głowę cwaniaka jako dowód wykonania zadania. Kowalski pojechał pod wskazany adres, którym okazał się być dom na obrzeżach miasta. Był on jednak strzeżony przez kolesi w niebieskich bluzach i z maskami kukiełek na twarzach. I były to takie dość creepy wyglądające maski, z wytrzeszczem oczu i w ogóle. To byli Tibijczycy. Mieli przy sobie jednak jedynie krótkie miecze, to też Adam nie miał problemów z przebiciem się przez nich. Pierwszy zarobił kulkę w serce, drugi najpierw w nogę, później w twarz, trzeci w głowę, a czwarty dwie kulki w brzuch. Żeby nie było za łatwo, Kowalski podniósł jeden z tych mieczy, które mieli strażnicy, a następnie rozpoczął starcie twarzą w twarz z pozostałymi Tibijczykami. Jeden zarobił cios pod żebra, drugi miał ostrze wbite w szyję, a trzeci stracił prawą dłoń i uciekł. Pozostał jeszcze sam cel.

Adam wbił do domu i wszedł na piętro. Tam w pokoju gość, który był celem misji, bronił się zażarcie, a jakże, krzesłem. Kowalski nie miał jednak problemów z wbiciem mu parę razy miecza w korpus. Po wszystkim Adam odciął głowę celowi i wrócił do Gimpera wraz z dowodem wykonania misji, inkasując tym samym kolejną wypłatę. Kowalski następnie postanowił trochę pozwiedzać miasto. Po drodze wstąpił do spożywczaka, by kupić jedzenie. Jednakże wychodząc ze sklepu zaczepił go JP Armista, który w niedalekiej przyszłości miał się okazać swoistym nemezis Adama. Ów bandyta, który na pierwszy rzut oka nie wydawał się być kimś niezwykłym, zaczął grozić Kowalskiemu bronią. Adam zaś korzystając z umiejętności nabytych w wojsku, paroma ruchami rozbroił bandziora i powalił go na ziemię. W odpowiedzi JP Armista zaczął wyzywać Kowalskiego, zupełnie jakby nie bał się śmierci. Na to Adam strzelił mu głowę i myśląc, że więcej już bandziora nie spotka, kontynuował przejażdżkę po Warszawie. W pewnym momencie jednak mężczyzna otrzymał wiadomość tekstową od Gimpera:

"Przyjedź do mojej rezydencji, jeśli chcesz więcej roboty."

Adam nie mając lepszego pomysłu, znów pojechał do willi Działowego. Na miejscu Gimper zaproponował mu kolejne zlecenie - w centrum miasta była budowa hotelu prowadzona przez Minecraftowców, dokładniej Czerwone Pająki. Gimper chciał, żeby Kowalski zasabotażował budowę przy pomocy wręczonych ładunków C4. Adam po otrzymaniu ładunków pojechał na miejsce i się rozejrzał - terenu budowy strzegło parunastu strażników ubranych jak Steve z Minecrafta i mających na głowach kwadratowe maski wspomnianej postaci z gry. Byli uzbrojeni w miecze, kusze i karabiny z czasów II Wojny Światowej, więc nic czego Adam nie mógł ogarnąć. Kowalski zakradł się i po cichu zdjął jednego strażnika, skręcając mu kark, po czym podniósł jego karabin. Następnie rozpoczęła się strzelanina - Adam zdjął celnym strzałem jednego Minecraftowca, dwóch kolejnych rzuciło się nań z mieczami, lecz ci padli nim byli w stanie cokolwiek Kowalskiemu zrobić.

Adam pnął się w górę budynku, zdejmując kolejnych strażników i podkładając C4 w strategicznych miejscach. Po zabiciu około 20 Minecraftowców i podłożeniu wszystkich ładunków wybuchowych Kowalski wyszedł z placu budowy i nacisnął detonator. Seria eksplozji wysadziła niedokończony budynek tak że ten się zawalił. Adam zaś słysząc syreny postanowił szybko się oddalić i wrócić do Gimpera po wypłatę. Po dotarciu do willi i otrzymaniu pieniędzy Kowalski stwierdził, że czas odpocząć i wrócił do domu. Pod wieczór do Adama zadzwonił Michał:

- (Michał) Hej Adam, jak mija dzień?

- Nie mogę narzekać.

- Dobrze, bo tak sobie myślę, że powinniśmy skoczyć do restauracji, najeść się i w ogóle bawić się jak przyjaciele. Co ty na to?

- Może być.

- Doskonale! Podjadę po ciebie do twojego domu, będę za jakieś 20 minut. Trzym się!

Dwadzieścia minut później pod dom Kowalskiego podjechał Michał swoim sedanem. Przyjaciele pojechali do McDonalda i zamówili dobre frytki. W międzyczasie rozmawiali:

- (Michał) To ziomek, jako że wróciłeś ze służby to chciałbym się zapytać, gdzie pracujesz?

- To skomplikowane...

- No nie bądź odludek, powiedz jak ostatnio zarabiasz na życie.

- Jakby ci to powiedzieć, jestem "Freelancerem".

Po rozmowie i zjedzeniu zamówionych frytek Michał odwiózł Kowalskiego do domu.

13 Czerwca, Czwartek - Wymiana[]

Następnego dnia Adam ponownie udał się do Gimpera po więcej zleceń. Na miejscu Tomasz powiedział mu, że wieczorem ma ustaloną wymianę narkotykową z Rosyjską Mafią w opuszczonym magazynie i tam właśnie wyśle Adama wraz z obstawą, żeby owej wymiany dokonał. Gimper w międzyczasie zapoznał Kowalskiego z Kolegą Ignacym, znajomym i sojusznikiem Działowego. Ignacy był przywódcą Kultu Magii, społeczności zrzeszającej osoby obdarzone tudzież chcące posiadać umiejętności magiczne. Tak, magia istnieje, i tak, Adam był zaskoczony tą wiadomością. Ignacy przeteleportował siebie i Kowalskiego do siedziby Kultu i tam przytoczył Adamowi historię stowarzyszenia. Kult Magii został założony w 1251 i Ignacy jest 128'mym liderem Kultu. Część poprzednich liderów zmarła z przyczyn naturalnych, ale inna część, cóż, odeszła bardziej widowiskowo.

Jeden z liderów w 1811 chciał posiąść wiedzę całkowitą i w tym celu użył Artefaktu Mądrości, jednak przesadził i wiedza dosłownie rozsadziła mu głowę. Inny lider, Bartłomiej, w 1956 zszedł wraz z ekspedycją do krypty, w której spoczywał pierwszy przywódca Kultu. Bartłomiej chciał odnaleźć zaginione zaklęcia, jakie pierwszy lider zabrał ze sobą do grobu, lecz słuch po nim zaginął. Przypuszcza się, że Bartłomiej i jego świta zostali zmasakrowani przez demony i pułapki strzegące krypty. Jeszcze inny lider, Marcus, w 1785 otworzył portal do Pustki, a dokładniej ciemnej strony Pustki. Marcus wszedł tam wraz z paroma adeptami w celu zbadania nieznanego. Po kilkunastu minutach wrócił jedynie jeden z magów, który twierdził że po tej stronie Pustki żyły stworzenia tak mroczne, że lepiej ich nie opisywać. Marcusa i jego ludzi już nigdy nie widziano. Największy pech spotkał jednak niedoszłego lidera, Tadeusza. Czemu niedoszłego? Otóż w momencie, gdy Tadeusz usłyszał, że został wybrany na nowego przywódcę Kultu, z radości wybiegł na zewnątrz i zaczął tańczyć na okolicznej polanie. Była jednak burza i piorun trafił Tadeusza, zabijając go na miejscu. Tadeusz był liderem przez tak krótki czas, że zdecydowano się nie wpisywać jego imienia do listy przywódców Kultu.

Po tym przedstawieniu historii Kultu Ignacy przeteleportował Adama spowrotem do willi Gimpera. Kowalski resztę dnia spędził w swoim domu, oglądając telewizję i ćwicząc mięśnie. Pod wieczór zadzwonił do niego Działowy z informacją, że ma się do niego stawić. Adam pojechał do rezydencji i dostał przydział dwóch ludzkich Hajsowników i jednego Piesełoczłeka, a także pojazd w postaci czerwonego Humvee. Kowalski wraz ze świtą pojechał do magazynu, gdzie miała się odbyć wymiana, po drodze jednak wstąpił do restauracyjnego drive-thru. Następnie Kowalski i ekipa zaczęli składać zamówienia przez interkom:

- (Adam) Poproszę o jedną dziewiątkę.

- (Hajsownik 1) Ja chciałbym dwie szóstki.

- (Hajsownik 2) A ja jedną dwójkę.

- (Piesełoczłek) Chciałbym dwie dziewiątki, jedną dużą ósemkę, szóstkę z ekstra sosem, dwie czwórki, w tym jedną z serem i dużą colę.

Po otrzymaniu zamówienia ekipa zaczęła spożywać posiłek. W międzyczasie Adam zapytał:

- Jaki właściwie narkotyk mamy opchnąć?

- (Hajsownik) To wytwór prosto od Hajsownicy Inc. Nazywa się "Mem" i ostatnio podbija ulice.

Po zjedzeniu zamówienia ekipa pojechała do magazynu, gdzie miała się odbyć wymiana. Po zaparkowaniu i wejściu do środka Kowalski i eskorta zobaczyli trzech ruskich, którzy widocznie niecierpliwili się, czekając na towar. Adam dał im worek z "memami", zaś jeden z Rosjan wręczył mu torbę z pieniędzmi. Wszystko wydawało się zmierzać we właściwym kierunku, lecz w pewnym momencie do magazynu wejściem od strony ruskich weszło paru bandytów z JP Armii kierowanych przez... Nie, to nie mógł być. A jednak. Bandzior, którego Adam zastrzelił poprzedniego dnia, stał tam i wygrażał się:

- I co, myślałeś cwelu że mnie załatwiłeś? Gówno prawda! Żyję i mam się dobrze!

Zaraz po tym JP Armiści rozpoczęli ostrzał. Jeden z Hajsowników został trafiony w nogę, ale całej czwórce udało się uciec z magazynu przednim wyjściem w czasie, gdy ruscy strzelali się z bandytami. Kowalski i ekipa wsiedli do samochodu i prędko odjechali. Nie zajechali jednak daleko, gdyż w pościg ruszyły za nimi dwa radiowozy. Najwyraźniej ktoś zgłosił strzelaninę w magazynie. Adam prowadził, zaś jego towarzysze strzelali do radiowozów. Jednemu z policyjnych wozów trafiono w obydwie przednie opony i samochód wbił się w latarnię uliczną. Drugi radiowóz miał mniej szczęścia, gdyż jeden z Hajsowników postrzelił kierowcę, tak że policyjny wóz skręcił gwałtownie i wylądował w witrynie sklepowej. Adam był przeciw zabijaniu stróży prawa, ale nie chciał też trafić do więzienia. Po zgubieniu policyjnego ogona ekipa wróciła do willi Gimpera. Działowy otrzymał pieniądze z wymiany, zaś Kowalski kolejną wypłatę. Po wszystkim Adam postanowił przed powrotem do domu skoczyć do restauracji i coś przekąsić.

W restauracji Kowalski spożywał zamówione jedzenie, gdy wtem zaczepił go facet w fioletowym stroju strażnika:

- (Facet) Hej, mogę się dosiąść?

- (Adam) Pewnie.

*Chwila przerwy*

- (Adam) Słuchaj, trochę dziwnie wyglądasz. Skąd ten fioletowy uniform?

- Dostałem go od ojca, gdy zatrudniłem się jako stróż nocny w jednej z jego restauracji.

*Kowalski zauważa na uniformie gościa plakietkę z napisem "Vincent Fazbear"*

- (Adam) "Freddy Fazbear's Pizza"? Ta sieć restauracji znana z tych swoich animatroników?

- Zgadza się. Mój ojciec odkrył, jak takie ośmieszające nazwisko jak "Fazbear" zmienić w kopalnię złota. Wiodło nam się dobrze aż do tej jednej feralnej nocy w marcu 2015-ego. Słyszałeś o legendzie miejskiej dotyczącej pizzerii mojego ojca?

- Masz na myśli legendę o tym, że animatroniki w nocy ożywały?

- Dokładnie. Ta legenda jest prawdziwa. Mój ojciec zatrudnił takich trzech typa, żeby pilnowali aby animatroniki nie uciekły z restauracji. Ci trzej amigos jednak stwierdzili, że taka praca im nie w smak i zadzwonili do mojego ojca, żeby przyszedł i wyjaśnił im, o co chodzi. A gdy przyszedł, te skurwysyny zabiły go. Gdy dowiedziałem się o tym, sam postanowiłem się z nimi rozprawić, ale postrzelili mnie w głowę i zostawili na śmierć. Jakimś cudem jednak udało mi się przeżyć i poprzysiągłem zemstę. Kochałem mojego ojca, nie mogłem więc tym gnojkom pozwolić uciec z tym, co zrobili. Właśnie dlatego ostatnich parę lat spędziłem na szukaniu ich, a gdy wreszcie ich dopadnę, powiem im "Witam. Nazywam się Vincent Fazbear. Zabiliście mojego ojca. Szykujcie się na śmierć.". Minęło już jednak parę lat i nadal nie jestem w stanie znaleźć ani jednego tropu, który mógłby mi wskazać lokalizację tych drani. Powoli tracę nadzieję na to, że uda mi się pomścić ojca.

- Smutna historia brachu. Masz tu pięć dych, kup sobie piwo czy coś.

I Adam wręczył gościowi 50 zeta. Facet podziękował i oddalił się. Kowalski dokończył posiłek i wrócił do domu.

14 Czerwca, Piątek - Niespodziewany pracodawca[]

Następnego dnia Adam jak zwykle stawił się u Gimpera po więcej misji. Tomasz jednak nie miał na razie wolnych zleceń, to też Kowalski postanowił trochę pojeździć po mieście. Jeździł tak aż ktoś nagle do niego zadzwonił. Adam odebrał telefon:

- (Adam) Halo?

- Witaj Adam, być może mnie nie znasz, ale ja znam ciebie.

- Kto to?

- Gość, którego próbowałeś zajebać, Isamu.

- O, pan Kasprzyk. Skąd masz mój numer?

- Mam swoje wtyki podobnie jak Gimper. I mówiąc o Gimperze - wiem, że dla niego pracujesz i wiem, że jak dotąd nie spartaczyłeś ani jednej roboty. Dlatego właśnie chciałbym cię zatrudnić.

- Hola hola, chcesz mnie zatrudnić? Po tym jak chciałem cię zabić?

- Do-kurwa-kładnie.

- A co jeśli Działowy się dowie?

- Gimper nie musi wiedzieć. Możesz pracować dla każdego innego członka Rich Zone i nikt z nich nie musi wiedzieć, że jesteś potrójnym agentem czy innym chujem. A nawet jeśli wiedzą, to i tak chętnie skorzystają z twoich usług, jeśli jesteś wystarczająco dobry w tym, co robisz. Spotkaj się ze mną w mojej bazie. Byłeś już tam, więc wiesz, gdzie to jest. Bywaj.

Adam miał wrażenie, że to pułapka, ale że zależało mu na pieniądzach, pojechał tam, gdzie Isamu mu wskazał. JP Armiści wciąż mający w pamięci wydarzenia sprzed kilku dni gorzko patrzyli na Kowalskiego, i to pomimo że Adam został rozbrojony przy wejściu. Kowalski czuł na sobie ich gniewne spojrzenia, ale mimo to wszedł do budynku, gdzie został powitany w salonie przez Isamu. Szymon następnie opowiedział Adamowi, jakie zlecenie chce mu dać. Jeden z administratorów Hajsowników jedzie na ważne spotkanie. Isamu chce, żeby gość nie dotarł na miejsce. JP Armia zdołała przechwycić plan jazdy konwoju, w którym miał administrator podróżować. Adam miał uczestniczyć w zasadzce na konwój i dopilnować, żeby admin nie przeżył ataku. Wydawało się to być w miarę proste zlecenie, to też Kowalski zgodził się brać w tym przedsięwzięciu udział. Adam i dwa tuziny JP Armistów zostały wysłane na ulicę, którą miał przejeżdżać konwój. Kowalskiemu został wręczony karabin snajperski, aby z dachu mógł osłaniać bandytów.

Minęło pół godziny przepełnione niepokojem i niecierpliwością. Nikt nie wiedział, jak bardzo konwój będzie ochraniany. Wreszcie zza przecznicy wyjechał czerwony jeep, zaraz po nim zaś trzy ciężarówki. W jednej z nich był administrator. JP Armiści zagrodzili drogę dwoma vanami i rozpoczęli ostrzał. Hajsownicy i Piesełoludzie wyszli z samochodów i sami zaczęli strzelać. Adam korzystając z karabinu, z góry osłaniał swoich. Jeden Hajsownik dostał kulą w szyję, inny zaś skończył z odstrzeloną 1/4 głowy. W końcu Kowalski wypatrzył administratora, który próbował uciec. Adam jednak strzelił w admina, trafiając go w serce. Administrator padł martwy na glebę. W tym też jednak momencie na ulicę wjechał czerwony czołg. Najwyraźniej Hajsownicy przewidzieli, że po drodze konwój zostanie napadnięty i przygotowali wsparcie. Czołgu jednak Adam się nie spodziewał. Kowalski jednak trochę się uspokoił po zobaczeniu, że jest to stary model czołgu. Takie modele miały wrażliwe baki paliwa i po trafieniu owego baku czymś mocniejszym czołg wybuchał. Adam wstrzymał oddech i wycelował w bak na tylnej części czołgu, po czym pociągnął za spust.

Kula trafiła w bak i czołg efektownie eksplodował. Po zajęciu się tym pancernym zagrożeniem Kowalski zszedł z dachu i wycofał się wraz z wciąż żyjącymi JP Armistami z powrotem do bazy Isamu. Adam zainkasował wypłatę za wykonane zlecenie, po czym wrócił do domu wciąż podekscytowany tym, co zrobił. Zniszczenie czołgu jednym strzałem - tym na pewno wyrwie jakąś laskę w barze. Po odpoczynku Kowalski wybrał się na spacer po mieście, licząc na znalezienie czegoś ciekawego. Nie mylił się. W zaułku koło kasyna Adam napotkał na gości strojących się na żołnierzy. Po krótkiej rozmowie z ich dowódcą okazało się, że jest to samozwańcza "Militia" mająca na celu obalenie obecnego rządu w Polsce i wprowadzenie junty wojskowej. W swoje szeregi zaś przyjmowali najróżniejszych odludków - piwniczaków, stulejarzy, zawsze samotnych kawalerów a nawet studentów filologii angielskiej, słowem - życiowe spierdoliny. "Militia" wierzyła, że liczebnością pokona każdą przeszkodę. Ich obecnym celem było znalezienie funduszy na rozwój antyrządowej rewolucji, w tym celu zaś mieli zaatakować należące do CS'owców kasyno, przy którym właśnie stali.

Adam zgodził się im pomóc w napadzie w zamian za udział w postaci gotówki. Grupa weszła do kasyna przednim wejściem i jeden z militiamanów strzelił w powietrze, powodując panikę wśród ludzi w kasynie. Zaraz na zamieszanie odpowiedzieli strażnicy - ubrani również na wojskowo CS'owcy. Były to jednak Silvery, najniższa ranga w strukturze frakcji Izaka, to też nie stanowili większych problemów. Po dotarciu do skarbca jeden z militiamanów wypakował z torby wiertło i zaczął drillować wejście do skarbca, w czasie gdy Adam i inni osłaniali go. W międzyczasie na pomoc kasynu przyszły posiłki w postaci Goldów - regularnych żołnierzy Izaka. Walka była zacięta, trzech militiamanów padło, ale ekipie udało się obronić głównie za sprawą Kowalskiego. Przewiercone drzwi do skarbca otworzyły się i członkowie Militii zaczęli rabować co się dało. Po zgarnięciu złota i gotówki Adam i ekipa opuściła kasyno i po podzieleniu się częścią łupów z Kowalskim drużyna rozdzieliła się. Adam wrócił do domu, unikając po drodze wzroku zaalarmowanej napadem policji, i po odpoczynku poszedł spać gotowy na nowy dzień.

15 Czerwca, Sobota - Pracowity dzień[]

O poranku Kowalski udał się do willi Gimpera. Na miejscu Działowy zapytał go:

- Wczoraj jeden z moich administratorów został zabity przez JP Armię w zasadzce. Wiesz coś o tym?

- (Adam) Nie, nic, w ogóle.

Gimper spojrzał na Adama podejrzliwie, ale nie zadawał więcej pytań. Tomasz już chciał zlecić Kowalskiemu kolejną misję, gdy wtem do salonu wpadł jeden z piesełoludzi, który wyraźnie przestraszony rzekł:

- Szefie, Minecraftowcy atakują!

- (Gimper) Zaraz, co!? Kto dokładnie?

- Niebieskie Potwory Brema.

- Bremu! Ten skurwiel zapłaci za to! Na razie przygotować się do obrony. Tanio skóry nie sprzedamy!

Hajsownicy na rozkaz ustawili się przed frontowym wejściem i gotowali się do ostrzału. Krótko po tym Minecraftowcy z niebieskimi opaskami z wizerunkiem Ciasteczkowego Potwora wpadli do rezydencji i zaczęła się rzeź. Jeden z piesełoludzi padł i Adam podniósł jego kałacha, trochę wyrównując tym samym szanse. Kolejni Minecraftowcy wchodzili do budynku, Hajsownicy walczyli jak mogli, aż w końcu Niebieskie Potwory wycofały się. Gdy pył bitewny opadł, Gimper przyrzekł sobie, że Bremu pożałuje tego ataku. Gdy Działowy już się uspokoił, zlecił Kowalskiemu misję. Polegała ona, podobnie jak pierwsze zlecenie od Gimpera, na rozwaleniu transakcji pomiędzy dwoma frakcjami. Adam miał udać się do alejki, w której JP Armia i Tarczownicy prowadzili deal narkotykowy. Towar i pieniądze rzecz jasna miały trafić do Działowego. Adam opuścił więc willę i udał się na miejsce wymiany. Na miejscu jednak zastał coś niespodziewanego.

W alejce leżały ciała i JP Armistów i Tarczowników i przeszukiwali je ludzie ubrani na szaro, uzbrojeni w MP5-tki i karabiny Fal. Kowalski zaczął strzelać do typów, na co ci oczywiście odpowiedzieli ogniem. Jeden z facetów zawołał:

- Nikt nie zadziera z Kolektywem Populi!

"Kolektyw Populi? To chyba nowy gracz w tej grze" - pomyślał Adam. Kowalski korzystając z osłony swojego samochodu, zdjął żołnierzy Kolektywu po kolei, zaś gdy wszyscy już wąchali kwiatki od spodu, Adam zabrał pieniądze i prochy, po czym wrócił do willi Gimpera. Po odebraniu kolejnej wypłaty Kowalski zdecydował się odstawić swój samochód do mechanika, gdyż te dziury po kulach dobrze na aucie nie wyglądały. Adam oddał samochód do specjalisty, po czym poszedł na spacer. W drodze Kowalskiego zaczepił jego stary znajomy, Roman:

- (Roman) Hej Kowalski! Dawno się nie widzieliśmy, jak tam życie?

- Nie mogę narzekać, mam dobrze płatną pracę, jeśli mogę to tak nazwać.

- Pozazdrościć. A skoro już tu jesteś, to czy pójdziemy na kręgle?

- Ta, czemu nie.

I obaj znajomi wsiedli do auta Romana i pojechali do najbliższej kręgielni. Na miejscu i po odbyciu paru rund, które Roman wygrał, Roman odstawił Kowalskiego do domu. Adam przesiedział trochę czasu w swoim mieszkaniu, nim ktoś do niego zadzwonił. Kowalski odebrał:

- (Adam) Halo?

- Siemasz Adam! Słyszałem już o twoich dokonaniach i myślę, że chciałbym cię zatrudniajta.

- Że co?

- Moi ludzie przyjedziajta po ciebie za parę minut, bądź że gotów.

Rozmówca rozłączył się. Kowalski był ciekaw, któż to mógłby być o tak dziwnym sposobie wymawiania niektórych wyrazów. 10 minut później pod dom Adama podjechał czarny jeep. Wyszli z niego łysi faceci w czarnych płaszczach, okularach, chustach i fedorach, którzy po chwili zapukali do drzwi. Kowalski otworzył i faceci kazali mu wsiąść z nimi do samochodu. Adam nie mając wyboru wsiadł z gośćmi do czarnego auta i pojechał z nimi do jakiejś meliny na północy miasta. Na miejscu po wejściu do środka Adam został odprowadzony do gabinetu na piętrze, gdzie jego oczom ukazał się gość w stroju zabójcy z serii filmów "Krzyk". Jegomość w stroju rzekł:

- Witamże panie Kowalski, jak tam dzionek?

- Standardowe gówno, nic wielkiego. A kto pyta?

- Jestem Szpukowy Duch - pomniejszy Youtuber, miłośnik wina i lider frakcji Ghosterów. Wiem, co żeś robijta przez ostatnich parę dni i chciałbym cię nająć. Co ty na to?

- Może być, byle by tylko hajs się zgadzał.

- Świetnie, wiedziałem żeś porządny chłop.

Szpukowy Duch zlecił więc Adamowi z pozoru prostą misję - miał ukraść broń należącą do niejakiego Leopolda, niemieckiego dzieciaka znanego ze swoich ataków gniewu. Kowalski dostał ciężarówkę, do której miał zapakować znalezioną broń. Adam następnie podjechał pod wskazany adres i jego oczom ukazał się dom i tabliczka przed nim głosząca "Slikk". Kowalski zaparkował ciężarówkę i po cichu wskoczył przez okno do domu. Z piętra dochodziły jakieś krzyki, to też tam Adam udał się najpierw. Kowalski zerknął ostrożnie do pokoju i ujrzał około 22-leniego chłopaka o blond włosach, który walił w klawiaturę i wrzeszczał na komputer:

- Kiedy mówię, że chcę porno, to chcę porno do chuja!

W tym momencie na monitorze ukazał się obraz węża i podpis "Wunsz". Na to Leopold wrzasnął:

- CHUJ W SKARPECIE!

Wtedy też ukazał się komunikat błędu, na którym było napisane "Na Antarktydzie jest zimno!". Leopold na to:

- Ja pierdolę, wypierdalaj mi stąd ty szamańska kurwo!

Adam rozglądając się po pokoju (I tej dantejskiej scenie) nie zobaczył żadnych broni, to też Kowalski zaczął się rozglądać gdzie indziej. Nie znalazł jednak w domu ani jednej broni, to też wyszedł na zewnątrz i w akcie złości kopnął tabliczkę przed domem. Tabliczka odpadła, ukazując zejście do podziemnego arsenału pełnego spluw. Bingo.

Adam załadował do ciężarówki miniguna, miotacz ognia, wyrzutnię rakiet, 5 pistoletów, 2 karabiny maszynowe, 7 karabinów szturmowych, 3 strzelby, 4 pistolety maszynowe i jeden karabin snajperski. Po spakowaniu broni Kowalski odpalił ciężarówkę i ruszył, ale ku jego nieszczęściu Leopold zauważył przez okno jak Adam kradł jego arsenał, przez co wściekły Niemiec ruszył w pościg niebieskim sedanem. Chciał taranować ciężarówkę, ale Adam wykorzystując siłę i wielkość swojego pojazdu, zepchnął sedan Leopolda tak że ten wbił się w hydrant. Adam dojechał do bazy Szpukowego Ducha bez innych większych przeszkód. Kowalski otrzymał wypłatę i wrócił do domu, gdzie został już do końca dnia.

16 Czerwca, Niedziela - Kłopoty z Bremem[]

To był kolejny piękny dzień w Warszawie. Adam nie zamierzał dzisiaj wykonywać żadnych zleceń ze względu na to, iż była niedziela, dzień święty. W południe jednak niespodziewanie ktoś zapukał do jego drzwi. Kowalski otworzył i jego oczom ukazał się jego przyjaciel Michał wraz ze swoją córką, Klaudią:

- (Michał) Witaj przyjacielu, jestem w sprawie ważnej prośby. Czy moja córka mogłaby zostać u ciebie na jakiś czas?

- (Adam) Cóż, nie ma problemu, ale dlaczego?

- Nie będę owijał w bawełnę, mam długi u poważnych gangsterów i oni grożą mi, że jeśli nie spłacę długów, skrzywdzą moją Klaudię. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało.

- W takim wypadku może u mnie zostać ile tylko chcesz.

Michał podziękował wielce Kowalskiemu, po czym wrócił do auta i odjechał. Adam został sam na sam z Klaudią. Mężczyzna postanowił wydzielić jej swój własny pokój, a sam zdecydował się na spanie na kanapie w salonie. Adam zastanawiał się, u kogo jego przyjaciel mógł mieć długi. Wyglądało na to, że w Warszawie było sporo frakcji, więc to mógł być ktokolwiek. Minęło kilka godzin. Do Kowalskiego w pewnym momencie zadzwonił Gimper:

- (Adam) Halo?

- Tu Działowy, opracowałem plan zemsty na Bremie za wczorajszy incydent i chciałbym, żebyś brał w nim udział.

- Nie żeby coś Gimpuś, ale dzisiaj jest niedziela.

- Po pierwsze nie nazywaj mniej "Gimpuś", a po drugie niedziela to dzień jak każdy inny. Bierz więc dupę w troki i jazda do mojej chałupy!

- Dobra dobra, niech ci będzie.

Kowalski chcąc nie chcąc, pojechał taksówką do willi Gimpera i odsłuchał plan ataku na bazę Brema. Wydawał się on być prosty - Bremu jego ochrona mieszkali w bloku na wschodzie miasta. Ten też blok miał zostać zaatakowany przez 200 Hajsowników wspieranych przez Adama. Plan został szybko zrealizowany - w przeciągu godziny cała ekipa była już na miejscu i gotowa do szturmu. Kowalski wydał rozkaz ataku i Hajsownicy ruszyli. Minecraftowcy bronili się dzielnie, strzelając z okien i dachu, ale natarcie Hajsowników było bezwzględne. W krótkim czasie przebito się na ostatnie piętro, ale Brema ni widu ni słychu. Adam postanowił sam wejść na dach i poszukać tam celu misji. I faktycznie, był tam. Bremu stał na dachu z paroma ochroniarzami w swojej niebieskiej masce Ciasteczkowego Potwora. Bremu zaśmiał się z Adama:

- I to jest ta słynna nowa dziwka Gimpera? Też mi coś, jaja stawiam że nie dasz mi rady w walce hand-to-hand!

Kowalski złapał się na to i w przebłysku honoru zmierzył się w walce wręcz z Bremem. Bremu jednak okazał się dość zwinnym oponentem, z łatwością unikając ciosów Adama. Wreszcie zmęczony Kowalski został przyparty do krawędzi dachu, gdzie z braku sił opadł na kolana. Bremu podszedł bliżej i rzekł:

- Wiesz, mógłbyś pomyśleć że to szaleństwo, ale ja wiem, co to jest... TO JEST SPARTA!

I Bremu kopnął Adama w twarz, zrzucając tym samym Kowalskiego w przepaść. Adam upadł na beton i w wyniku zderzenia stracił przytomność. Ocknął się kilka godzin później w szpitalu. Przy łóżku stał Gimper wyraźnie niezadowolony z niepowodzenia misji. Działowy pokręcił głową:

- (Gimper) No cóż, spieprzyłeś. Moi ludzie mi mówili, że Bremu odleciał z dachu blokowca i tyle go widziano.

- (Adam) Zaraz, że odleciał?

- Ano tak. Nie mówiłem ci tego, ale Bremu gdy zje jakieś ciasteczka, nabiera mocy, między innymi zdolność latania.

- To trzeba było mi powiedzieć! Ja tu omal nie zginąłem próbując stawić mu czoła!

- Cóż, teraz wiesz. Powinieneś przewidzieć nieprzewidywalne po tym, jak się dowiedziałeś o Kulcie Magii. Jak na razie odpoczywaj, bowiem jutro czeka cię szczególne zlecenie.

Kowalski poleżał w szpitalu przez parę godzin, nim został zwolniony i wrócił pod wieczór do domu. W mieszkaniu spotkał się ze zmartwioną Klaudią:

- (Klaudia) Wujku Adamie, co cię tak długo nie było? Co się stało?

- Nic nic mała żabko, obowiązki wzywały.

17 Czerwca, Poniedziałek - Akcja w kamieniołomie[]

Następnego dnia Adam posłał Klaudię do szkoły, a sam wybrał się do mechanika odebrać samochód. Po odebraniu go Kowalski pojechał do willi Gimpera po to zlecenie, o którym mówił. Na miejscu Tomasz wyjaśnił mu, że na południowy zachód od miasta znajduje się opuszczony kamieniołom, który niedawno został przejęty przez NTK Corporation. Korporacja ta urządziła w kamieniołomie wytwórnię rakiet balistycznych i Gimper chciał, żeby ta placówka przestała istnieć. Działowy zalecił Kowalskiemu udać się tam po zmroku, kiedy ochrona jest lżejsza i mniej czujna. Adam więc spędził dzień na jeździe po Warszawie. Przy okazji zatankował samochód i kupił jedzenie. Gdy nastał późny wieczór, Kowalski udał się do kamieniołomu wraz z ładunkami wybuchowymi wręczonymi przez Gimpera, które to miały posłużyć do zniszczenia wytwórni. Oprócz tego Adam zabrał ze sobą rewolwer i karabin snajperski z ataku na konwój Hajsowników. Kowalski zaparkował przed wejściem na teren placówki i wszedł na wieżyczkę, która tam stała. Będąc na górze, Adam obejrzał przez lornetkę kamieniołom.

Miejsce było pilnowane przez jakichś najemników, Kowalski zgadywał że na usługach NTK. Jeśli Adam chciał wejść niepostrzeżenie do środka wytwórni, musiał najpierw pozbyć się strażników. Karabin snajperski Adama nie był tłumiony, ale coś innego mogło wytłumić wystrzały. Po placówce były rozsiane megafony. W pewnym momencie z megafonów dobyło się:

- Jeśli ktoś mógłby posprzątać barak numer 2, to wszyscy byliby bardzo dumni. No ale serio, niech ktoś wyczyści ten upierdolony stół, bo patrzeć się na to nie da.

Głos z megafonu był tak głośny, że z łatwością dało by się stłumić strzały z karabinu, na co Kowalski liczył. Poczekał na kolejne ogłoszenie, wybrał cel i strzelił. Kula trafiła najemnika w głowę, tak że hełm mu odpadł. Ogłoszenia powtarzały się tak jak i wystrzały i kolejne padające trupy. Po oczyszczeniu lokacji ze strażników Adam zszedł z wieży i wszedł do tunelu znajdującego się w kamieniołomie. Tunel okazał się być wejściem do podziemnego kompleksu patrolowanego przez więcej najemników. Adamowi udało się zakraść za jednego z nich i poddusić. Kowalski zabrał od nieprzytomnego strażnika karabin M16 i pistolet Beretta wraz z amunicją do obydwu spluw. Adam następnie kontynuował przemierzanie kompleksu, eliminowanie strażników i podkładanie ładunków w miejscach, przy których było ostrzeżenie o niepaleniu - w końcu to ostrzeżenie musiało tam być z jakichś powodów, czyż nie?

Kowalski doszedł do dużego pomieszczenia, gdzie po boku były ustawione rakiety, którego produkowano w tej placówce. Na końcu pomieszczenia na podwyższeniu był także pokój wyglądający na biuro. Adam udał się tam zaciekawiony tym, co może znaleźć. Po wejściu po schodach Kowalski znalazł się w owym biurze, gdzie na stole leżały różne notatki. Adam poświęcił parę ładnych chwil na przeczytanie części z nich. Nie dowiedział się jednak niczego ciekawego po za poznaniem pseudonimu właściciela NTK - niejakim Nygga the Killerem. Tak, nygga przez "Y", a nie "I". Kowalski już chciał się stąd wynosić, gdy wtem przez okno w biurze zauważył go jeden ze strażników. Strażnik szybko zawiadomił kumpli o obecności intruza w kompleksie i w pomieszczeniu niedługo później zaroiło się od najemników NTK. Nie mając innego wyjścia Adam wcisnął detonator, odpalając tym samym ładunki wybuchowe rozmieszczone po kompleksie. Kowalski miał nadzieję, że w powstałym chaosie uda mu się uciec z tuneli nim te się zawalą.

Nastąpiły wybuchy, a zaraz po tym uruchomił się system alarmowy. Światła wściekle błyszczały na czerwono, eksplozje wstrząsnęły placówką, ale mimo to najemnicy wciąż nie odpuścili. Adam musiał się przez nich przebić. Jedna kula trafiła Kowalskiego w obojczyk, ale ignorując to mężczyzna parł dalej. W końcu najemnicy zdecydowali się wycofać, a wraz z nimi Adam. Następowały kolejne wybuchy, Kowalski zaś biegł tak szybko jak się dało, byle by się wydostać z tych przeklętych tuneli. W końcu w ostatniej chwili Adam wydostał się na powierzchnię nim kompleks się zawalił. Na zewnątrz jednak czekali najemnicy, którzy również zdołali się wydostać. Było ich kilkunastu i wszyscy celowali w Kowalskiego. Adam pokazał im, że chce się poddać tylko po to, żeby najemnik próbujący go aresztować został przez Kowalskiego wykorzystany jako żywa tarcza. Z pomocą owej osłony Adam zlikwidował z pistoletu pozostałych najemników, nim puścił przedziurawioną "tarczę" na ziemię. To nie był jednak koniec problemów. Do kamieniołomu zbliżały się dwie ciężarówki wypełnione kolejnymi żołnierzami NTK.

Kowalski wykorzystał karabin maszynowy zamontowany przy wejściu do placówki i z jego pomocą skosił obydwa pojazdy z najemnikami. Adam następnie uciekł w górę kamieniołomu, wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Po drodze do willi Gimpera Kowalski wstąpił do apteki kupić bandaż, którym zatamował krwotok z przestrzelonego obojczyka, nim ruszył dalej. Adam odebrał sowite wynagrodzenie za niebezpieczną misję, nim wrócił do domu przywitać się z kolejnym dniem.

18 Czerwca, Wtorek - Niełatwo jest być tym dobrym[]

O poranku gdy Klaudia poszła do szkoły, Kowalski postanowił czekać, aż ktoś telefonicznie lub osobiście zaproponuje mu zlecenie. Nagle do drzwi zapukał niespodziewany gość. Owym gościem okazał się być średniowieczny rycerz, który rzekł do Adama:

- Witaj miłościwy panie. Jam jest Epicki Rycerz i szukam tymczasowego schronienia przed złem wcielonym. Mógłbym zostać w twoich progach przez dni parę?

- Cóż, jeśli jest taka potrzeba...

Epicki Rycerz prędko się rozgościł w domu Kowalskiego. Gość przystąpił do opróżniania zapasów alkoholu, jaki Adam trzymał w lodówce. Kowalski zaczął się zastanawiać, czy przyjęcie nieznajomego pod dach to był dobry pomysł, gdy wtem ktoś do Adama zadzwonił. Mężczyzna odebrał i ku swojemu małemu zaskoczeniu usłyszał po drugiej stronie Gimpera:

- Hej Kowalski, mam dla ciebie questa, wpadnij zaraz do mojej chaty.

Adam więc udał się do rezydencji Działowego, gdzie na miejscu otrzymał zadanie rozwalenia kolejnego narkotykowego deala. Tym razem w zaułku w Pradze-Południe miała miejsce wymiana pomiędzy JP Armią i bliżej nieopisaną mafią. Kowalski więc pojechał na miejsce i ku jego oczom ukazało się kilku czerwonoczapeczkowców z JP i paru typa w czarnych garniturach. To była Youtubowa Mafia pod przywództwem niesławnego Buraczka Cebulaczka. Adam skrył się za swoim autem i korzystając z M16'tki zdjął sprawnie wszystkich zaangażowanych w wymianę. Kowalski następnie wziął pieniądze i prochy i odjechał. Tym razem jednak JP Armia nauczona poprzednimi incydentami podczas transakcji przygotowała wsparcie. Za samochodem Adama ruszyło w pościg BMW z czterema bandytami w środku. Kowalski korzystając z techniki drive-by zlikwidował dwóch pasażerów, a następnie kierowcę. BMW rozbiło się w rezultacie na lampie ulicznej. Adam zatrzymał się i wysiadł z auta, po czym podszedł do rozbitego pojazdu JP Armii. Z BMW wyczołgał się jedyny ocalały pasażer wciąż nieco ogłuszony zderzeniem z lampą. Owym pasażerem ku lekkiemu zdziwieniu Adama okazała się być dziewczyna.

Wyglądało na to, że do JP Armii przyjmowano nawet kobiety. Dziewczyna miała nie więcej niż 19 lat. Leżała ona nieco otumaniona na asfalcie koło rozbitego samochodu w czasie gdy Kowalski podszedł bliżej. Dziewczyna spojrzała się na Adama, który wycelował w nią karabinem. JP Armistka zaczęła płakać i błagać:

- Proszę nie...

Kowalski nie miał siły jej zabić, to też odwrócił się i zaczął iść w stronę swojego auta. Ale oszczędzenie dziewczyny okazało się być sporym błędem. JP Armistka wyjęła rewolwer i postrzeliła odwróconego Adama. Kula przebiła się przez lewe płuco mężczyzny. Kowalski stanął w lekkim szoku, próbując opanować przeszywający go ból, w czasie gdy dziewczyna, która go postrzeliła, uciekła. Kowalski doszedł do swojego samochodu i wrócił do willi Gimpera nie tyle po to, by odebrać nagrodę, ale i po to, żeby ktoś go opatrzył. Działowy na całe szczęście docenił lojalność Kowalskiego i po wręczeniu mu wypłaty za wykonane zlecenie kazał swoim ludziom odwieźć Adama do najbliższego punktu medycznego należącego do Hajsowników. W normalnym szpitalu w wypadku ran postrzałowych wzywana jest policja, natomiast u lekarzy pracujących dla Gimpera i jego organizacji ta zasada nie występowała. Kowalski został więc opatrzony i puszczony do domu. Adam wrócił jeszcze do rezydencji Działowego po swój samochód, nim pojechał do mieszkania do zmartwionej Klaudii.

Na miejscu Kowalski postanowił ukryć swoją ranę przed dziewczynką. W końcu Adam nie chciał, żeby jego "praca" wyszła na jaw przed kimś, kto nie musiał wiedzieć. Kowalski postanowił spędzić resztę dnia w domu, żeby rana mogła się w miarę spokojnie zagoić.

19 Czerwca, Środa - Watażka[]

Około godziny 3:30 Adam obudził się na skutek wybicia szyby w domu. Kowalski spał w salonie, więc z miejsca widział co się dzieje. Ktoś rzucił przez okno kamień, zaraz zaś w owym oknie pojawiła się jakaś postać z rewolwerem w ręku. Zauważyła ona Kowalskiego i z miejsca otworzyła ogień do niego. Adam zdążył się skryć za kanapą w czasie, gdy postać wyjawiła swą tożsamość:

- Ej frajerze! Wyłaś stamtąd! Mamy niedokończone sprawy!

- (Adam) Zaraz, poznaję twój głos. Czy to ty panie niezabijalny?

- Dokładnie tak cwelu!

JP Armista, którego Kowalski "zabił" przed spożywczakiem tydzień temu, powrócił po więcej. Bandyta przeładował broń i zaczął iść w stronę osłony Adama. Kowalski zaś poczekał, aż przeciwnik dotrze wystarczająco blisko i wtedy rzucił się na niego. Krótka szamotanina i rewolwer znalazł się w rękach Adama. Mężczyzna wycelował do bandziora i zaczął przesłuchanie:

- (Adam) Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?

- Nazywam się Henry i tylko wykonuję swoją robotę. Zadarłeś z JP Armią, więc teraz JP Armia urżnie ci dupę!

- Dobre sobie, kilka dni temu wykonałem zlecenie dla twojego szefa, Isamu. Musisz więc mieć mi coś za złe.

- Cóż, zabiłeś mnie więc teraz chcę się odwdzięczyć tym samym. Tak kolego, zabiłeś mnie już raz, ale to nie wystarczy.

- Chcesz powiedzieć, że jesteś nieśmiertelny?

- Mniej więcej. Kilkaset lat temu znalazłem artefakt, który dał mi 999 żyć i wieczną młodość. Słyszałem też że takie artefakty zbiera jakiś kult magów czy jakoś tak...

- Zaraz, 999 żyć?

- Teraz już 911, trochę mi się poginęło na przestrzeni wieków w różnych wojnach. Wciąż mam jednak 911 podejść do zabicia cię.

- Teraz już 910 skurwysynu.

I Adam strzelił gościowi prosto w twarz. Z góry zbiegli Klaudia i Epicki Rycerz zaalarmowani całym zamieszaniem. Kowalski kazał dziewczynce wracać do łóżka, zaś Rycerzowi posprzątać ten burdel. Adam po chwili sam wrócił do snu. O poranku Epicki Rycerz zdał Kowalskiemu raport. Otóż Rycerz przeniósł zwłoki na podwórko, by pozbyć się ich później, ale nad ranem, gdy tam był, ciała już nie było. Ostała się jedynie substancja podobna do błota. Adam zaś wiedział, że Henry musiał w takim wypadku się już odrodzić i gdzieś tam planuje zemstę. Na razie jednak był spokój, to też Kowalski posłał Klaudię do szkoły, sam zaś udał się do willi Gimpera po kolejne misje. Na miejscu Działowy zlecił Kowalskiemu wydawać by się mogło proste zlecenie eskorty. Jeden z adminów jechał na spotkanie i potrzebował wsparcia fizycznego. Adam więc pojechał we wskazane miejsce, zaparkował samochód, po czym wsiadł do czerwonej ciężarówki jako pasażer. Właśnie w owej ciężarówce miał jechać admin. Konwój ruszył i po w miarę spokojnej drodze natknął się na pierwszą przeszkodę - Tarczownicy Roja walczący z policją na środku skrzyżowania. Tarczownicy szli ze strzelbami i osłaniani przez swoje tarcze w stronę policyjnej barykady.

Konwój zdecydował się zawrócić, ale i tym razem nie mogło pójść gładko. Na jednej ulicy stały czarne pojazdy ustawione tak, by zablokować drogę. Barykada była osłaniana przez, a kto by pomyślał, kobiety w czarnych obcisłych kombinezonach i uzbrojone w miecze i karabiny szturmowe. Hajsownicy nie zamierzali jednak tym razem zawracać i konwój zwyczajnie staranował barykadę. Zabójczynie jednak ruszyły w pościg. Kowalski zdecydował się na ryzykowny, ale jakże pobudzający adrenalinę ruch - w ciągle przemieszczającym się konwoju Adam wyszedł na dach ciężarówki i z M16'tki pakował do czarnych samochodów, celując przy tym w kierowców. Po pozbyciu się pościgu konwój dotarł bezpiecznie na miejsce, Kowalski zaś wrócił się po swój samochód, a następnie udał się do rezydencji Działowego odebrać nagrodę za wykonane zlecenie. Po odebraniu wypłaty Adam postanowił wrócić do domu trochę odpocząć.

W mieszkaniu jednak Kowalski zastał coś, co go zadziwiło. W salonie na krześle siedział przywiązany i nieprzytomny nagi mężczyzna, w czasie gdy Epicki Rycerz stał parę metrów dalej, ostrząc nóż. Gdy Adam wszedł do domu, nagi facet ocknął się po czym lekko otumaniony wyjąkał:

- G-gdzie j-ja jestem?

- (Epicki Rycerz) Jesteś w mojej kryjówce, teraz odetnę ci jaja.

Mówiąc to Rycerz z nożem w ręku zaczął iść w stronę faceta. Kowalski jednak w porę Rycerza powstrzymał i zażądał wyjaśnień odnośnie tego, co nagi facet tutaj robi. Epicki Rycerz wyjaśnił, że "ten pedał" prześladuje go od ostatnich kilku lat i Epicki próbuje od tego czasu pozbyć się natręta, jednak bezskutecznie. Rycerz pomyślał więc, że jeśli odetnie mu genitalia i zrobi z nich jajecznicę, pedał da mu już w końcu spokój. Adam jednak stwierdził, że nie tędy droga i żeby Rycerz puścił faceta wolno. Epicki choć niechętnie, zgodził się. Nagi facet uciekł z mieszkania, zaś Kowalski wreszcie miał chwilę spokoju. Kilka godzin później ktoś zadzwonił do Adama. Kowalski odebrał telefon:

- (Adam) Halo?

- Hejże panie Kowalski, słyszałem że znasz się na brudnej robocie i myślę, że mógłbyś coś dla mnie zrobić. Wpadnij do mojej chaty w Wilanowie 183, wtedy pogadamy.

I rozmówca rozłączył się. Kowalski nie mając innego pomysłu, pojechał pod wskazany adres. Po dojechaniu na miejsce oczom Adama ukazała się rezydencja nad rzeką. Nie taka duża i wspaniała jak u Gimpera, ale nadal robiąca wrażenie. Strzegli jej JP Armiści, co sugerowało, że ktokolwiek posiada ten dom, ma koneksje u Isamu. Kowalski wszedł do ogrodu, a następnie do środka rezydencji. Został następnie odprowadzony na górę, gdzie w pokoju wyglądającym na jadalnię przy suto zastawionym stole siedział gość wyglądający jak typowy JP Armista - czerwona czapka, czarna koszula i dżinsy. Był jednak wyjątkowy - gość miał drogie okulary przeciwsłoneczne, złoty łańcuch, zegarek Rolex i złoty ząb. Gość zaprosił Adama do stołu, po czym przedstawił się:

- Witam panie Kowalski, jestem porucznikiem JP Armii i zwą mnie "Watażka". Jak już wiesz, mam dla ciebie propozycję pracy. Wchodzisz w to?

- Cóż, jeśli hajs się zgadza, to tak.

Watażka zadowolony z postawy Adama powiedział mu, w czym rzecz - Watażka zakochał się w pewnej nowobogackiej dziewczynie, ale ta nie chce go widzieć na oczy. Właśnie dlatego Kowalski miał uczestniczyć w misji porwania jej. Brzmiało dość prosto, a za wykonane zlecenie Adam miał zainkasować 10 tysięcy zeta. Brzmiało zachęcająco, to też Kowalski zgodził się. Adam więc pojechał na miejsce zasadzki na limuzynę dziewczyny, gdzie czekało już kilku bandytów z JP Armii. Tą ulicą limuzyna miała przejeżdżać. Gdy pojazd się już zbliżał, JP Armiści rozstawili kolczatki i limuzyna z przebitymi oponami wbiła się w latarnię uliczną. Z pojazdu wyskoczyło paru ochroniarzy uzbrojonych w pistolety, lecz dla bandytów wspieranych przez Kowalskiego nie stanowili oni żadnego wyzwania. JP Armiści wywlekli dziewczynę z limuzyny i dopiero wtedy Adam zdał sobie sprawę z tego, co robi. Porwanie jakiejś Bogu ducha winnej dziewczyny dla jakiegoś bandziora nie wydawało się być dobrym uczynkiem. Ta sowita wypłata za tak błahe zlecenie przysłoniła oczy Kowalskiemu, ale teraz Adam wiedział, że nie będzie maczał palców w porywanie niewinnych ludzi. W związku z tym Kowalski znienacka otworzył ogień do bandziorów, zabijając ich wszystkich.

Zszokowanej dziewczynie Adam kazał uciekać, sam zaś słysząc odgłosy policyjnych syren, zwiał z miejsca zdarzenia. Kowalski wrócił do domu, niedługo później zaś otrzymał telefon od Watażki:

- (Adam) Halo?

- Ty dwulicowy skurwysynie! Miałeś proste zlecenie uprowadzenia mojej miłości życia, a ty tak po prostu wszystko pierdolisz?!

- Porywanie kogoś nie jest zbyt fair, szczególnie że wiesz, że ona cię nie kocha.

- Zapłacisz za to Adam! Zapłacisz kurwa za to!

I Watażka rozłączył się. Kowalski jakoś niespecjalnie traktował groźby bandyty poważnie. W sumie tak niepoważnie, że Adam postanowił udać się do klubu nocnego z racji, że była już 21:02. Kowalski chciał trochę odpocząć po dniu pracy. Nie spodziewał się jednak, że właśnie wtedy spróbują go dopaść siepacze Watażki. Adam siedział na pół-okrągłej kanapie i oglądał występ jakiegoś komika, gdy wtem w jego stronę padły strzały z broni maszynowej. Kowalski rzucił się pod stół i zaczął wypatrywać napastników. W klubie z powodu strzałów zapanowała panika i chaos, ale Adam zdołał wypatrzyć dwóch bandytów z JP Armii przeładowujących swoje pistolety Mac10. Kowalski wyciągnął rewolwer i sam wypalił do bandziorów. Jeden JP Armista dostał najpierw w nogę, potem w serce, drugi zaś dostał w obojczyk i ramię. Adam wstał i udał się do dogorywającego bandyty. W trakcie krótkiego polowego przesłuchania Kowalski potwierdził swoje obawy - Watażka chce jego krwi. JP Armista wyjąkał jeszcze o zabezpieczaniach rezydencji Watażki, nim Adam go dobił.

Kowalski postanowił, że nie będzie czekać na następny ruch wkurzonego gangstera i sam pojedzie się z nim rozprawić. Nie była to jednak łatwa przeprawa - ogród i okolice rezydencji Watażki były patrolowane przez JP Armistów wyposażonych w walkie-talkie. Gdy jeden z nich zauważył coś podejrzanego, natychmiast dawał znać o tym centrali znajdującej się na piętrze rezydencji, zaraz obok jadalni. W owej centrali natomiast znajdował się pokój monitoringu, gdzie na ekranach 24 na dobę leciał obraz z kamer rozlokowanych po rezydencji. Gdyby już alarm został wszczęty, było przysyłane wsparcie wliczające elitarnych żołnierzy JP Armii. Nie był więc to łatwy orzech do zgryzienia ale mimo to Adam liczył, że uda mu się pozbyć niesfornego gangstera. Kowalski podjechał pod willę i uzbrojony w M16 i rewolwer ruszył pod osłoną wczesnej nocy na infiltrację. Zakradł się za jednego strażnika i ogłuszył go kolbą karabinu. Z walkie-talkie strażnika jednak dobył się głos:

- Nikodem, tu centrala, jak wygląda sytuacja? Nikodem? Nikodem! Do jasnej cholery, jeśli znowu się opierdalasz na służbie to...

*Adam podnosi walkie-talkie*

- (Adam) Wszystko w porządku centrala, tylko jest jedna rzecz.

- Jaka?

- Nikodem leży mi pod nogami i jestem tu w sprawie pozbycia się Watażki. Powiedz mu że Adam Kowalski idzie po jego dupę. Pozdro.

Nie minęło parę chwil, a rozbrzmiał alarm. Kowalski nie tracąc czasu przeskoczył przez płot i zestrzelił dwóch strażników, po czym wbił przez szklane drzwi do środka rezydencji. Teraz najważniejszym było odnalezienie Watażki nim przybędzie wsparcie. I Adam miał nieszczęśliwie trafne wrażenie, że Watażka skrył się w pomieszczeniu za pancernymi drzwiami, tak zwanym safe roomie - pokoju który Adam widział w rezydencji podczas ostatniej wizyty tu. Kowalski dotarł do owego safe rooma i mimo że bił o drzwi pięściami ile się dało, drzwi nie chciały się otworzyć. Zza drzwi Watażka drwił sobie z Adama:

- Myślisz frajerze że możesz się mnie tak po prostu pozbyć? Zginiesz tu Kowalski! Zginiesz śmieciu!

Adam spędził kilka następnych minut eliminując bandytów strzegących posesji, jakby miało to czemuś pomóc. W końcu nadjechała kawaleria. Kowalski zauważył jednak, że elitarni żołnierze JP Armii, tak zwani "Swaggerzy" mają przy sobie granaty, którymi dało by się otworzyć safe room Watażki. Kowalski więc poświęcił parę chwil na zabicie paru Swaggerów i odebraniu im granatów, nim podszedł pod safe room i podłożył granaty. Adam następnie się oddalił i strzelił do jednego granatu, powodując wybuch i reakcję łańcuchową. Drzwi pancerne odpadły z zawiasów, wystawiając Watażkę na ogień Kowalskiego. Watażka jednak wystrzelił w stronę Adama serię ze swojego pozłacanego Desert Eagle'a, nim gangster wyskoczył przez okno i popędził do garażu. Kowalski nie czekając również wyskoczył i omal nie został potrącony przez Watażkę, który wyjechał z garażu swoim Bugatti. Na całe szczęście w garażu znajdowało się jeszcze Ferrari, którym Adam rozpoczął pościg za Watażką. Pędzili oni przez miasto, aż w końcu Watażka stracił kontrolę nad swoim pojazdem i dachował w wesołym miasteczku.

Kowalski wysiadł z Ferrari i udał się do Watażki wyczołgującego się ze swego samochodu. Adam następnie chwycił gangstera i zaczął go wleć w stronę diabelskiego młyna. Watażka próbował się szarpać, ale Kowalski był silniejszy od niego. Wreszcie Adam podprowadził gościa pod młyn i zaczął go rabować z kosztowności - Kowalski zabrał mu zegarek, okulary, łańcuch i złoty Deagle, myślał też nad wyrwaniem Watażce jego złotego zęba, ale szybko zmienił zdanie. Po skończeniu rabowania Adam zaczął obwiązywać linę (Którą znalazł w bagażniku Ferrari) wokół szyi Watażki i przyczepiać ją do jednego z wózków diabelskiego młyna. Watażka czując, jaki los go czeka, próbował przekupić Adama:

- Czekaj stary! Mam pieniądze, mogę ci dać je wszystkie jeśli mnie oszczędzisz! Mogę ci dać nawet moją willę!

- Ta, tylko po to, żeby mnie znów próbować zabić? Albo żebyś znowu chciał uprowadzić jakąś dziewczynę? Nie dzięki.

- Ale przynajmniej daj mi zmówić paciorek, no nie odmawiaj człowiekowi jego ostatniego życzenia!

- Na to będziesz miał czas w drodze na górę.

I Kowalski odpalił diabelski młyn. Watażka zawisał coraz wyżej i wyżej, tak jak jego wózek leciał coraz bardziej w górę. Tym sposobem Adam powiesił gangstera w najoryginalniejszy możliwy sposób. Kowalski rzucił jeszcze:

- Osiągnąłeś limit dupku!

Adam następnie udał się do domu zdobytym Ferrari, po swój samochód postanowił wrócić następnego dnia.

20 Czerwca, Czwartek - Upadek Brema[]

Następnego dnia Adam wrócił się po swój samochód, który zostawił przed rezydencją Watażki. Na miejscu była policja i media, w końcu taka strzelanina musiała przyciągnąć czyjąś uwagę. Kowalski odstawił samochód w swoim mieszkaniu, po czym postanowił zaczekać, aż ktoś do niego zgłosi się ze zleceniem. Klaudia poszła do szkoły, nawet Epicki Rycerz gdzieś się udał na swoim koniu, Adam miał więc zajebisty spokój. Do czasu gdy ktoś zapukał do drzwi. Kowalski otworzył i jego oczom ukazał się gość w stroju górnika o dość przekrwionych oczach. Górnik przedstawił się:

- Witaj, nazywam się Stefan, ale mów mi Steve. Przyszedłem do ciebie ponieważ słyszałem, że znasz się na brudnej robocie.

- Ano znam się. A co chodzi?

Steve wytłumaczył Adamowi, że w lesie na północny zachód od Warszawy znajduje się obóz Minecraftowców spod szyldu Czerwonych Pająków Blowa. Generał Minecraftowców przebywający w owym obozie miał na pieńku ze Stefanem i Steve chciał, żeby gość zniknął. Steve w ramach zapłaty miał dać Kowalskiemu trochę złota. Adam stwierdził, że to sensowna nagroda, tak więc pozwolił Stefanowi zaprowadzić się do obozu. Kowalski i Steve udali się na miejsce koniem należącym do tego drugiego. Po dotarciu do obozu okazało się, że ten obóz nie był zbitkiem namiotów i ognisk, ale niemalże twierdzą otoczoną drewnianą palisadą. Wejście do obozu było pilnowane, ale Adam zdołał znaleźć leżącego pod drzewem spitego Minecraftowca. Kowalski przebrał się za niego, po czym wszedł do obozu, w czasie gdy Steve czekał w krzakach. W środku obozu zamiast namiotów były poustawiane drewniane chaty, zaś w centrum twierdzy znajdował się kamienny budynek będący sercem obozu. Tam właśnie musiał przebywać generał.

Adam postanowił najpierw pozwiedzać teren. Przechodził właśnie przez chatę z drzwiami po obu stronach, gdy w środku został zaczepiony przez mieszkającego w owej chacie Minecraftowca:

- (Minecraftowiec) ILE RAZY MAM WAM POWTARZAĆ SUKINSYNY ŻEBYŚCIE NIE PRZECHODZILI PRZEZ MOJĄ CHATĘ!?

- (Adam) Co cię ugryzło?

- Zostaw mnie w spokoju! Wszystko zaczęło się gdy postawiłem tu swój dom. Ludzie mi mówili, że tak tuż pod palisadą to zły pomysł, ale ignorowałem ich, w końcu zawsze mogą iść na około. Ale pewnego razu wracam z lasu i co widzę? Drugie drzwi! Od tego czasu każdy przechodzi przez moją chatę jak po polnej dróżce. Każdy cholerny dupek!

- Cóż, może trzeba było chaty tu nie stawiać...

Adam następnie kontynuował zwiedzanie obozu. Po kilkunastu minutach Kowalski stwierdził że dość już zobaczył i postanowił zmierzyć się z generałem. Udał się więc do kamiennego budynku i w środku zobaczył swój cel wraz z obstawą. Generał miał na sobie seledynowy pancerz, a jego ludzie szare zbroje. Na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że patrzą na jakąś mapę, ale po chwili Adam ogarnął, że goście grają w grę planszową:

- (Generał) Ha! Właśnie popełniłeś największy błąd! Kawalerią nie szarżuje się na pikinierów!

- (Jeden z Minecraftowców) A ponoć największym błędem jest pakowanie się w wojnę lądową w Azji.

Kowalski chwilę poobserwował grę, gdy po chwili wyjął rewolwer i strzelił generałowi w twarz, zabijając go na miejscu. Adam wyjął też wtedy miecz i tak postanowił rozprawić się w walce wręcz z ludźmi generała. Walka jednak nie szła po myśli Kowalskiego, gdyż ci Minecraftowcy byli bardziej przeszkoleni w szermierce niż szeregowcy. W związku z tym Adam postanowił się wycofać - wybiegł z budynku a następnie uciekł z obozu. W lesie mężczyzna zgubił pościg, a następnie udał się do czekającego Stefana odebrać nagrodę. Po otrzymaniu złota Kowalski przebrał się ponownie w swoje ciuchy, nim wrócił z buta do domu. Było popołudnie. Klaudia i Epicki Rycerz byli już w mieszkaniu, gdy Adam wszedł do środka. Po krótkim odpoczynku Kowalski zdecydował udać się do rezydencji Gimpera po jakieś zlecenie. W drodze do Adama zadzwonił Isamu:

- (Adam) Halo?

- Kowalski, ktoś wczoraj zajebał Watażkę, mojego zaufanego porucznika. Wiesz coś o tym?

- Nie, nic, wcale.

- Hmm... No dobra. Przy okazji zgłoś się do mnie jutro, ktoś taki jak ty przyda mi się na jutrzejszej zadymie.

Isamu rozłączył się, a Kowalski dojechał do willi Działowego. Na miejscu Gimper obmyślił kolejny plan zemsty na Bremie. Bremu i jego ludzie mieli mieć spotkanie z Żółtymi Buźkami Skkf'a i to właśnie na tym spotkaniu Bremu miał wyzionąć ducha. Plan polegał jednak nie tyle na zabiciu Brema, ale i na oszczędzeniu Skkf'a - Gimper nie chciał się niepotrzebnie pakować w wojnę z kolejną sub-frakcją Minecraftowców. Tak więc Adam i paru Hajsowników pojechało na miejsce spotkania, którym była alejka w północno-wschodniej części miasta. Na miejscu Kowalski i ekipa zastali kilkunastu Minecraftowców, Skkf'a i Brema. Hajsownicy wraz z Adamem rozpoczęli ostrzał, starając się nie trafić w Skkf'a. Bremu widząc, jak jego ludzie padają, wzbił się w powietrze, ale Kowalski wystrzelił pojedynczy pocisk z M16'stki, trafiając w próbującego uciec Brema. Bremu spadł i upadł na beton, zaś Skkf niezraniony uciekł. Kowalski schował broń i udał się do leżącego Brema, a następnie rzekł:

- Wiesz co? Możesz myśleć, że to szaleństwo, ale ja wiem co to jest - TO JEST KOWALSKI!

- (Bremu) Ty jebany fraje-

Bremu nie dokończył myśli, gdyż Adam wyciągnął miecz i jednym cięciem uciął głowę Bremowi. Adam następnie dowiózł głowę Gimperowi jako dowód wykonania zlecenia. Po otrzymaniu sowitej nagrody Kowalski wrócił do domu, gdzie został już do końca dnia.

21 Czerwca, Piątek - Inspekcja[]

O poranku Adam pojechał do bazy Isamu po to zlecenie, o którym Kasprzyk mówił. Na miejscu Isamu wytłumaczył Kowalskiemu, że JP Armia zamierza zaatakować siedzibę Tibijczyków. Tibia miała zostać wyparta z Warszawy - taki był plan Isamu. Adam miał udać się na miejsce akcji z Nitro i trzema tuzinami Swaggerów i zabić lidera Tibijczyków, niejakiego Noobencjusza Wielkiego. Kowalski więc wraz z przydzieloną ekipą pojechał do bazy Tibii, którą okazała się być willa na obrzeżach miasta. Strzegło jej sporo fanów Tibii, ale niezrażeni JP Armiści na czele z Nitro i Adamem rozpoczęli szturm. Tibijczycy uzbrojeni jedynie w miecze i łuki nie mieli szans z bandytami. Po walce z rezydencji wyszło kolejnych parę Tibijczyków wraz z celem misji - Noobencjuszem Wielkim. Gość był uzbrojony w metalowe krzesło o zaostrzonych nogach, ale długo nie powalczył - Kowalski wystrzelił w typa całą serię z M16'stki. Po śmierci Noobencjusza i jego strażników JP Armia wycofała się, zaś Adam udał się do bazy Isamu po wynagrodzenie. Po otrzymaniu wypłaty Kowalski wrócił do domu. Na miejscu Epicki Rycerz podziękował za gościnę, po czym ruszył gdzieś na swym koniu.

"Ciekawy gość" - Pomyślał Adam. Kowalski stwierdził, że chyba będzie tęsknić za Rycerzem. Szczególnie za fragmentem, gdy Epicki chciał wykastrować jakiegoś kolesia. Kilkanaście następnych godzin Kowalski spędził w swoim domu. Nikt nie wydzwaniał, nikt nie pukał do drzwi. Klaudia wróciła ze szkoły akurat w momencie gdy się rozpadało. Adam nie mając innego pomysłu, udał się na spacer w ten deszczowy wieczór. Przechodził akurat obok psychiatryka, gdy zderzył się z gościem w masce i ubranym na wojskowo:

- (Adam) Hej, uważaj!

- To ty uważaj! Mam za sobą ciężki dzień! Jestem inspektorem sanitarnym i pracuję dla organizacji zajmującej się różnymi sprawami, mam więc swoje koneksje ty mendo!

- A czy ty wiesz, dla kogo ja pracuję?

- No, dla kogo?

- Dla grubych ryb tego miasta i nie tylko. Dla jakiej organizacji pracujesz?

- SCP Foundation, nawet ja do końca nie rozumiem co robią.

- Tia, jasne. Słuchaj, pójdę już sobie...

- Nie, zaczekaj! Czemu nie przeprowadzisz inspekcji razem ze mną? Cały dzień spędziłem z wariatami i chciałbym wreszcie porozmawiać z kimś normalnym! Pójdziesz więc ze mną?

- A czy aby na pewno to nie wbrew przepisom?

- Nikt nie musi wiedzieć. No chodź, zapłacę ci za dotrzymanie mi towarzystwa!

- No niech będzie...

Adam i inspektor, który wyjawił że jego imię to Freddy i że ma dwóch braci także pracujących dla SCP, weszli przez bramę na teren psychiatryka. Budynek na tle deszczu i wszechobecnego mroku wyglądał naprawdę złowrogo, ale Freddy stwierdził, że to tylko kolejna rutynowa inspekcja i nie ma się czym przejmować. Chyba jednak sam Freddy nie wierzył w swoje słowa, gdyż zaczął przeglądać swoje wyposażenie - i trochę tego było. Inspektor miał przy sobie strzelbę, karabin szturmowy, granatnik, pistolet, a nawet kuszę. Dziwny to był sprzęt jak na inspektora sanitarnego, ale Kowalski zdecydował się nie wnikać. Dwójka podeszła do frontowych drzwi, ale te okazały się być zamknięte. Freddy rzekł:

- Nie jesteśmy zbyt gościnni, czyż nie? Byłem umówiony, a tu drzwi zamknięte na amen. Niestety muszę dokonać tej inspekcji, bo inaczej wywalą mnie z roboty na zbity ryj.

Mówiąc to Freddy wyciągnął granatnik i strzelił w drzwi. Te jednak okazały się być pancerne, to też inspektor i Adam byli zmuszeni poszukać innego wejścia. Okrążyli budynek i znaleźli się w małym parku. Na dachu jednej z altan znajdowała się nie wiedzieć czemu apteczka, ale Freddy stwierdził, że "Zwinność już nie ta co kiedyś" i nie zamierza skakać jak debil na daszek po tę apteczkę. I tak nie była mu potrzebna, gdyż w końcu miała to być zwykła inspekcja. W jednej z altan inspektor i Adam znaleźli zabite deskami zejście do piwnicy. Deski z łatwością dały się rozwalić paroma kopniakami. Para następnie zeszła do podziemnego tunelu, gdzie po kilku krokach przywitał ich, ku szoku Adama, duch szkieletu. Freddy jednak nie wydawał się być zaskoczony:

- (Freddy) A! To pewnie dozorca. Cherlak z niego, pewnie dają tu słabo jeść. Trzeba zobaczyć stan zdrowia reszty pensjonariuszy.

- (Adam) Koleś, przecież to kurwa duch! Spadajmy stąd!

- Przecież obiecałeś mi, że będziesz ze mną na tej inspekcji, więc żadnego kroku w tył. Po za tym ten duch nic nam nie zrobił, więc po co się martwić?

Para szła więc dalej tunelem. Po drodze duch wyleciał z sufitu i gdy Freddy chciał go o coś zapytać, zjawa wleciała w ścianę bez słowa. Inspektor nie mógł się powstrzymać od komentarza:

- Mało rozmowny facet. Umie włazić w ściany i sufity, a gadać mu się nie chce. W takim razie musimy sami się obsłużyć.

Freddy i Adam wyszli z tunelu i znaleźli się na klatce schodowej. Budynek we wnętrzu wyglądał równie paskudnie co na zewnątrz - brak oświetlenia i nieotapetowane ściany. Szczęście że inspektor miał latarkę. Para poszła więc w górę klatki schodowej, ale wszystkie piętra była zamknięte, jednak według Freddy'ego nie było się co dziwić, gdyż "W końcu to zakład dla normalnych inaczej". Para doszła do ostatniego piętra, którym był strych. W pokoju znajdował się na podłodze narysowany pentagram. Inspektor stwierdził, że to musi być jakaś czarna msza, po chwili zaś zapytał się Adama, czy jeśli wejdzie w środek pentagramu to czy zamieni się w dynię. Kowalski radził mu tego nie robić, ale Freddy i tak wszedł na środek symbolu diabła. W tym momencie zaczął niewiadomo skąd grać utwór Beatlesów "Ob-La-Di, Ob-La-Da", zaś z bocznych pomieszczeń strychu zaczęli wychodzić pacjenci ośrodka na czworakach. Freddy podszedł do jednego z nich i rzekł:

- Dzień dobry panu, jestem inspektorem sanitarnym i-

Freddy nie dokończył, ponieważ pacjent zrzygał się na niego. Wkurwiony inspektor wyjął strzelbę i odstrzelił łeb pacjentowi. Inni pensjonariusze z miejsca rzucili się na inspektora i Adama, ci zaś nie mieli wyboru i zaczęli się bronić. Kowalskiemu nieźle szło, ale Freddy został parę razy ugryziony, podrapany i obrzygany. Na domiar złego przyleciały te kościste duchy, które zaczęły wlatywać w Adama i inspektora. Kowalski za każdym razem, gdy duch go "przelatywał", miał wrażenie pieczenia we wnętrzu swojego ciała. W końcu jednak wszyscy pacjenci padli, zaś duchy odleciały. Freddy wydawał się być wkurwiony - w końcu był ranny. Inspektor wyciągnął więc jakąś strzykawkę. Freddy wytłumaczył Adamowi, że w środku jest silny środek przeciwbólowy, czyli coś co powinno złagodzić wizytę w tym wariatkowie. Inspektor wbił sobie strzykawkę w żyłę i zadowolony wszedł wraz z Kowalskim do pomniejszej klatki schodowej znajdującej się na strychu. Klatka prowadziła na wieżyczkę. Para nie musiała tam iść, ale Freddy miał wrażenie, że znajduje się tam coś cennego. Schody były co prawda dziurawe, ale nie zrażony inspektor wszedł na górę i odkrył cały arsenał - amunicję do broni, jakie akurat miał przy sobie Freddy. Inspektor powiedziawszy, że "Te czubki" nie będą mieć nic na przeciw, wziął tyle amunicji, ile się dało, a następnie zeskoczył na sam dół klatki.

Przy lądowaniu było słychać, jak inspektorowi trzaska w kościach, ale Freddy stwierdził, że nic nie poczuł, więc ten środek przeciwbólowy musiał zadziałać. Para następnie zeszła ze strychu piętro niżej, gdzie wejście na piętro nie było już zablokowane, tak więc Freddy i Adam mogli w miarę spokojnie zwiedzać dalej ośrodek. Przywitało ich jednak więcej agresywnych pacjentów, z którymi para musiała się rozprawić. Po zabiciu pensjonariuszy inspektor odkrył w jednym z bocznych pomieszczeń dziurę w podłodze. W pokoju na dole, jak to Freddy opisał:

- Te zboczuchy urządziły sobie tutaj orgię. Że też muszę pracować w takich warunkach, kurwa mać!

Inspektor korzystając z przewagi wysokościowej, sprzątnął pacjentów w pomieszczeniu, nim on i Adam zeskoczyli piętro niżej. Po wyjściu z pomieszczenia para znalazła się w głównym hallu. Utwór Beatlesów znowu zabrzmiał, niektórzy wariaci dosłownie człapali po suficie, jakiś maniak walił głową w drzwi wyjściowe, inspektor rzucał tekstami z filmów i gier na lewo i prawo, no ogółem - czyste szaleństwo. A skoro o tekstach inspektora mowa, oto kilka przykładów:

"Lubicie sufit, więc na nim już zostaniecie!" - po przybiciu bełtami z kuszy do sufitu chodzących po nim pensjonariuszy.

"Mądrzy i oświeceni, teraz także martwi!" - po zabiciu pacjentów w bibliotece.

"Co za morda, prawie jak mu stryj Teodezjusz." - po zobaczeniu portretu diabła koło poczekalni.

"Mam wrażenie, że te granaty są jakieś wybrakowane." - po strzale z granatnika, po którym pocisk nie wybuchł.

"Hej, jest tam ktoś? Film chcę obejrzeć!" - po wejściu do małej sali kinowej.

"Ktoś tu nie umył rączek, będzie kara, ojojoj." - po wejściu do łazienki.

W końcu wszyscy pensjonariusze wąchali kwiatki od spodu, inspekcję więc można było uznać za zakończoną. Para odblokowała drzwi główne od środka i zanim wyszli, Freddy jeszcze rzekł:

- Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, hehe.

Na zewnątrz inspektor pisał coś w notatniku, mówiąc przy tym:

- Stan budynku w katastrofalnym stanie, obsługa przelatuje ludzi bez pozwolenia, na dodatek wszyscy pacjenci nie żyją, tak więc inspekcja do dupy, ale przynajmniej już weekend.

Nim para się rozdzieliła, Freddy wręczył Adamowi obiecaną gotówkę za dotrzymanie towarzystwa. Kowalski następnie w tym deszczu wrócił do domu.

22 Czerwca, Sobota - Pustka[]

Następnego dnia Adam udał się do rezydencji Gimpera po jakieś zlecenie. Na miejscu Tomasz powiedział Kowalskiemu, że to nie on, a Kolega Ignacy potrzebuje przy czymś pomocy. Adam zszedł więc do piwnicy, gdzie przebywał Ignacy wraz z paroma magami. Ignacy powiedział Kowalskiemu, że ostatnio jeden z adeptów zaginął w Pustce i Adam miał go poszukać. Magowie otworzyli więc portal i Kowalski, choć niepewnie, wszedł w ów portal. Pustka wyglądała...jakoś tako - niewielkie wyspy wiszące w przestrzeni kosmicznej, oprócz tego jakieś graty lewitujące tu i tam. Adam napatrzył się na ten dziwny wymiar, nim poszedł szukać adepta. Grawitacja działała tu nieco inaczej, także Kowalski skakał na paręnaście metrów. Skakał tak po tych wyspach, gdy natknął się na zaginionego adepta:

- (Adept) O, nareszcie! Ktoś się jednak o mnie martwił!

- (Adam) Tak, oczywiście. Chodź z mną, wydostanę cię stąd.

Mag i Kowalski zaczęli więc jak kangury skakać po wyspach z powrotem to portalu, ale po dotarciu na miejsce portalu już nie było. Adam zastanawiał się, co się stało, gdy wtem koło niego otworzył się inny portal, przez który przeszedł jeden z magów:

- (Mag) Panie Kowalski! Widzę że znalazł pan zaginionego adepta, ale trochę was nie było...

- (Adam) Nie było? O co ci chodzi, szukałem gościa tylko przez jakieś 20 minut! I gdzie się podział portal, którym tu przybyłem?

- Cóż, może tego panu nie mówiliśmy, ale w niektórych częściach Pustki czas działa inaczej niż w naszym wymiarze.

- Jak to? Czyli ile mnie nie było?

- Cały dzień panie Kowalski. Jest już niedziela.

- No ładnie. Klaudia musi się o mnie martwić. Ale gdzie portal którym tu przybyłem?

- Naszym magom nie starczyło sił na utrzymywanie go przez całą dobę, ale to chyba jasny i sensowny argument. Tak czy inaczej proszę za mną, nasz wymiar czeka.

Tak więc Adam, adept i mag wyszli przez portal z powrotem do normalnego świata.

23 Czerwca, Niedziela - Nie taki znowu rutynowy dzień[]

Na miejscu Ignacy przeprosił Adama za niemówienie o inaczej działającym czasie w Pustce, po czym wręczył Kowalskiemu trochę pieniędzy wraz z nawiązką za długą nieobecność. Adam następnie wrócił do domu do wielce zmartwionej Klaudii. Kowalski wszedł do domu i już w salonie został przywitany przez dziewczynkę:

- (Klaudia) Wujku Adamie! Dlaczego cię tak długo nie było? Boję się o ciebie!

- Cóż słodziaku, tak jak już kiedyś mówiłem, obowiązki wzywały.

- Lepiej niech więc te obowiązki nie wezwą cię jutro, bo jutro jest zakończenie roku szkolnego i chciałabym, żebyś był tam ze mną, bo wiesz wujku, ja się trochę stresuje...

- Spokojnie mało żabko, co by się nie działo, będę przy tobie.

Kowalski następnie spędził trochę czasu w domu, nim zdecydował się udać na miasto na małą wycieczkę. Przechodził akurat obok restauracji, gdy w jej środku Adam zobaczył Isamu w towarzystwie kilkuosobowej ochrony. Kowalski wszedł do budynku i zagadał Isamu:

- (Adam) Hejże panie Kasprzyk! Jak mija dzień?

- (Isamu) A... chujowo. Ciągle nie mogę się pozbierać po śmierci Watażki. Lubiłem typa, do dziś pamiętam jak zaprosił mnie na jedną z jego imprez. Było fantastycznie - alkohol, kobiety i muzyka. Nadal pamiętam ten utwór - "Push It To the Limit". Gość miał fioła na punkcie filmu "Człowiek z Blizną". Opowiadał mi, że to właśnie ten film wstrzyknął w niego ambicje, które to pozwoliły mu zostać porucznikiem JP Armii. Będę tęsknić za tym hedonistycznym skurwysynem...

- (Adam) Ta, oczywiście panie Kasprzyk. Pamiętaj jednak, że każda owca ma swoje grzeszki.

- (Isamu) Co chcesz przez to powiedzieć?

- (Adam) Chodzi mi o to, że Watażka był kryminalistą, tak jak ty i w sumie nawet ja.

- (Isamu) ...

- (Adam) Muszę już lecieć. Trzymaj się!

Kowalski wyszedł z restauracji i kontynuował spacer. Adam postanowił odwiedzić cmentarz by zobaczyć grób swojej matki. Na cmentarzu po odwiedzeniu grobu Kowalski już chciał wracać do domu, gdy wtem coś przykuło jego uwagę - na cmentarzu odbywał się pogrzeb, o ironio, Watażki. Dziwnym było, że Isamu nie brał udziału w ceremonii, ale Kasprzyk najwyraźniej wolał przeżyć śmierć przyjaciela nieco inaczej niż inni. Ksiądz i kilkudziesięciu JP Armistów stało nad grobem Watażki. Adam podszedł bliżej i to był błąd - jeden z bandziorów rozpoznał Kowalskiego:

- (JP Armista) Ej, chłopaki! To ten skurwiel co zaciukał Watażkę!

- (JP Armista 2) Pierdolec zabił mi brata dwa tygodnie temu! Na niego!

I bandyci wyciągnęli spluwy. Kowalski wyratował się ucieczką, lecz dwie kule trafiły go w plecy. Adam próbując przezwyciężyć ból, doczłapał się do szpitala Hajsowników, gdzie znajomi mu już lekarze opatrzyli jego rany. Kowalski wrócił do domu, gdzie po krótkim odpoczynku ktoś do niego zadzwonił. Adam odebrał:

- (Adam) Halo?

- Hejka, tu Szpukowy Duch! Chciałbym ci podziękowajta za tę ostatnią robotę.

- Trochę się z tym spóźniłeś...

- Ta, wiedziajta o tym, ale muszę jakoś zacząć te rozmowa. Mam dla ciebie kolejne zlecenie. Moi ludzie przyjedziajta po ciebie za minut parę, bądże gotów.

Po kilku minutach pod dom Adama podjechał czarny jeep. Kowalski wszedł do owego samochodu, który następnie zawiózł Adama na jakiś odgrodzony plac na północnym wschodzie miasta. Gdy Adam wyszedł z auta, przywitał go samotny Ghoster:

- (Ghoster) Witam panie Kowalski, zgaduję że nie wiesz, po co tu jesteś.

- Oczywiście że nie wiem ośle, o co chodzi?

- Chodzi o to, że mój szef chce cię zobaczyć w akcji. Jest na dachu i obserwuje nas w tej właśnie chwili.

- Zaraz, o co chodzi?

- Chodzi o to panie Kowalski, że masz przetrwać atak. Szef ma głupie pomysły, gdy jest pijany, ale ten jest zaprawdę oryginalny.

- Jaki kurwa znowu atak?!

- Atak mój i innych Ghosterów. Postaraj się zginąć z godnością panie Kowalski, bowiem igrzyska śmierci czas zacząć!

Ghoster sięgnął po Desert Eagle, lecz Adam był szybszy i strzelił zabójcy prosto w twarz z rewolweru. Zaraz z budynku wybiegło paru następnych Ghosterów. Kowalski szybko zlikwidował zabójców za swoimi plecami, po czym Adam wziął Deagle'a i schował się za samochodem. Walka trwała parę dłuższych chwil, zabójcy mieli pistolety, jeden gość miał nawet strzelbę automatyczną, lecz Kowalskiemu udało się przetrwać atak. Gdy zabójcy leżeli martwi, Adam spojrzał w górę i zobaczył cieszącego się Szpukowego Ducha:

- (Adam) KURWA SZPUKOWY, CO TO MIAŁO ZNACZYĆ!?

- Panie Kowalski, jakoś żywajta, więc powinieneś być szczęśliwy! Ja w każdym razie jestem szczęśliwy, bo od dawna nie widziajta takiego przedstawienia! Oto twoja wypłata!

I Szpukowy Duch zrzucił z dachu kilka plików banknotów jako zadośćuczynienie za ryzykowanie życia. Adam, choć wściekły, wziął pieniądze po czym wrócił na piechotę do domu, by tam spędzić już resztę dnia.

24 Czerwca, Poniedziałek - Nagły zwrot sytuacji[]

To był dzień końca roku szkolnego. Adam ubrał się w najlepszy garniak jaki znalazł w szafie, po czym pojechał wraz z Klaudią do szkoły na ceremonię. Trwało to z dwie godziny, w tym czasie nic niezwykłego się nie zdarzyło, żadnej strzelaniny ani masakry, co jak na życie Adama Kowalskiego od czasu powrotu z wojny zdawało się być cudem. Kowalski po ceremonii odwiózł Klaudię z powrotem do domu, przebrał się w normalne ciuchy, po czym udał się na spacer po mieście. Adam w pewnym momencie usłyszał strzały, udał się więc w ich kierunku. Okazało się, że na przecznicy trwała walka Tarczowników Roja z żołnierzami Kolektywu Populi. Kowalski schował się za latarnią uliczną i obserwował przebieg starcia. W pewnym momencie do akcji włączył się van, z którego wyszedł nie kto inny niż sam Patryk "Rojo" Rojewski. Rojo zauważył Adama kryjącego się za latarnią i nawet go rozpoznał:

- (Rojo) Hej, przecież to sam pan Kowalski! Dawaj brachu, pokażmy tym cieciom na co stać zajebistych Tarczowników!

Adam nie widząc innego wyjścia, włączył się do walki. Kowalski podszedł do Roja, wyjął Deagle'a i zaczął strzelać do żołnierzy Kolektywu. Po paru minutach walki żołnierze Populi wycofali się, a Rojo zaczął w akcie wiwatu strzelać w powietrze i krzyczeć:

- TAK SIĘ KURWA ROBI MORDOR NAJDROŻSI PRZYJACIELE!

Gdy emocje opadły, Rojo podziękował Kowalskiemu za pomoc i wręczył mu plik banknotów. Adam zadowolony z kolejnej wypłaty wrócił do domu. Minęło spokojnie kilka godzin, nikt nie wydzwaniał ani nie pukał do drzwi. Pod wieczór jednak ktoś zadzwonił do Kowalskiego. Mężczyzna odebrał i usłyszał po drugiej stronie swojego przyjaciela Michała:

- (Adam) Halo?

- (Michał) Słuchaj stary, ci bandyci u których mam dług, są przed moim domem i chyba próbują się tu dostać! Dzwoniłem już na policję, ale trochę to potrwa nim tu dotrą! Mieszkasz dość blisko mnie, więc może ty mógłbyś coś zrobić. Pamiętasz jeszcze chyba gdzie mieszkam, tak? Mokotów, Służew 14. Proszę cię, przyjedź szybko bo ina-

*Przerwało rozmowę*

Adam nie marnując czasu wskoczył do samochodu i podjechał pod dom Michała. Bandyci którzy tam byli, okazali się być JP Armistami. Kowalski wyjął karabin M16 i zaczął strzelać do bandziorów. Po szybkim i sprawnym zlikwidowaniu zagrożenia Adam wpadł do domu Michała przez wyważone drzwi i zobaczył swojego przyjaciela i jego żonę leżących na podłodze w kałuży krwi. Kowalski podbiegł do nich i przykucnął przy ciałach. Żona Michała już nie żyła, a sam Michał był bliski śmierci. Adam nie był wstanie przełknąć możliwość utraty przyjaciela tak krótko po śmierci własnej matki:

- (Adam) O Boże Michał! Nie umieraj mi tu, proszę cię!

- (Michał) Na ratunek... już za... późno...

- Nie mów tak. Słuchaj, szpital nie jest tak daleko, może jeszcze jest-

- Nie przyjacielu... Chcę się tylko spotkać... z żoną po drugiej stronie... Ale muszę cię poprosić o jedno... Zaopiekuj się Klaudią... masz moje pozwolenie na włączenie jej do swojej rodziny... jako twoja córka... Przyrzeknij że będziesz ją chronił.

- Będę dla niej ojcem tak samo jak ty. Jeszcze coś przyjacielu?

Michał nic już więcej nie powiedział. Umarł w ramiona Kowalskiego. Adam po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł w oczach łzy. Co gorsza, na zewnątrz pojawiła się policja. Kowalski nie miał już ochoty na bawienie się w dobrego obywatela. Nie po tym co się właśnie stało. Adam wyszedł frontowymi drzwiami uzbrojony w M16'tkę. Nim policjanci ogarnęli o co chodzi, Kowalski zaczął ostrzał. Dwóch policjantów zginęło, czterech padło rannych na glebę. Jeden gliniarz pomimo kilku pocisków w jelicie próbował z pistoletu ustrzelić Adama, na co ten dobił go strzałem w głowę. Kowalski wszedł do samochodu i odjechał nim pojawiło się więcej policjantów. Adam przetarł łzy i przyrzekł sobie, że dotrzyma słowa i zaopiekuje się Klaudią... Ale najpierw rozprawi się z JP Armią.

Kowalski pojechał do bazy Isamu. Strażnik przy wjeździe nie chciał wpuścić Adama na teren placówki, ale szybki luj ogłuszacz skutecznie zmienił nastawienie bandziora. Kowalski wszedł do budynku i udał się do biura Isamu. Kasprzyk siedział tam i wyraźnie nie był zadowolony z niespodziewanej wizyty Adama. W pokoju znajdowało się kilku elitarnych żołnierzy JP Armii, którzy jak tylko zobaczyli Kowalskiego z bronią, sami wycelowali w mężczyznę. Na widok agresywnej postawy Adama Isamu wstał i rzekł:

- Co ty kurwa robisz?

- (Adam) Wiesz, po co przyszedłem. Twoi ludzie zabili mojego przyjaciela, więc teraz chcę zemsty.

- (Isamu) Ty jebany śmieciu, teraz już wiem, że to ty klepnąłeś Watażkę! Początkowo nie chciałem wierzyć moim szeregowcom, że ty jesteś za to odpowiedzialny, ale jednak otworzyłem swój umysł i teraz wszystko stało się jasne. Myślę, że czas zakończyć naszą współpracę. Do Egzekutora z nim!

W tym momencie jeden z żołnierzy stojących za Adamem uderzył Kowalskiego kolbą w głowę. Adam stracił przytomność. Nasz bohater obudził się nieco później w pomieszczeniu wyglądającym na kotłownię. Kowalski siedział przywiązany do drewnianego krzesła i w momencie odzyskiwania przytomności mężczyzna słyszał, jak ktoś grubym głosem mówi do niego:

- Obudź się i zabłyśnij panie Kowalski, obudź się i zabłyśnij...

Adam otworzył oczy i ujrzał przed sobą JP Armistę, ale nie takiego zwykłego JP Armistę - gość miał na twarzy maskę hokejową i czarne rękawice, a także coś co wyglądało na zaschnięte plamy krwi na koszuli. Gość przedstawił się:

- Witamy z powrotem w świecie żywych panie Kowalski. Mówią na mnie Egzekutor i to ja jestem odpowiedzialny za wywieranie strachu na społeczeństwie. Jeśli czytałeś gazety, to pewnie słyszałeś, jak znaleziono kolesia bez oczu i jąder, albo jak innego biednego skurwiela policja znalazła rozsmarowanego po całym budynku. Cóż, nie chcę być nieskromny, ale to właśnie są moje dzieła i zasługi. To ja trzymam w garści to miasto i to ja sprawiam, że ludzie się boją zadzierać z JP Armią. Ty panie Kowalski, jesteś tylko moją następną ofiarą. Szef chciał zrobić z ciebie porządny przykład, więc zrobię, co w mojej mocy, by media bały się nawet powiedzieć, w jakim stanie znaleziono twoje zwłoki. Najpierw jednak mała rozgrzewka.

Mówiąc to, Egzekutor chwycił kij baseballowy ze stołu i jął uderzać Adama tu i tam, raz w twarz, raz w krocze, raz po żebrach. Kowalski wiedział, że jeśli zginie, Klaudia zostanie sama, więc musiał być silny. Egzekutor skończył obijać Adama i już chciał podnieść obcęgi, by zabawić się w dentystę, gdy wtem leżący na stole telefon zadzwonił. Egzekutor odebrał go. Okazało się, że Egzekutor obiecał wcześniej paru chłopcom z JP Armii opowiedzieć o swoich dokonaniach, więc sesja tortur musiała zostać na pewien czas przerwana. Gdy Egzekutor wychodził z kotłowni, zawołał jeszcze do Adama:

- Tylko nigdzie nie odchodź słoneczko!

"Słoneczko? Co kurwa!?" - pomyślał Adam. Egzekutor wyszedł z pomieszczenia, a Kowalski został sam na krześle. Adam rzecz jasna nie chciał czekać, aż ten psychol tu wróci i dokończy robotę, to też Kowalski zaczął się siłować z więzami. Po paru dłuższych chwilach Adam zdołał się uwolnić. Pozostało jeszcze opuścić ten budynek. Na stołach leżały przeróżne narzędzia tortur, od kijów baseballowych, przez skalpele i noże na toporach skończywszy. Kowalski wziął jeden kij i topór, po czym wszedł z kotłowni. Wyglądało na to, że przywlekli go do jakiegoś motelu, a na zewnątrz się rozpadało. Korytarze budynku były patrolowane przez JP Armistów, a jako iż Adam nie miał przy sobie broni palnej, opcja siłowego przebicia się do wyjścia odpadała. Pozostało skradanie się. Kowalski podszedł po cichu do jednego z bandytów i roztrzaskał mu czaszkę baseballem, innemu strażnikowi Adam odrąbał głowę toporem. Kowalski w ten sposób zdobył rewolwer i pistolet maszynowy Mac10. Dalej Kowalski zaczął regularną strzelaninę z bandytami.

Motel był słabo oświetlony, Adam więc nie miał problemu z robieniem zasadzek na JP Armistów - Kowalski krył się w cieniu i gdy ktoś podchodził, strzelał. W ten czy inny sposób Adam zabił 3 tuziny bandziorów. Adam zbliżał się już do wyjścia, gdy usłyszał muzykę dochodzącą zza jednych drzwi. Kowalski podszedł i przyłożył ucho do owych drzwi. Oto co usłyszał:

- ...I tak właśnie zdechnął ten frajer.

- Tak, rzeczywiście brutalne, ale jeśli chcecie zobaczyć prawdziwy hardcore, zejdźcie do kotłowni gdy już skończę z Kowalskim.

Adam poznał ten gruby głos - to był Egzekutor. Kowalski pomyślał, że zrobi przysługę Warszawie, jeśli zabije tego chorego skurwysyna, to też Adam otworzył drzwi i strzelił w radio grające muzykę, przez które nikt w pomieszczeniu nie usłyszał całego zamieszania w motelu. Pokój okazał się być barem. Wszyscy w pomieszczeniu po wyłączeniu muzyki skierowali swój wzrok na Adama. Wśród zebranych był Egzekutor, który zdjął maskę. Gość miał ogromną bliznę na twarzy, przez którą był ślepy na jedno oko. Adam rzekł:

- Myślałeś że mnie masz, ale prawda jest taka, że to ja mam ciebie!

- (Egzekutor) A więc się wydostałeś? Szkoda, miałem nadzieję że cię oskóruję na żywca, ale twoje truchło też mi wystarczy. Na niego chłopaki!

I wszyscy JP Armiści w pomieszczeniu zaczęli ostrzał. Kowalski rzucił się w bok i kopnął stół, tworząc prowizoryczną osłonę. Dalsza strzelanina nie była większym problemem - Kowalski zdjął wszystkich bandytów, zaś w samego Egzekutora Adam władował w tors z pół magazynka pistoletu maszynowego. Egzekutor padł na kolana, choć najwyraźniej był zadowolony z zadanych mu obrażeń - gość był masochistą. Adam podszedł do umierającego psychopaty:

- (Adam) Ten dzień nie należał do udanych, czyż nie?

- (Egzekutor) Jeb się! Jak myślisz, co się stanie dalej, co? Pogrzebią cię w dziurze zaraz obok mojego grobu! Będziesz mi ssać pałę w piekle ty pierdolony-

Egzekutor nie dokończył, gdyż Adam uderzył go w szyję, po czym podniósł z podłogi i rzucił nim o skrzynkę z bezpiecznikami. Kowalski następnie otworzył ową skrzynkę i wepchnął do środka głowę Egzekutora, po czym pociągnął za wajchę w środku skrzynki. Poszły iskry, w pomieszczeniu zaczęło raz za razem gasnąć światło, aż po chwili głowa Egzekutora eksplodowała. Gość padł na glebę z rozwaloną i przysmażoną czaszką. Adam przyjrzał się zwłokom swojego niedoszłego oprawcy i na odchodne rzekł:

- Miłego dnia...Słoneczko.

Kowalski następnie opuścił bar, a po chwili sam motel. Na parkingu znajdowały się białe BMW JP Armii. Adam wszedł do jednego z samochodów i grzebaniem pod kierownicą uruchomił auto. Kowalski następnie podjechał pod bazę Isamu by odebrać swój samochód. Zadzieranie z JP Armią trzeba było przełożyć na później, gdy już Adam zdobędzie jakichś sojuszników. Kowalski na wejściu na teren bazy ogłuszył ciosem w twarz tego samego strażnika co wcześniej, po czym wsiadł do swojego auta i odjechał do domu. W mieszkaniu Klaudia już spała, sam Adam zaś stwierdził, że o śmierci jej rodziców powie jutro rano. Kowalski na razie musiał odpocząć.

25 Czerwca, Wtorek - Bohemian Rhapsody[]

Rano Adam z wielkim bólem serca opowiedział Klaudii o tym, co się wczoraj stało. Tak jak Kowalski przewidywał - dziewczynka rzuciła się w jego ramiona i wybuchnęła płaczem. Minęło tak kilka dłuższych chwil, nim Klaudia się uspokoiła. Adam poprzysiągł jej, że JP Armia zapłaci za to. Kowalski wiedząc też, że Isamu najpewniej wie gdzie Adam mieszka, poradził Klaudii, że gdyby ktoś chciał się dostać do domu i to nie byłby wujek Adam, dziewczynka ma się schronić pod łóżkiem a gdyby nadarzyła się okazja, uciec z domu. Adam następnie pojechał do willi Gimpera poprosić o ochronę - w końcu Kowalski trochę już pracował dla Tomasza i ten mógłby w podzięce udzielić mu pomocy. W drodze do rezydencji Isamu zadzwonił do Adama:

- (Adam) Halo?

- (Isamu) Kowalski ty jebany śmieciu! Ty dymany w pizdę lachociągu! Najpierw Watażka, teraz Egzekutor!? Długo kurwa nie pożyjesz! Jesteś trupem Kowalski! TRUPEM KURWA!

- Tak tak, już to kiedyś słyszałem, trzym się panie Kasprzyk.

I Adam rozłączył się. Kowalski dojechał do willi Gimpera i na miejscu poprosił Działowego o ochronę. Gimper zgodził się, ale tylko na lekkie zabezpieczenie - przed domem Adama miało w samochodzie pilnować terenu dwóch ludzkich żołnierzy Hajsowników. Dla Kowalskiego to wystarczyło. Adam opuścił willę i pojechał na przejażdżkę po mieście, licząc na znalezienie czegoś ciekawego. I nie mylił się - sklep jubilerski w centrum był właśnie rabowany przez JP Armistów. Kowalski zaparkował w uliczce i zakradł się bocznymi drzwiami do środka sklepu. Część bandytów plądrowała gabloty z biżuterią, pozostali stali na czatach i pilnowali zakładników. Adam ukrył się za ladą i zastanawiał się właśnie, jak podejść do sytuacji, gdy wtem usłyszał dialog pomiędzy jednym z zakładników i bandytami:

- (Zakładnik) Możecie wziąć ile chcecie, ale i tak zostaniecie złapani! Możecie nosić te chusty, ale te czerwone czapki i tak zdradzają, że jesteście z JP Armii!

- (Bandyta 1) Cholera, ma rację. Co robimy?

- (Bandyta 2) Jeśli nie chcemy zwiększać heatu wokół naszego gangu, trzeba pozbyć się świadków.

Kowalski wiedział, że dłużej nie może zwlekać. Adam wyjął Mac10 i zaczął ostrzał. Dwóch bandytów padło, nim pozostali się zorientowali, co jest grane. Doszła do strzelaniny. Adam uważając na zakładników, likwidował po kolei JP Armistów, aż został jeden, który zdecydował się poddać. Kowalski podszedł do bandyty:

- (Bandyta) Spokojnie stary, masz mnie.

- (Adam) Racja, mam cię i wiesz co? Będziesz moją wiadomością dla Isamu.

Mówiąc to, Kowalski podniósł obrzyn, który miał jeden z poległych JP Armistów, po czym chwycił za ramię bandytę i wsiadł wraz z nim do swojego samochodu. Adam następnie podjechał pod bazę Isamu, wysiadł z JP Armistą z auta i rzekł do bandyty:

- Powiedz swojemu szefowi, że Adam Kowalski wysyła pozdrowienia.

Mówiąc to, Kowalski strzelił z obrzyna prosto w jaja bandyty, po czym wsiadł z powrotem do samochodu i odjechał. Adam wrócił do domu i po pewnym czasie otrzymał telefon od Isamu:

- (Adam) Halo?

- (Isamu) Myślisz cwelu że rządzisz w tym mieście? Gówno prawda, to ja kurwa jestem tym co pociąga za sznurki!

- Otrzymałeś więc moją wiadomość? To dobrze, bo następne jaja, który zostaną odstrzelone, to twoje!

I Adam rozłączył się. Minęło parę godzin. Pod wieczór Kowalski zdecydował się na kolejny wypad na miasto, tym razem na piechotę. Wędrując odkrył coś, co wydawało się być kolejnym napadem - gość w fioletowym stroju napastował kobietę w zaułku. Adam zdecydował się zainterweniować - Kowalski podszedł po cichu za plecy bandyty i ogłuszył go ciosem w potylicę. Uratowana kobieta zamiast podziękować, uciekła. Adam zaraz dowiedział się dlaczego - Kowalski odwrócił się i zdążył zobaczyć kolejnego typa w fioletowym wdzianku, nim ten ogłuszył go ciosem w twarz. Adam obudził się przywiązany do krzesła w pomieszczeniu wyglądającym na salon - tam kanapa, tam telewizor. Najdziwniejsze jednak było to, że były tam różnorakie instrumenty - pianino, bębny i perkusja, gitara i dzwon. W pomieszczeniu stało też kilku typa w fioletowych strojach. Wśród nich była znajoma twarz - Vincent Fazbear, którego Adam poznał w restauracji kilkanaście dni wcześniej:

- (Adam) Fazbear? O co tu chodzi?

- (Vincent) Chodzi o trzy rzeczy panie Kowalski - po pierwsze, mów mi Purple Guy, po drugie ostatnio założyłem gang zwany "Fioletową Ekipą", a po trzecie przeszkodziłeś moim ludziom w akcji.

Adam próbował wytłumaczyć Vincentowi, że tylko bawił się w dobrego obywatela, ale Purple Guy kazał mu się uciszyć. Vincent następnie rzekł, iż wie kim Adam jest i że chciałby skorzystać z jego usług. Zanim jednak doszło do negocjowania stawki, Purple Guy popatrzył się w okno przez chwilę, po czym podszedł do pianina, na którym następnie zaczął grać i śpiewać:

- Czy to prawdziwe życie? Czy to tylko fantazja? Tracę grunt pod nogami, nie ma ucieczki od rzeczywistości. Otwórz swe oczy, spójrz w niebo i zobacz... Ja jestem tylko biednym chłopcem, nie potrzebuję współczucia, bo jestem taki że łatwo przychodzi, łatwo odchodzi, trochę wyniosły, trochę nieśmiały. Gdziekolwiek powieje wiatr, nie ma dla mnie znaczenia... Nie ma...

Kowalski próbował ułożyć w głowie to, co właśnie widział i słyszał. Do piosenki dołożyli się inni ludzie w pokoju, którzy zaczęli śpiewać i korzystać z instrumentów:

- Mamo, właśnie zabiłem człowieka, przystawiłem broń do jego głowy, pociągnąłem za spust, teraz on nie żyje... Mamo... Życie dopiero co się zaczęło, a ja już wszystko zaprzepaściłem.

Dopiero wtedy Adam zdał sobie sprawę, że ci goście śpiewają "Bohemian Rhapsody". Kontynuując:

- Mamo! Nie chciałem żebyś zaniosła się płaczem... Jeśli nie wrócę jutro o tej porze, żyj dalej, żyj dalej... Jakby nic się nie wydarzyło...

- Za późno, mój czas nadszedł, przechodzą mnie dreszcze, ciało boli cały czas... Żegnajcie wszyscy, muszę już iść, muszę zostawić was wszystkich i stawić czoła prawdzie... Czoła prawdzie...

- MAMO! Gdziekolwiek powieje wiatr... Nie chcę umierać, czasem chciałbym się w ogóle nie urodzić!

- Widzę czyjąś drobną sylwetkę.

- Scaramouche, scaramouche, będziesz robił fandango!

- Grzmoty i błyskawice tak bardzo bardzo przerażają mnie!

- Galileo!

- GALILEO!

- Galileo!

- GALILEO!

- GaLiLeO figaro MAGNIFICOOOOOO!

- Ale ja jestem tylko biednym chłopcem i nikt mnie nie kocha.

- ON JEST TYLKO BIEDNYM CHŁOPCEM Z BIEDNEJ RODZINY, OSZCZĘDŹCIE GO OD TYCH POTWORNOŚCI!

- Łatwo przyszło, łatwo poszło, czy mnie puścicie?

- Bis-mil-lah, NIE, NIE PUŚCIMY CIĘ!

- Puśćcie go!

- Bis-mil-lah, NIE, NIE PUŚCIMY CIĘ!

- Puśćcie go!

- Bis-mil-lah, NIE, NIE PUŚCIMY CIĘ!

- Puśćcie mnie!

- NIE PUŚCIMY CIĘ!

- Puśćcie mnie!

- NIE PUŚCIMY CIĘ!

- Puśćcie mnie!

- NIE PUŚCIMY CIĘ-E-E-E-E-E!

- NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE!

- O mamma mia, mamma mia, mamma mia puśćcie mnie!

- Belzebub diabła już wyznaczył mi, mi, MIIIII!

- A więc myślisz że możesz mnie ukamienować i napluć w oko! A więc myślisz że możesz mnie kochać i pozwolić mi skonać! Och skarbie, nie rób mi tego skarbie! Po prostu muszę się wydostać, muszę się stąd wydostać!

- Nic się naprawdę nie liczy, każdy to przejrzy na oczy. Nic się naprawdę nie liczy, nic się naprawdę nie liczy dla mnie... Gdzie tylko powieje wiatr...

Wreszcie uderzono w dzwon i utwór się skończył. Kowalski nie wiedział co myśleć. Dopiero wtedy odwiązano go i powiedziano, żeby wracał do domu i jutro spodziewał się telefonu w sprawie pierwszego zlecenia. Adam wrócił z buta do domu, by tam przywitać się jutro z kolejnym dniem.

26 Czerwca, Środa - Po złej stronie torów[]

W południe Kowalski otrzymał omówiony telefon od Purple Guy'a. Adam pojechał do domu należącego do rodziny Fazbear'ów, który także służył za bazę Fioletowej Ekipy. Na miejscu Vincent przedstawił Kowalskiemu głównodowodzących gangu. Liderem był rzecz jasna sam Vincent Fazbear. Vice-liderem był brat Vincenta, Jeremy. Głównym porucznikiem był Rudolf Afton. Pozostałymi porucznikami byli Quentin, Jednooki, Roy, Mike, William i Garry. Oprócz tego były tak z 3 setki zwykłych żołnierzy. Co do zlecenia trzeba było przejąć pociąg wyładowany bronią. Adam pojechał tam wraz z Vincentem i Roy'em. Na stacji, na której był pociąg, było sporo policjantów i trochę wojskowych. Kowalski miał złe przeczucia co do atakowania stróż prawa i żołnierzy, lecz Vincent rzekł, że już za późno na odwrót.

Zaczęła się strzelanina. Adam walczył z wojskowymi, a z racji iż sam był żołnierzem, wreszcie miał okazję do stanięcia twarzą w twarz z równym przeciwnikiem (Z równym wrogiem walczył już w czasie akcji w kamieniołomie, ale ciii...). Walka nie do końca szła po myśli Kowalskiego i spółki - Adam został trafiony w nogę, Purple Guy dostał kulą w żebro, a Roy w wyniku postrzału stracił palec u lewej dłoni. Mimo to wszyscy strażnicy po jakimś czasie gryźli już glebę, można więc było na spokojnie dobrać się do pociągu... Ale nie do końca. Pociąg bowiem ruszył znienacka. Adam i Vincent zdążyli wdrapać się na dach owego pociągu, lecz Roy z odstrzelonym palcem nie miał tyle szczęścia. Kowalski i Purple Guy zostali więc sami. Pociąg nabierał prędkości w czasie gdy Adam i Vincent szli po dachu w kierunku frontu pociągu. Kurtka Purple Guy'a fajnie powiewała na wietrze, trochę jak kamizelka Freddie'go Mercury'ego w teledysku do "Breakthru". Wreszcie dwójka bohaterów dotarła do przodu pociągu.

Adam i Vincent weszli do środka, ogłuszyli maszynistę i zatrzymali pociąg pośrodku lasu. Purple Guy wezwał przez telefon swoich ludzi, żeby ci podjechali jakoś przez ten las i przetransportowali broń do bazy, Adam zaś zabandażował ranę na swojej nodze. Po 25 minutach Fioletowa Ekipa przyjechała w półciężarówkach pick-up i załadowała broń na pojazdy. Wszyscy się następnie zmyli do rezydencji Fazbearów zanim przyjechała policja. W bazie Purple Guy zapłacił Adamowi za pomoc w przejęciu broni, po czym Kowalski wrócił do domu. Nieco później ktoś znów zadzwonił do Adama. To był Gimper:

- (Adam) Halo?

- (Gimper) No siema Kowalski, co powiesz na kolejne zlecenie?

- No jasne, o co chodzi?

- Przyjedź do mojej willi to zobaczysz.

Adam pojechał więc do rezydencji Działowego. Na miejscu okazało się, o co chodzi:

- (Gimper) A więc panie Kowalski, może ci tego nie mówiłem, ale nie wszyscy Hajsownicy są tak lojalni jak mogło by się tobie wydawać. Niektórzy po prostu nie znają się na hajsach, jeśli wiesz, co mam na myśli. Niedawno moi ludzie odkryli lokalizację obozu tych "złych" Hajsowników. Miejsce to leży w lesie. Moi żołnierze są już gotowi rozprawić się z tą zarazą. Czekamy tylko na ciebie panie Kowalski.

Adam pojechał więc na kraniec lasu, gdzie czekali Hajsownicy szykujący się do ataku na obóz zdrajców. Po dotarciu Kowalskiego Hajsownicy ruszyli. Po kilkunastu minutach ekipa doszła do obozu "tych złych" Hajsowników. Obóz był odgrodzony palisadą, ale dla Adama i załogi nie była to żadna przeszkoda. Krótko po dotarciu na miejsce zaczęło się natarcie. Wrodzy piesełoludzie padali jak muchy. Wreszcie pozostał tylko jeden zdrajca, który zaczął jęczeć:

- Ale ja nic nie zrobiłem! Ja tylko zalajkowałem mema, który wydawał mi się śmieszny!

Jego tłumaczenie się jednak nic nie dało - zdrajca został pochwycony przez Hajsowników i zabrany z lasu, sam obóz zaś został podpalony. Kowalski dziwił się trochę, że frakcja Gimpera posuwa się to takich kroków tylko dlatego, że ktoś coś źle kliknął w internecie, ale co zrobić - takie czasy. Po powrocie do willi Gimpera Adam po otrzymaniu wypłaty zapytał się jeszcze Działowego:

- (Adam) A co się stanie z tym piesełoczłekiem, co się poddał?

- (Gimper) Trafi do więzienia dla Hajsowników. Tam nauczy się na swoich błędach i któregoś dnia może doczeka się rozgrzeszenia i unbana.

Kowalski następnie wrócił do domu, gdzie został już do końca dnia.

27 Czerwca, Czwartek - Izak[]

O poranku Adam pojechał na wycieczkę. Przejeżdżając obok parku koniec Kowalski zobaczył w owym parku dziwną scenę - gość w fioletowym stroju kucał przy facecie mającym na sobie tylko bieliznę. Adam zaparkował i zbliżył się. Okazało się, że fioletowy gość to Rudolf, a nagi faciu to Purple Guy. Po szybkiej konwersacji okazało się, że Vincent poprzedniego wieczoru by uczcić przejęcie broni, wybrał się do klubu nocnego na alkoholowo-narkotykową orgię. Jedyne co pamiętał to to, że imprezował szalenie do utworu "Don't Stop Me Now" i obudził się bez ubrań w parku, a Rudolf odnalazł go jako pierwszy. Kowalski nie mając tu wiele do zrobienia, wrócił do samochodu i wrócił do domu. W mieszkaniu Adam postanowił obejrzeć telewizję. W TV w wiadomościach mówiono o tym, iż pewna grupa mieszkańców stolicy ma dość brutalnych strzelanin na porządku dziennym i założyli swoistego rodzaju straż obywatelską. Cóż, może byli nawet potrzebni, patrząc na to, co się działo w mieście od powrotu Kowalskiego z Syrii.

O 14:00 Adam otrzymał anonimowy telefon od gościa, z którym miał się spotkać pod umówionym adresem w zaułku. Kowalski pojechał więc tam i poszedł za budynek. Nie minęła chwila a zaraz obok ucha Adama przeleciała kula. Kowalski w odruchu kucnął i wyciągnął broń, zza muru zaś wyszedł sam Piotr "Izak" Skowyrski. Izak przemówił:

- Zrobiłem to specjalnie. Zazwyczaj nie pudłuję.

- (Adam) Co to kurwa miało być!?

- Mały test przyjacielu, mały test. Pewnie się zastanawiasz, po co tu jesteś.

- Zgaduję że w ramach jakiegoś zlecenia.

Adam nie mylił się - Izak potrzebował Kowalskiego do (rzecz jasna) odpłatnej misji. Chodziło o skok na konwój NTK. Najemnicy przewozili od czasu do czasu różne dobra dla banku i dość powiedzieć, że Izak połasił się na trochę złota. Kowalski w zamian za małą część pieniędzy z napadu miał w ataku uczestniczyć. Adam pojechał więc na miejsce zasadzki, by tam znaleźć parunastu CS'owców. Plan by prosty - gdy furgonetka z pieniędzmi miała przejeżdżać przez ulicę, van z zaułku miał rąbnąć w bok pojazdu i zatrzymać konwój, dalej trzeba było wysadzić drzwi furgonu i zabrać tyle ile się da. Gdy konwój przejeżdżał, van uderzył w bok furgonetki i tak jak plan przewidywał, konwój zatrzymał się. W skład owego konwoju wchodziły jeszcze dwa SUV-y z żołnierzami NTK będących tu w razie wsparcia, ale dla CS'owców wspieranych przez Adama nie byli oni poważnym zagrożeniem. Po zajęciu się ochroną CS'owcy podłożyli C4 na drzwiach furgonu i wysadzili je. Dwójka strażników w środku pojazdu nie stanowiła wyzwania dla ekipy. CS'owcy następnie pootwierali skrzynki w środku furgonetki i zmyli się, zanim przyjechała policja. Adam oczywiście dostał swoją część.

Kowalski po akcji wrócił do domu, po drodze kupując w kiosku gazety. W mieszkaniu Adam poczytał co nieco i oto co zobaczył:

- W Ugandzie powstał sequel do legendy afrykańskiego przemysłu filmowego - "Kto zabił kapitana Alexa".

- W Japonii odnaleziono dwójkę kryminalistów, którzy uciekli z San Francisco 50 lat temu. Zeznawając mówili o wyspie, której nie ma nawet na mapach.

- Straż obywatelska ruszyła na ulice Warszawy czyścić miasto ze złoczyńców. Dopiero co zaczęli a już są oskarżani o nadmierną brutalność.

Po przeczytaniu gazet Kowalski trochę odpoczął. Pod wieczór dostał telefon, znowu od Izaka. Izak kazał Kowalskiemu spotkać się w tym samym miejscu co ostatnio. Adam nie mając lepszego pomysłu, pojechał na miejsce zobaczyć o co znowu Piotrowi chodzi. W zaułku podenerwowany Izak opowiedział na szybko że jego żona, Paulina, została porwana przez jakichś gości ubranych na wojskowo i przedstawiających się jako "Imperialna Armia Nowej Polski" - goście ponoć chcieli obalić aktualny rząd. Kowalski skumał tych typa jako tych militiamanów, z którymi napadł na kasyno, o ironio, należącego do CS'owców. Wracając - Imperialiści zażądali okupu za uwolnienie Pauliny, ale jako iż CS'owcy znają lokalizację, w której Imperialiści przetrzymują żonę Izaka, Skowyrski zdecydował się na szturm. Adam miał rzecz jasna w ataku uczestniczyć. Przed wyruszeniem na miejsce Izak ostrzegł Kowalskiego, że jeśli Paulinie spadnie choć włos z głowy, Skowyrski osobiście wykastruje Adama. Tak zachęcony do sukcesu Kowalski ruszył na miejsce natarcia.

Miejsce, w którym przetrzymywano Paulinę, było jakąś ruderą na rubieżach miasta. Krótko po dotarciu Adama na miejsce CS'owcy zaczęli atak. Imperialiści bronili się dzielnie, ale przeszkoleni CS'owcy wraz z Kowalskim w miarę szybko zdobyli budynek. Na ostatnim piętrze jeden z Imperialistów wziął Paulinę za zakładniczkę. Kowalski wycelował i strzelił. Kula na całe szczęście trafiła gościa w głowę, Paulinie zaś nic się nie stało. Po strzelaninie kapitan CS'owców dowodzący akcją poinformował Adama, że powie Izakowi o dobrze wykonanej robocie, po czym kapitan wręczył Kowalskiemu pieniądze za dobrze wykonaną misję ratunkową. Adam zadowolony z kolejnej wypłaty wrócił do domu, by przywitać się z kolejnym dniem.

28 Czerwca, Piątek - Wspomnienia[]

W porze obiadowej Gimper zadzwonił do Adama. Tym razem o dziwo nie chodziło o zlecenie, ale o "bliższe poznanie się". Kowalski pojechał do willi Działowego i w salonie zobaczył ładną biesiadę. Gimper oczywiście przy honorowym miejscu objadał się różnymi wykwintnymi potrawami. Tomasz dał znać Adamowi żeby się dosiadł. Kowalski usiadł więc przy stole i Gimper zaczął opowiadać o starych dobrych czasach:

"W marcu 2015 była taka akcja, że Rock chciał przejąć Jutuby. Uwięził więc mnie, Ignacego i dowództwo Hajsowników i JP Armii. Ja i Ignacy się jednak wydostaliśmy i spotkaliśmy się z Isamu i Nitrem. We czwórkę dopadliśmy do Rocka i nakłoniliśmy... Przepraszam, JA nakłoniłem Roja do wciśnięcia przycisku na głowie Rocka. Pan Skała eksplodował, a gdy się odrodził, przeprosił nas za całą dramę."

"W czerwcu 2015 Bunny Kou przywołała armię Królikoczłeków - pół ludzi, pół królików. Uwięziła cały Richzone i Rocka, lecz Rojowi na szczęście udało się wydostać i uwolnić resztę z nas. Samą Bunny Kou następnie wykończył Isamu, a zagrożenie ze strony Królikoczłeków zostało zażegnane, chociaż... Podobno te uszaste kurwy nadal się gdzieś kryją."

"W maju 2016 Cały Richzone rzucił się na Hajsowników. Minęło parę tygodni walk pomiędzy mną a siłami Izaka, Isamu, Mandzia i Roja, aż w końcu odkryliśmy lokalizację ich bazy. W decydującym starciu okazało się, że za wszystkim stoi Stuu, który miał dość bycia wyśmiewanym na grupie Hajsowników i w tym celu zmanipulował umysłami pozostałych członków Richzone. Koniec końców wszystko dobrze się skończyło, po za jednym - końcowa bitwa była NAPRAWDĘ krwawa. Gdybyś to zobaczył Kowalski, pewnie poczułbyś się jakbyś znowu był w Syrii - ciała Hajsowników dosłownie zalegały ziemię. Jeden z administratorów nawet powiedział, że jeśli tak ma wyglądać zwycięstwo, to woli nie myśleć, jak wyglądałaby porażka."

"Krótko po Wielkiej Bitwie w lipcu 2016 Richzone mnie zdradził, zaś dotychczasowa grupa Hajsowników została usunięta. Z pomocą Ignacego wyruszyłem więc na prawie samotną wyprawę przeciwko moim przyjaciołom. W końcu okazało się, że za wszystkim stoi mój własny pieprzony ojciec, kumasz? MÓJ WŁASNY KURWA TATA MNIE ZDRADZIŁ! Co więcej, ojciec próbował przejąć kontrolę nad moim ciałem za pomocą jakiejś czarnej magii, choć Ignacy na szczęście ocalił sytuację. Nie mniej mój tata wciąż tam jest gdzieś w moim umyśle i tylko czeka, aż przejmie nade mną kontrolę."

"Mówiąc o moim ojcu, wreszcie w czerwcu 2017 zapadłem w krótkotrwałą śpiączkę, której przyczyną był mój tata próbujący ponownie przejąć kontrolę nad moim ciałem. Musiałem więc przebić się przez wszystkie części mojego umysłu, nim mogłem pozbyć się tego śmiecia z mojej głowy, ale tak jak mówiłem - jestem pewien, że ojciec wciąż czeka gdzieś w odmętach mojej głowy... wciąż czeka...wciąż czeka by mi dojebać."

Gimper w końcu skończył swoje nostalgiczne wywody i zwolnił Adama do domu. Po drodze do mieszkania Kowalski postanowił wstąpić do sklepu kupić jedzenie. Przy sklepie jednak Adam spotkał znajomą twarz - Leopolda, od którego Kowalski na zlecenie Szpukowego Ducha ukradł broń. Leopold również rozpoznał Adama:

- (Leopold) Ty pierdolcu zakurwiony! To ty mi podjebałeś broń! Gadaj zaraz gdzie ją trzymasz bo inaczej-

- (Adam) Spokojnie brachu, to nic osobistego. Zrobiłem to na zlecenie Szpukowego Ducha. Kojarzysz go?

- Ta... Coś słyszałem. Gość ma plantację winogron na wschód od miasta. Pewnie tam jeden z jego ludzi będzie wiedział, gdzie trzymają moją broń. Chodźmy więc!

- Zaraz, że MY?

- Tak, MY. jeśli pójdziesz ze mną, w nagrodę cię nie rozpierdolę.

- Dla mnie brzmi spoko.

Para wsiadła więc do samochodu Adama i pojechali na ową plantację. Po drodze Leopold opowiedział trochę o swojej przeszłości. A dużo się działo w jego krótkim życiu - uciekł z więzienia, zadarł z nie tymi co trzeba, doprowadził do katastrofy samolotu a nawet podróżował w czasie. Para wreszcie dotarła na miejsce. Plantacja była dobrze chroniona, lecz Leopold nie chciał zawrócić. Rozpoczęła się strzelanina. Ghosterzy mieli przy sobie M16'stki, strzelby bojowe i Desert Eagle', ale Leo i Adam przebijali się dalej. Kowalski przy okazji wziął trochę amunicji od trupów. Wreszcie został ostatni Ghoster, który zdecydował się poddać. Początkowo nie chciał powiedzieć, gdzie trzymają broń, lecz Leopold tak go okładał klawiaturą, że gość zdecydował się jednak puścić trochę prawdy. Broń znajdowała się w magazynie w północno-zachodniej części miasta. Leopold postanowił, że uda się tam wraz z braćmi. Adam podwiózł pod owy magazyn Leo, który już w drodze zadzwonił po kolei do swoich braci po pomoc. Na miejscu Leopold podziękował Kowalskiemu za wsparcie w akcji, sam Adam zaś odjechał do swojego domu.

Jeszcze tego samego dnia Kowalski usłyszał w telewizji, jak w omawianym magazynie znaleziono z 30 ciał, które wszystkie zidentyfikowano jako członków Ghosterów. Leopold i jego bracia mieli więc chyba dobry dzień. Adam pooglądał jeszcze trochę telewizję, nim zdecydował się położyć do łóżka.

29 Czerwca, Sobota - Zadyma na cmentarzu[]

W nocy Kowalski miał sen, w którym widział swoją matkę. Adam obudził się. Była 2:03. Kowalski dla ukojenia nerwów postanowił pojechać na cmentarz po raz kolejny zobaczyć grób mamy. Mężczyzna wyszedł cicho z domu i pojechał na cmentarz. Była piękna gwieździsta noc. Adam wszedł na teren cmentarza. Po drodze minął jakiegoś zadowolonego gościa machającego bliżej niezyntedyfikowanym przedmiotem w ręku i gadającego sam do siebie - "Udało się, udało się!". Adam zignorował go i po krótkich poszukiwaniach znalazł grób swojej rodzicielki. Postał dłuższą chwilę nad grobem, gdy wtem ktoś dotknął jego ramienia. Kowalski szybko odwrócił się i wyjął broń. Ku swojemu zdziwieniu Adam ujrzał gościa w stroju bojowym i masce. To był Freddy, inspektor sanitarny, facet z którym Kowalski "zwiedzał" tamten nawiedzony psychiatryk:

- (Adam) Jezu Chryste! Freddy, czy to ty?

- Tak, to ja przyjacielu. Co ty tu robisz o tej porze?

- To samo ja chciałem ciebie zapytać. Odwiedzam grób mojej matki, a ty?

- Cóż, to skomplikowane. Zaraz po tej akcji w wariatkowie pojechał na urlop zwiedzać zamek, ale w owym zamku byli ich właściciele, co nie powinni żyć od ładnych kilkuset lat i doszło do "małej" sprzeczki. Trochę postrzelałem i w ogóle. W tym zamku były jakieś teleporty. Światełka migały w powietrzu i dotknąłem jednego z nich i tak przeniosłem się do Arabii. Było tam kolejne światełko, którego też dotkąłem i przeniosłem się z powrotem do zamku, ale jakieś kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Spadłem i zginąłem.

- Zaraz, że ZGINĄŁEŚ?!

- Na to wyglądało, ale tak z 5 minut temu obudziłem się tu w grobowcu i stał przede mną jakiś typ machający jakimś chujostwem w powietrzu. Zanim mogłem o cokolwiek zapytać, facet się zmył. Muszę jednak powiedzieć, że powrót do świata żywych to było ciekawe uczucie. Głowa co prawda napierdala mnie jak w środę, kiedy myślę że jest jeszcze poniedziałek, ale ogółem nieźle się czuję. Pochowali mnie nawet w moim mundurze i z bronią, czuję się więc iście zaszczycony takim bogatym pochówkiem. I właśnie, tak sobie myślę, że skoro jestem na cmentarzu, to mógłbym odwiedzić grób mojej babci Hermenegildy. Pójdziesz ze mną? Zapłacę ci jak ostatnim razem!

- Cóż, skoro już mówisz o pieniądzach...

I tak oto para poszła na grób babci Freddy'ego, ale najpierw trzeba było znaleźć kwiaty, którymi można by było ozdobić owy grób. Przy wejściu na cmentarz stała jakaś zgarbiona postać, której wcześniej nie było gdy Adam tu wchodził. Kowalski i Freddy podeszli do postaci i inspektor chciał się jej zapytać, czy ma jakieś kwiaty na sprzedaż. Postać, którą okazała się być starsza kobieta, nic nie rzekła, tylko uderzyła Freddy'ego w twarz. Inspektor kontratakował strzałem ze strzelby w kobietę, tak że ta odleciała do tyłu. Freddy dodał:

- Nie pozwalam się dotykać bez pozwolenia. Żebyś była chociaż ładna i młodsza.

Para chciała kontynuować szukanie kwiatów, gdy wtem podszedł do nich kolejny starszy dżentelman. Facet podobnie jak kobieta uderzył inspektora, na co inspektor go zastrzelił. Chwilę później na Adama i Freddy'ego ruszyła spora grupa agresorów. Dopiero wtedy para zdała sobie sprawę, że oni wszyscy są martwi. Ten gość, co wskrzesił inspektora, musiał pałać się nekromancją na szeroką skalę. Freddy i Kowalski, nie mając wyboru, zajęli się umarlakami. Gdy wszyscy już leżeli tak jak powinni leżeć, Freddy stwierdził, że obejdzie się bez kwiatów i mogą pójść odwiedzić grób babci bez żadnego prezentu. Adam, który chciał mieć już tę noc za sobą, zgodził się z tym. Po krótkich poszukiwaniach para znalazła grób babci inspektora. Freddy przykucnął przy grobie i w tym momencie podszedł do nich kolejny zombiak, który zwymiotował na grób Hermenegildy. Wkurwiony Freddy zastrzelił go i poprzysiągł, że odpłaci tym nieumarłym frajerom za zdewastowanie granitowego nagrobku babci, który kosztował aż 5 tysiaków. Zanim para ruszyła dalej, Freddy rzekł:

- Mój wujek, Romek, także jest tu pochowany i zapewne też wstał z grobu. Nigdy go nie lubiłem, ale być może uda mi się z nim dogadać, by pomógł nam w rozgonieniu tej nieumarłej hołoty. Problem polega na tym, że nigdy nie jestem w stanie sobie przypomnieć, gdzie leży ten staruch.

Tak więc Adam i Freddy ruszyli na poszukiwanie grobu wujka Romka. Po drodze zabijali od czasu do czasu pojawiających się zombiaków. I mieli nawet przy tym trochę zabawy, szczególnie inspektor - "A podobno cmentarz to takie spokojne i ponure miejsce" - rzekł w pewnym momencie Freddy. W końcu para odnalazła niewielką kryptę, w której powinien spoczywać Romek. Nie było go jednak w grobie, za to była tam kamizelka kuloodporna, którą (jeśli wierzyć Freddy'emu) wujek Romek dostał od ciotki na swoje 50'siąte urodziny. Sam inspektor nie wiedział, na co mu się przyda w walce z zombie, ale i tak ją założył. Freddy następnie stwierdził, iż czas rozprawić się z naczelnikiem cmentarza. Przed budynkiem w środku cmentarzyska kręciło się sporo nieumarłych, ale nie stanowili dla pary większego problemu. W samym budynku z sufitu zwisały oskórowane zwłoki, co mówiło o sporej niegościnności naczelnika, ale Freddy nie zamierzał się wycofywać. Nie po obrzyganiu grobu jego babci.

Adam i inspektor weszli do środka i przywitał ich naczelnik tak samo martwo-żywy jak inni "mieszkańcy" cmentarza. Kowalski i Freddy zaczęli ostrzał i po paru chwilach naczelnik padł. W środku budynku znajdowały się także urny, które zawierały w sobie, ku lekkiemu zdziwieniu pary, złote monety. Freddy wziął połowę monet jako rekompensatę za straty fizyczne i moralne, drugą połowę zaś wziął Adam jako wypłatę za pomoc inspektorowi. Para doszła już nieniepokojona do wyjścia z cmentarza i tam się pożegnali. Kowalski jadąc do domu myślał sobie - "Gangsterzy, Piesełoludzie, magowie a teraz nieumarli. Ciekawe co jeszcze mnie spotka, kultyści?". Po dojechaniu do mieszkania Adam położył się spać po tej jakże ekscytującej nocy.

Następnego dnia rano Kowalski pojechał do willi Gimpera po jakieś zlecenie. Na miejscu Działowy faktycznie miał dla Adama jakąś misję, po której briefingu Kowalski poczuł lekkie deja'vu odnośnie swoich myśli z poprzedniej nocy. Otóż w Polsce (I nie tylko w niej) od 2000 roku działa kult zwący się Bractwem Dynii. Ci goście znani są z noszenia na głowach hallowenowych dynii i porywania ludzi, których później składają w ofierze swojemu bóstwu zwanym "Wielką Dynią". Jakieś satanistyczno-słowiańskie pierdolenie, ale nie o tym. Kult ma różne źródła utrzymania i jednym z nich jest handel narkotykami. Niedawno Bractwo Dynii ukradło od Hajsowników jedną z dostaw "memów" i Gimper chciał ją z powrotem. Hajsownicy wiedzą, gdzie kultyści trzymają skradziony towar, Adam miał więc tylko pojechać tam, zabić każdego śmiecia pilnującego dóbr, a następnie odwieźć memy pod wskazany adres. Kowalski odstawił więc swój samochód do mieszkania, a na miejsce przechowywania memów pojechał taksówką. Był to zaułek gdzieś w gorszej części miasta. Półciężarówki z memami pilnowali kultyści uzbrojeni w rewolwery i pistolety maszynowe Skorpion, ale dla Kowalskiego nie stanowili oni większego wyzwania.

Po ustrzeleniu wszystkich kultystów Adam spostrzegł, że jeden z nich, choć podziurawiony, jeszcze żyje. Kowalski podszedł bliżej:

- (Kultysta) Ty nie wiesz co robisz! Wielka Dynia pożre twoją duszę!

- (Adam) Interesujące. Czy jeszcze ci mówili, że księżyc jest zrobiony z sera?

- Pożałujesz tego scaramouche...

- Jakbym gdzieś to już słyszał. Słodkich snów zjebie.

I Adam dobił kultystę strzałem w głowę. Kowalski następnie wsiadł do półciężarówki z memami i pojechał pod wskazany adres. Na miejscu Adam otrzymał od Hajsownika nagrodę pieniężną. Kowalski zadowolony z otrzymanej wypłaty wpadł do baru coś wypić. Pił w samotności, gdy wtem do baru wszedł Henry wraz z dwoma JP Armistami. Adam spojrzał na nich i rzekł:

- Wracasz po więcej?

- (Henry) A jakżeby inaczej!

W tym momencie Henry i jego przydupasy otworzyli ogień do Kowalskiego. Adam przeskoczył przez bar i korzystając z tej oto osłony, zdjął najpierw bandytów, a następnie Henry'ego. Henry jeszcze dogorywał, lecz Adam dobił go strzałem w głowę. Kowalski następnie zmył się do domu, nim przybyła policja. Adam spędził w mieszkaniu resztę dnia.

30 Czerwca, Niedziela - Grunwald 2019[]

W południe do Kowalskiego ktoś zadzwonił. Adam odebrał telefon:

- (Adam) Halo?

- Siemanko panie Kowalski. Po tej stronie Blowek!

- Zaraz, kto?

- No Blowek, król polskiego Youtube'a! Słyszałem już o tobie i chciałbym cię nająć do pewnej akcji.

- Cóż, jeśli kasa się zgadza, to słucham uważnie.

- Wiedziałem, żeś porządny ziom! Sprawa wygląda tak - moja frakcja Czerwonych Pająków jest w stanie wojny z Zielonymi Creeperami Reziego. Ustaliliśmy, że decydująca bitwa kończąca ten konflikt odbędzie się na polach na południe od miasta. Ty będziesz tam jako swoistego rodzaju maskotka mojej armii. Za jakąś godzinę moi ludzie po ciebie przyjadą. Bądź gotów.

Godzinę później Minecraftowcy spod czerwonej bandery przybyli na koniach pod dom Kowalskiego. Sam Adam nie wiedział, czy powinien się czuć dumny z faktu, że będzie "reprezentował" armię, ale to był chyba dobry znak. Znak, że Kowalski nabiera popularności i chwały. Adam po krótkiej podróży dotarł na miejsce bitwy. Obie armie szykowały się do starcia. W pewnym momencie do Czerwonych Pająków przyjechało nieliczne poselstwo od Zielonych Creeperów. Jeden z Minecraftowców Reziego zszedł z konia i przemówił do Blowa:

- Rezi, wielki lider Zielonych Creeperów, wzywa twój majestat panie na bitwę śmiertelną. Aby męstwo wasze, którego wam jak widać brakuje, podnieść, Rezi śle wam te dwa nagie miecze.

W tym momencie jeden z ludzi Reziego wbił w ziemię parę mieczy. Blowek nie mógł się powstrzymać od komentarza:

- A to pyszałki...

- (Adam) A ty kto, Jurand ze Spychowa że tak się obrażasz na takie błachostki? Gdyby ci zwyzywali matkę, to byłoby coś, ale dwa nagie miecze?

Blow kazał się zamknąć Kowalskiemu. Dopiero po chwili się uspokoił. 15 minut później doszło do bitwy. Adam obserwował ze wzgórza całe starcie. Nie wyglądało to kolorowo - najpierw natarła kawaleria, później do akcji włączyli się piechurzy, którzy przebiegli po zwłokach swych wrogów. Była to iście bitwa zwierząt - ciosy mieczem odcinały całe kończyny, rozpruwały czaszki, przebijały organy. Pod wieczór bitwa wreszcie dobiegła końca. Starcie zakończyło się pyrrusowym zwycięstwem Czerwonych Pająków - pole było zasłane tysiącami ciał zabitych Minecraftowców z obydwu frakcji. Kowalski za samą obserwację tej masakry dostał należytą zapłatę od Blowka. Adam wrócił do domu, gdzie po krótkim odpoczynku postanowił pojechać na miasto na małą wieczorną wycieczkę. Jeździł tak aż gdzieś pod blokowiskiem Kowalski ujrzał tę całą straż obywatelską - goście w maskach przeciwgazowych pałowali jakiegoś JP Armistę. Pomimo iż Adam był w stanie wojny z JP Armią, postanowił zareagować - wysiadł z samochodu i wycelował w strażników z rewolweru. Jeden ze strażników zareagował:

- (Strażnik) A ty co kurwa, trzymasz z tymi bandytami?

- (Adam) Nie do końca, ale nie podoba mi się sposób, w jaki przestrzegacie prawa. Przestańcie tego typa bić, a nikt nie zginie.

W odpowiedzi strażnicy wyjęli broń i zaczęli ostrzał. Adam skrył się za koszem na śmieci i nie mając wyboru, zlikwidował strażników po szybkiej strzelaninie. Gdy strażnicy padli, Kowalski podszedł do obitego JP Armisty:

- (Adam) Jesteś cały?

- (JP Armista) Mniej więcej, chociaż parę żeber to mam napewno złamanych... Hej, zaraz, też to słyszysz?

W oddali dobiegały odgłosy puzonów (Taki instrument). Puzony grały coraz bliżej i bliżej, aż w końcu do ich dźwięku doszły słowa - "Orę pole, łyse pole, ale mam już plan! Pomalutku, bez pośpiechu, wszystko zrobię sam!". Wreszcie zza jednego z bloków wyszli... Nie, to nie mogli być oni... A jednak...to byli niesławni Bracia Pierdolec!

- (Bracia Pierdolec) TU NA RAZIE JEST ŚCIERNISKO, ALE BĘDZIE SAN-FRAN-CIS-CO!

Głos braci znanych też jako po prostu Bracia Ugolec rozbrzmiewał po osiedlu w akompaniamencie puzonów akokalipsy. Adam stwierdził że dość już dzisiaj zobaczył, tak więc razem z JP Armistą wsiadł do swojego samochodu i prędko odjechali. Po drodze Kowalski odstawił JP Armistę przy jakiejś melinie, a sam wrócił do domu. To był z pewnością niezły dzień.

1 Lipca, Poniedziałek - Nygga the Killer[]

Nowy miesiąc, nowy dzień. Nic szczególnego się nie działo aż do południa. Wtedy też do Adama zadzwonił Gimper:

- (Adam) Halo?

- Kowalski kurwa! Jedź do mojej willi w te pędy! Jakieś psychopatki atakują mnie!

- Dobra panie Działowy, zaraz tam będę.

Nie tracąc czasu, Kowalski wsiadł do auta i pojechał do rezydencji Gimpera. Na miejscu Adam zastał willę Działowego atakowaną przez zabójczynie, te same które dni wcześniej zaatakowały konwój, który eskortował Adam. Kowalski wyjął zabraną z domu M16'stkę i zaczął strzelaninę. Kilkanaście trupów później Kowalski dotarł do budynku. W środku Hajsownicy i Gimper toczyli dramatyczną walkę z zabójczyniami. Adam włączył się do walki i dzięki jego pomocy udało się pokonać napastniczki. Jedna tylko zabójczyni przeżyła, choć leżała na podłodze z ranami postrzałowymi. Gimper podziękował Kowalskiemu za pomoc, wręczył mu sowitą nagrodę pieniężną, po czym dodał, że ocalała zabójczyni zostanie przesłuchana w celu dowiedzenia się, kto odpowiada za ten zuchwały atak. Działowy jeszcze mówił pod nosem o tym, iż trzeba będzie zwiększyć ochronę, sam Adam zaś opuścił willę i pojechał na przejażdzkę.

Tak się złożyło, iż Kowalski mijał zaułek, w którym znajdowało się paru Tarczowników Roja. Adam zatrzymał się i podszedł do stojącego w zaułku Tarczownika:

- (Tarczownik) A ty to gdzie?

- (Adam) A pozwiedzać bym chciał. Jestem Adam Kowalski tak po za tym.

- O! Pan Kowalski, ten słynny freelancer! Przepraszam za ewentualną zniewagę. Czego szukasz?

- Chciałbym się dowiedzieć, czego pilnujecie.

- Nic takiego, nasz sklep z bronią. Jeśli chcesz, możesz tu zrobić zakupy.

- Z chęcią skorzystam.

Kowalski zszedł do piwnicy, gdzie znajdował się istny arsenał Tarczowników. Adam za pieniądze zdobyte przez te wszystkie dni kupił amunicję do swoich broni i kamizelkę kuloodporną. Przy zakupie kamizelki sprzedawca nie mógł się powstrzymać od komentarza:

- Kevlar, dobry wybór! Nie żeby coś, ale ja i moi kumple kiedyś ubieraliśmy takie kamizelki i strzelaliśmy do siebie nawzajem z pistoletów. Dobre czasy! Kiedyś nawet palneliśmy do kolegi z obrzyna, koleś poleciał do tyłu aż miło! Kiedy jednak nie wstawał przez dłuższą chwilę, dopiero wtedy pomyśleliśmy o wezwaniu karetki... Dobre czasy mimo wszystko!

Po zakupach Kowalski wrócił do domu i odstawił wszystkie swoje bronie do schowka, a sam pojechał do lasu zażyć trochę świeżego powietrza. Adam zaparkował samochód i poszedł na spacer po leśnej drodze. Niewiadomo skąd po pewnym czasie potężnie się zamgliło, powodując trochę nieprzyjemne uczucie i aurę tajemniczości. Kowalski widząc tylko na kilkanaście metrów stwierdził, iż czas chyba wracać do domu. Już chciał zawrócić, gdy wtem z mgły wyłoniła się sylwetka. Był to gruby i wysoki facet. Gość był nagi nie licząc paru bandaży w losowych miejscach i zniszczonej maski świni na głowie. Co gorsza, facet miał w dłoniach piłę łańcuchową. Po zobaczeniu Adama gość odpalił piłę i ryknął:

- PIGGSY BĘDZIE SSAĆ TWOJE FLAKI!

Kowalski wiedząc, że wszystkie swoje bronie zostawił w domu, nie miał innego wyboru niż uciekać. Adam biegł i biegł, a Piggsy pomimo swojej otyłości całkiem nieźle nadążał za mężczyzną. Wreszcie Kowalski dobiegł do swojego samochodu, wsiadł do niego i odpalił go. Adam wcisnął gaz do dechy i widząc za sobą tego psychopatę, Kowalski zmienił swój plan. Adam zawrócił i potrącił Piggsy'ego. Po tym Kowalski zaczął jeździć po ciele psychopaty w te i wewtę. Po kilku przejechaniach Piggsy'ego Adam czując, iż unieszkodliwił nagiego wariata z piłą, wrócił do domu. Mgła w tym czasie zdążyła już zejść niemal całkowicie. W mieszkaniu Kowalski przysiągł sobie, iż teraz wszędzie będzie jechał z bronią. Tak na wszelki wypadek.

Nieco później Adam otrzymał telefon od Gimpera w sprawie ostatniego ataku. Zabójczyni po krótkim acz ostrym przesłuchaniu wyśpiewała wszystko co wiedziała. Ten zuchwały atak był sprawką lidera NTK - Nyggi the Killera, prawdziwe imię - Sebastian Wysocki. Atak był odwetem za zniszczenie przechowywalni rakiet, którą rozwalił Kowalski na zlecenie Gimpera. Działowy miał plan - Adam miał zacząć pracować dla Nyggi i jednocześnie opowiadać o jego planach Gimperowi. Ot, taki podsunięty zdrajca. Problem polegał na tym, iż trzeba było najpierw się skontaktować z Nyggą. Adam nie miał innego wyboru, niż czekać, aż to Wysocki sam spotka się z Kowalskim, a bacząc na sławę Adama, mogło to nastapić już niedługo. I o wilku mowa - Nygga the Killer nieco później zadzwonił do Kowalskiego:

- (Adam) Halo?

- Panie Kowalski! Dużo o tobie słyszałem i tak sobie myślę, że mógłbyś wykonać dla mnie parę robótek. Dobrze płacę!

W dalszej rozmowie Nygga powiedział, że mieszka w rezydencji na przedmieściach na północ od miasta. Mając adres, Adam pojechał tam. W drodze Kowalski zadzwonił do Gimpera powiadomić go o skontaktowaniu się z Nyggą. Działowy był conajmniej zachwycony. Po dotarciu na miejsce Adam ujrzał przed sobą wspaniałą rezydencję, jeszcze większą niż ta u Gimpera. Kowalski wjechał na teren willi i wszedł do środka odprowadzony przez najemników z NTK. W biurze na piętrze głównego salonu przebywał sam Nygga the Killer. Gość wyglądał jak Kaen w teledysku do "Mów mi D.ave", z tym że garnitur był czarny a kapelusz w stylu bardziej na mafioza niż na alfonsa. Nygga po zobaczeniu Kowalskiego rzekł widocznie zadowolony:

- Siamanko panie Kowalski! Usiądź że, nie jesteś w końcu moim zakładnikiem ale moim gościem!

*Adam siada na krześle przed biurkiem*

- (Nygga) Zastanawiasz się pewnie o jakie zlecenia mi chodzi. Otóż jak pewnie wiesz Warszawa jest podzielona na wzajemnie się zwalczające frakcje - nie ma dnia bez strzelaniny czy mniej lub bardziej udanego zamachu na czyjeś życie. Ja chciałbym to zmienić. Może i jestem terrorystą, ale mam pewne ideały. Jednym z tych ideałów jest pokój w stolicy. Tak się składa że wiemy, gdzie zbierają się niedobitki Minecraftowców od świętej pamięci Brema. Chcę, byś tam pojechał z paroma moimi chłopakami i dobił tych frajerów.

Tak więc Kowalski opuścił rezydencję i swoim samochodem wraz z trzema żołnierzami NTK pojechał na plac na wschodzie miasta, by tam rozprawić z tym, co zostało z Niebieskich Potworów Brema. Była tam spora gromada Minecraftowców, ale trochę ołowiu wraz z paroma dobtrze rzuconymi granatami rozwiązało problem przeludnienia. Po powrocie do willi Nyggi i odebraniu wypłaty Adam wrócił do domu, gdzie został już resztę dnia.

2 Lipca, Wtorek - Dużo się dzieje[]

W nocy Kowalskiemu śniło się, że jest porywany. Gdy się obudził, okazało się, że naprawdę został porwany! Adam ocknął się i momentalnie wyczuł, że siedzi na krześle i jest przywiązany. Była jeszcze noc. W ciemnym pomieszczeniu przez znajdujące się po lewej okno Kowalski dostrzegł, że jest na cmentarzu. "Coś ostatnio za często tu zaglądam" - pomyślał Adam. Najgorsze jednak było to, co znajdowało się przed Kowalskim - jakiś wysoki gość w czarnym płaszczu i kapeluszu siekał tasakiem ludzkie zwłoki leżące na stole. Adam próbował się jakoś oswobodzić, lecz psychol usłyszał to i się obrócił. Gość wyglądał paskudnie. Już zaczął iść w stronę Kowalskiego, gdy wtem w drzwiach za Adamem stanęli dwaj Hajsownicy, którzy bronili domu Kowalskiego. Hajsownicy otworzyli ogień i przedziurawiony psychopata padł. Hajsownicy następnie odwiązali Adama i wytłumaczyli co i jak - rozwiązywali właśnie sudoku, gdy ten psychopata wszedł niezauważenie do domu Kowalskiego przez okno i wyszedł wraz z wciąż spiącym Adamem, kórego następnie zapakował na swoją pół-ciążarówkę. Dopiero wtedy Hajsownicy go zauważyli i postanowili śledzić.

Psychopata wykorzystywał kaplicę na cmentarzu jako swoją "bazę operacyjną". Kowalski miał być następną ofiarą tego zwyrola, lecz Hajsownicy w porę wkroczyli do akcji. Hajsownicy następnie odwieźli Adama do domu. Kowalski upewnił się, że wszystkie drzwi i okna są pozamykane, nim poszedł spać. O poranku do Adama zadzwonił Nygga the Killer z propozycją kolejnego zadania. Kowalski pojechał więc do rezydencji Wysockiego. Na miejscu Nygga wyjaśnił iż szykuje atak na zbrojownię Hajsowników i Adam będzie w tym uczestniczył. Kowalski pojechał więc na miesjce wraz z oddziałem najemników NTK. Kowalski jechał sam w swoim samochodzie, mógł więc bez przeszkód zadzwonić do Gimpera i powiadomić go o ataku:

- (Gimper) Halo?

- (Adam) Działowy, nie jest dobrze. Właśnie zmierzam z pachołkami NTK do twojej zbrojowni w Wawerze. Wyślij tam tyle ludzi ile zdołasz!

- Jasne jasne. Jak będziesz na miejscu, postaraj się nie zabić zbyt wielu moich, dobrze?

Po dotarciu do zbrojowni Adam i NTK zostali przywitani przez kilka sporych oddziałów Hajsowników. Kowalski specjalnie trzymał się na tyłach by nie zabić ani jednego z żołnierzy Gimpera. Po zażartej strzelaninie wszyscy najemnicy NTK padli, Kowalski zaś wrócił do Nyggi powiadomić go o nieudanym ataku. W biurze Nyggi Adam rzekł do swojego pracodawcy:

- Przykro mi panie Wysocki, ale natarcie się nie udało. Zginęli wszyscy po za mną.

- (Nygga) Kurwa mać, wiedziałem że wysłałem za mało ludzi! Ale jak, skoro ty byłeś z nimi... Podobno jesteś takim przekozakiem.

- Cóż, ich było za wielu. Walczyłem jak mogłem ale nawet ja mam swoje limity.

- Za wielu powiadasz? Ktoś chyba musiał wiedzieć, że nadciągamy...

W tym momencie Nygga spojrzał się podejrzliwie na Kowalskiego. Adam stwiedził że lepiej będzie jak już pójdzie. Kowalski wciąż czując na sobie wzrok Wysockiego opuścił biuro, a nastepnie rezydencję. W swoim mieszkaniu Adam trochę odpoczął, nim otrzymał telefon od nieznajomego. Ów nieznajomy twierdził, iż słyszał o Kowalskim i jego wojnie z JP Armią i chciałby się z nim spotkać pod podanym adresem. Adam pojechał więc pod wskazany blok mieszkalny i po kilku chwilach czekania zza rogu wyłonił się zakapturzony facet na wózku inwalidzkim:

- (Adam) To ty do mnie dzwoniłeś?

- W rzeczy samej panie Kowalski. Mówią na mnie Fubu i tak samo jak ty mam zatarg z JP Armią, a konkretniej mówiąc z Isamu. Kilka dobrych wiosen temu obraziłem tego egoistyczengo osiłka, tak że ten spotkał się ze mną na tak zwanej "solówie". Wiedziałem że jest mężczyzną, ale nie wiedziałem, że aż tak silnym. Na odwrót jednak było za późno. Doszło do starcia między nami i widzisz jak to się skończyło.

*Fubu pokazuje na siebie zaznaczając fakt, iż jest na wózku inwalidzkim*

- (Adam) Rozumiem. Masz więc jakiś plan zemsty?

- Wiem, gdzie Isamu trzyma swoje prywatne samochody. Pojedziesz tam i je rozwalisz. Proste, co nie?

Kowalski pojechał więc do magazynów, gdzie trzymano auta Isamu. Po drodze Adam skoczył do sklepu z bronią Tarczowników, by kupić mołotowy, którymi można by było podpalić samochody. Magazyny były chronione przez JP Armistów - jak i szeregowców, jak i Swaggerów, ale Kowalski nie zamierzał zawracać. Adam staranował bramę, wysiadł z samochodu i zaczął strzelaninę. Gdy okolica była już oczyszczona z bandytów, Kowalski zajrzał do trzech budynków, w środku których trzymano różno kolorowe samochody marki BMW należące do Kasprzyka. Adamowi smutno było trochę niszczyć tak wspaniałe auta, ale to była własność Isamu, to też Kowalski jął za pomocą koktajli Mołotowa podpalać samochody. Po zniszczeniu aut Adam zadzwonił do Fubu powiadomić go o udanym zadaniu. Zadowolony Fubu przesłał na konto Kowalskiego niewielką sumę w ramach zapłaty. Adam następnie odstawił swój samochód do domu, po czym poszedł na spacer. Przechodził akurat obok jakiegoś zaułka, gdy wyjeżdzający z niego czerwony pick-up omal go nie potrącił. Kierowcą i pasażerami owego samochodu okazali się być Piesełoludzie:

- (Piesełoczłek 1) Głupi cwelu, patrz gdzie idziesz!

- (Piesełoczłek 2) Patrzcie, przecież to Adam Kowalski!

- (Piesełoczłek 1) W dupie mam kim jest! Wszedł mi przed maskę, więc zaraz pokażę mu, gdzie jego miejsce!

Mówiąc to, Hajsownik wyszedł z pojazdu i podszedł do Adama. Kowalski czując jego intencje, uderzył agresora w brzuch, lecz niezrażony Piesełoczłek chwycił Adama za gardło i podniósł do góry. Tak się złożyło, iż przechodził tędy akurat policjant. Wyobrażcie sobie jego zdziwienie po tym jak zobaczył pół człowieka pół psa trzymającego w powietrzu jakiegoś faceta. Hajsownik obrócił głowę w kierunku policjanta i rzekł:

- A ty co, pierwszy raz w życiu radzieckiego pieseła widzisz? Ej, zaraz...

Policjant po chwili zaskoczenia widokiem istoty wyciągnął broń. Na to Piesełoczłek upuścił Adama i wyjął zza pleców Ak47. Policjant strzelił do Hajsownika 3 razy, trafiając za każdym razem, na co Piesełoczłek potraktował go zabójczą serią z karabinu. Glina padł martwy na chodnik. Ranny Hajsownik wrócił do samochodu i wraz z kompanami odjechał, Kowalski zaś stwierdził, iż lepiej nie niedoceniać Piesełoludzi. Adam szybko ulotnił się z miejsca zdarzenia. Po powrocie do domu Kowalski trochę odpoczął, nim poszedł na kolejny spacer. Szedł tak aż wtem podszedł do niego jakiś gościu, który ewidentnie miał coś nie tak z oczami. Gość rzucił do Adama:

- Adam Kowalski! Jak mija dzień pedale?

- (Adam) Zaraz kurwa, skąd mnie znasz?

- Kto by nie słyszał o słynnym panie Kowalskim? A może powinienem powiedzieć... Cieciu Kowalskim.

- Zważaj na słowa kanalio!

- Doprawdy? Nie takich ludzi jak ty już udupiłem. Zwą mnie Tiger Bonzo i wiedz że pierdolę takich ludzi jak ty. Twoja matka naprawdę cię nie znosiła, skoro odeszła. W końcu żadna dziwka nie wytrzymałaby z takim cwelem jak ty.

- Nawet nie próbuj obrażać mi rodziny...

- Rodziny powiadasz? Masz na myśli matkę kurwę i ojca skurwiela? Pozdrów ich ode mnie jak ich znajdziesz po drugiej stronie. I im zrób loda.

Kowalski nie wytrzymał. Rzucił się na Tigera, a Bonzo zaczął uciekać. Pościg tak trwał aż nie dobiegli do zaułka, w którym roiło się od żołnierzy JP Armii. Adam stanął na ich widok jak wryty, a Tiger krzyknął:

- Mamy go chłopaki! Zajebać cwela!

JP Armiści otworzyli ogień, a Adam prędko schował się za pojemnikiem na śmieci. Kowalski na całe szczęście dotrzymał swojej obietnicy o noszeniu ze sobą broni, to też otworzył ogień do bandytów. Po zażartej strzelaninie JP Armiści padli, a Adam poszedł szukać po zaułku Tigera Bonzo. Przechodził koło furgonetki, gdy Tiger z zaskoczenia chciał go pociąć nożem, lecz Kowalski był szybszy i rozbroił Bonzo, przy okazji łamiąc mu rękę. Tiger zawył z bólu, a Adam rzekł:

- Kto komu teraz pierdoli matkę, hę?

- (Tiger Bonzo) Słuchaj stary, to nie tak jak myślisz! Isamu złożył mi propozycję i co miałem zrobić, odmówić?

- Albo to albo dopilnować, żebym tu zginął.

- Ta pułapka to nie był mój pomysł! Ja tylko miałem cię tu zaprowadzić!

- Doceniam gości, którzy twierdzą że tylko wykonują rozkazy i tą oto wymówką próbują uniknąć odpowiedzialności. Sam w Syrii nie robiłem najmilszych rzeczy, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że pracujesz dla Isamu.

- Ja nie pracowałem dla niego, to był tylko jednorazowy wybryk i naprawdę potrzebowałem tych pieniędzy!

- Cóż, na cofnięcie czasu już za późno.

Mówiąc to, Adam wbił Tigerowi jego własny nóż w twarz. Po zabiciu Bonzo Kowalski postanowił zatrzymać sobie jego nóż. Adam wrócił do domu, gdzie pod wieczór otrzymał telefon od Isamu:

- (Adam) Halo?

- (Isamu) Nadal żyjesz kurwo, co nie?

- Jak to śpiewali Bee Gees - "I'am stayin alive, stayin alive". Będziesz potrzebował czegoś więcej niż obrażającego ludzi śmiecia by mnie pokonać.

- Jeszcze zobaczymy. Możesz być jednak pewien, że następnego miesiąca nie doczekasz!

Kowalski został jeszcze trochę czasu w domu, nim zadzwonił do niego Nygga the Killer. Chodziło o kolejne zlecenie. Adam pojechał do willi Wysockiego, gdzie w biurze został powitany nie tylko przez samego Nyggę, ale i innego "freelancera". Był to ponad dwumetrowy facet w czarnym stroju. Miał na głowie maskę i czerwone gogle zasłaniające twarz, a na plecach karabin Fal z dodatkami. Co interesujące, gość miał całkowicie białą skórę. Nygga przedstawił go Adamowi, a następnie go z Adamem. Wielkolud nazywał się Hank Wimblenton i przybył aż z Nevady. Niewiele było o nim wiadomo, a jedynie same plotki, jako to rzekomo Hank zginął parę razy i się za każdym razem odradzał, albo to że sam zabił ponad tysiąc ludzi. Wydawał się być jednak doskonałym kandytatem na towarzysza Kowalskiego w następnych zleceniach. Otóż to, TOWARZYSZEM, gdyż Hank miał kontrolować poczynania Adama i informować Nyggę o tym, co Kowalski robi na misji. Pierwszym ich wspólnym zleceniem było strzeżenie spotkania pomiędzy NTK I JP Armią. Spotkanie miało dotyczyć zawieszenia broni pomiędzy obydwoma frakcjami. Niby coś prostego, ale Adam miał co do tego złe przeczucia.

Nygga, Kowalski, Hank i paru żołnierzy NTK pojechało na miejsce spotkania znajdujące się w zaułku. Hank wszedł na pobliski dach, by stamtąd w razie czego osłaniać swoich towarzyszy. Reszta była na dole i oczekiwała przyjazdu przedstawicieli JP Armii. Po paru minutach zjawili się w 4 białych samochodach. Wśród ekipy z JP był Nitro, prawa ręka Isamu. Dość powiedzieć, iż Nitro nie był zachwycony na widok Adama. Nitro z obstawą podszedł do ekipy Nyggi i nie kryjąc gniewu rzekł:

- A więc tak bardzo ci zależy na rozejmie między nami, że przyprowadzasz tego skurwysyna ze sobą?

- (Nygga) Że Adama? Przecież to niemalże legendarny freelancer, i to pomimo faktu iż jest w mieście od przeszło 3 tygodni!

- (Nitro) Możesz go uważać za dobrego człowieka, ale dla JP Armii to zdrajca i morderca! Nie zamierzamy trzymać sztamy z kimś, kto trzyma sztamę z tym pierdolonym chujem! Wiesz co, tak bardzo mamy was w dupie, że aż was tu ukatrupimy.

Mówiąc to, Nitro wyciągnął pistolet i wymierzył go w Nyggę, lecz Hank z dachu czuwał i był szybszy, strzelając w dłoń gościa. Na to JP Armiści sami sięgnęli po broń, lecz ekipa Wysockiego także tu okazała się być szybsza i Adam, najemnicy oraz sam Nygga przedziurawili żołnierzy JP Armii. Sam Nitro dostał cztererma kulkami w tors i padł na glebę, choć był wciąż żywy. Do dogorywającego Nitra podszedł Nygga, który rzekł:

- Jeśli tak w JP Armii załatwiacie negocjacje to się nie dziwię, że wszyscy was tak nienawidzą. Pozdrów ode mnie Watażkę, jak go zobaczysz.

Mówiąc to, Nygga wycelował pistolet w głowę Nitra i pociągnął za spust. Nitro zginął, a wraz z nim wszelkie szanse na pokój z JP Armią. Nygga the Killer właśnie zabił jednego z najpopularniejszych Youtuberów w kraju, i to tak bez mrugnięcia okiem. Wysocki i ekipa wrócili do willi. Tam w biurze zadzwonił telefon stacjonarny. To był Isamu. Nygga będąc w pomieszczeniu wraz z Adamem i Hankiem przełączył telefon na głośno mówiący. Oto jak przebiegła rozmowa:

- (Isamu) Wysocki, czy ty wiesz co żeś kurwa zrobił?

- (Nygga) Zrobiłem to, co należało zrobić. Twój przyjaciel pierwszy sięgnął po klamkę, więc to nie moja wina, co się stało.

- (Isamu) Zabiłeś moją prawą rękę, mojego najlepszego ziomka. Myślisz że tak łatwo się z tym wywiniesz? Mówiłem ci to już dawno temu ty mały pierdolony małpiszonie żebyś nie robił mnie w chuja!

Nygga the Killer nie wytrzymał i rzucił się na telefon, wygrażając się Isamu i mówiąc mu, że jeśli chce wojny, to ją dostanie. Kasprzyk rozłączył się nim Nygga mógł dokończyć swoją pyskówkę. Adam wiedział, że śmierć Nitra to kamień milowy w historii polskiego YouTube'a i całej tej wojny pomiędzy frakcjami. Nygga trochę się uspokoił, nim zwolnił Kowalskiego i Hanka do domów. Adam wrócił do swojego mieszkania i zastanawiając się nad konsenkwencjami tego, co się tak niedawno stało, poszedł spać.

3 Lipca, Środa - Gdańsk[]

Następnego dnia Nygga zadzwonił do Adama o specjalnym zleceniu. Kowalski pojechał do willi Wysockiego i w biurze swojego szefa dowiedział się nieco więcej. Sprawa wyglądała tak, że w Gdańsku rosyjska mafia przemycała ludzi przez Bałtyk. Nygga miał pewne zatargi z mafią, oprócz tego mimo bycia terrorystą nie popierał handlu żywym towarem, tak więc Kowalski i najemnicy mieli udać się aż do portu w Gdańsku i zlikwidować operację przemytniczą. Adam był trochę zmartwiony przez fakt, że będzie musiał opuścić Warszawę i pozostawić Klaudię bez opieki, ale Nygga uspokoił Kowalskiego i poprzysiągł, że misja skończy się przed końcem dnia. Tak więc Adam i przydzieleni mu najemnicy polecieli helikopterem na północ do Gdańska. Ekipa wylądowała w porcie, w którym znajdował się statek z ludzką kontrabandą. Jeden z najemników wręczył Kowalskiemu karabin snajperski Barret i polecił mu udać się na dach, by stamtąd osłaniać żołnierz NTK gdy ci będą szturmować statek. Adam zajął więc pozycję strzelecką na dachu magazynu i przez lunetę karabinu oglądnął statek.

Statek był pilnowany przez około 20-stu mafiozów, ale nie wyglądało to na mocną ochronę, szczególnie dla wyszkolonych najemników NTK. Rozpoczął się więc szturm. Karabin wręczony Adamowi okazał się naprawdę potężny - pojedyncze strzały robiły w Ruskach dziury wielkości kul do kręgli i odstrzeliwały całe kończyny. Najemnicy praktycznie bez strat zajęli górny pokład, po czym weszli do środka statku, by tam załatwić resztę gangsterów. Po paru minutach statek został oczyszczony z rosyjskich mafiozów. Adam zszedł więc z dachu i wszedł na statek, a następnie pod pokład. W kontenerach w skandalicznych warunkach byli trzymani ludzie przemyceni z różnych krajów nad Bałtykiem. Ich cierpenie jednak się zakończyło. Ludzie zostali puszczeni wolno, zaś najemnicy NTK zaczęli podkładać bomby w różnych częściach statku. Operacja przemytnicza miała się zakończyć ze stylem. Po podłożeniu bomb Adam i ekipa zeszła ze statku, po czym wciśnięto detonator. Seria eksplozji widowiskowo pociągnęła statek na dno.

Helikoptery dostarczyły Kowalskiego i najemników z powrotem do Warszawy nim nastał zmrok. Adam otrzymał wypłatę od Nyggi za kolejną pomyślnie zakończoną misję. Kowalski wrócił do domu, po drodze dzwoniąc do Gimpera aby powiadomić go o operacji zatonięcia statku w Gdańsku. W mieszkaniu Adam przygotowywał się już do wieczornej kąpieli, gdy wtem zadzwonił do niego Vincent Fazbear:

- (Adam) Halo?

- Panie Kowalski, mam nadzieję że nie przeszkadzam.

- Akurat chciałem iść się kąpać, o co więc chodzi?

- Pamiętasz może jak ci mówiłem o tych trzech typa, co zabili mi ojca? Moi ludzie właśnie znaleźli ich siedzibę. Przyjedź do mojego domu, a razem rozprawimy się z tymi gnojkami raz a dobrze!

Adam pojechał więc taksówką do rezydencji Fazberarów, gdzie na miejscu Purple Guy, jego brat i główny porucznik Rudolf szykowali się do ataku na siedzibę mordeców ojca Vincenta. 4 na 3 miało zapewnić niewielką przewagę liczebną, po za tym Purple Guy sam chciał zabić przynajmniej jednego z morderców. Cała czwórka wsiadła do auta Vincenta i pojechała na miejsce akcji. Po drodze Kowalski dowiedział się, że tymi trzema mordercami są niejacy Martin, Zack i Chuck i wszyscy trzej są w posiadaniu tajemniczych urządzeń, w których mogą składować co tylko chcą - od długopisów, przez stoły i krzesła na samochodach i ludziach kończąc. Adam i ekipa wreszcie dojechała pod niewysoki blok mieszkalny, w którym mieszkali ci zawadiacy. Brat Purple Guy'a i Rudolf mieli stać na czatach i pilnować, aby żaden z celów nie wyszedł z budynku, Vincent i Adam zaś mieli wejść do bloku i znaleźć morderców. Jak postanowiono, tak zrobiono. Purple Guy i Kowalski rozdzielili się, aby szybciej znaleźć cele misji. Adam przechadzał się akurat po 3-cim piętrze, gdy wtem z jednego z mieszkań wyszedł facet w czarno-szarym ubraniu. Miał przy sobie dziwne urządzenie. Z mieszkania zza otwartych drzwi dobiegł głos:

- Chuck, gdzie lecisz?

- (Facet na korytarzu) Zapalić se idę, zaraz wracam.

Adam nie miał wątpliwości - to byli mordercy ojca Purple Guy'a. Kowalski wyjął rewolwer i przyłożył go do głowy Chucka, a następnie wszedł z nim do mieszkania. Przy stole siedział inny mężczyzna, tym razem w garniurze - to był Zack. Kowalski już się zastanawiał, gdzie jest trzeci typ, gdy wtem uzyskał odpowiedź - Martin uderzył Adama patelnią w tył głowy. Kowalski upadł na podłogę, w czasie gdy trzej faceci wyciagnęli z urządzeń spluwy i wycelowali w Adama. Kowalski widząc, w co się właśnie wpakował, przemówił:

- Wierzcie mi, nie jestem tu po was. Mój szef chce waszej śmierci.

- (Zack) Doprawdy? A jaki szef?

- (Adam) Vincent Fazbear, alias Purple Guy.

*Martin, Zack i Chuck oglądają się po sobie nawzajem z wyraźnym zdziwieniem*

- (Martin) To ten psychol żyje? Ale jak, przecież postrzeliliśmy go w głowę...

- (Adam) Jeśli zabiliście czyjegoś ojca, będzie potrzebne coś więc niż kula w łeb, żeby kogoś powstrzymać.

- (Zack) A czy ty kolego wiesz, po co go zabiliśmy? Ojciec tego zwyrola chciał nas wykończyć za pomocą tych przeklętych animatroników.

- (Martin) Zgadujemy też że nie wiesz dlaczego te animatroniki były nawiedzone.

- (Adam) Cóż, tego mój szef nie mówił.

Martin, Chuck i Zack wytłumaczyli Kowalskiemu, iż Purple Guy zabił kilka dzieci, a następnie ich dusze zaklął w animatronikach. Właśnie dlatego te roboty były nawiedzone. Adam po usłyszeniu tej opowiastki stwierdził, że chyba zerwie współpracę z Vincentem. W końcu z dzieciobójcą się nie pracuje. Kowalski dopowiedział także, że Purple tu jest i wie, że się tu ukrywają. Na tę wieść Martin i Chuck postanowili się zabunkrować w mieszkaniu, zaś Zack i Adam mieli szukać Vincenta i go zabić. Tak więc Kowalski i Zack szli po korytarzach bloku, aż natknęli się na Purple Guy'a:

- (Purple Guy) Tu jesteś gagatku! Adam, co tak stoisz, rozwal skurwiela!

- (Adam) Od dzieciobójcy rozkazów nie przyjmuję. Ci trzej faceci wytłumaczyli mi to i owo.

- (Zack) I właśnie dlatego masz przesrane panie Fazbear, co nie Adam?

- (Adam) Mówiłem, że zerwę współpracę z Purple Guy'em, ale nie mówiłem, że zacznę pracować przeciwko wam. W końcu ukatrupiliście jego tatę.

Zack pobladł z faktu, iż Kowalski mu nie pomoże, bo sam nie chciał się mierzyć z Vincentem. Purple Guy spojrzał się gniewnie na Adama, a następnie na Zacka, po czym wyjął nóż i rzekł:

- Witam, nazywam się Vincent Fazbear, zabiłeś mojego ojca, szykuj się na śmierć.

Zack pobladł jeszcze bardziej, nim rzucił się do ucieczki schodami na górę, a Purple Guy za nim. Adam był ciekawy, jak ta sytuacja się potoczy, więc pobiegł za nimi. Pościg zakończył się na dachu budynku, bo schody docierały aż tam. Zack wyjął ze swojego pojemnego urządzenia rewolwer z jedną kulą i strzelił do Vincenta, trafiając go w brzuch. Purple Guy zachwiał się i przywarł plecami do ściany obok drzwi na dach w czasie, gdy Kowalski się temu przyglądał z boku. Fazbear mimo rany wstał na równe nogi, co Zack skomentował z lekkim zdziwieniem:

- A więc się nie poddajesz? Ciągle chcesz wygrać? Masz przeczulenie na punkcie zemsty, powinieneś wiedzieć iż takim myśleniem kiedyś wpakujesz się w kłopoty.

Mówiąc to, Zack wyjął z urządzenia łom, po czym podszedł do Vincenta i już chciał zadać cios, lecz Purple Guy swoim nożem wybronił się i rzekł:

- Witam, nazywam się Vincent Fazbear, zabiłeś mojego ojca, szykuj się na śmierć.

Niezrażony Zack znów chciał uderzył Purple Guy'a, lecz Fazbear wybronił się znów. Walka wyglądała tak, iż Zack wyprowadzał cios łomem, Purple Guy zaś blokował uderzenie i rzucał swoim tekstem o zemście. Warto nadmienić, że nastał deszcz wraz burzą z piorunami. Wyobraźcie więc sobie strach Zacka, gdy ten w akompaniamencie piorunów chciał uderzyć seryjnego dzieciobójcę, ten zaś blokował każdy cios i rzucał bez końca słowami "Witam, nazywam się Vincent Fazbear, zabiłeś mojego ojca, szykuj się na śmierć". W końcu Zack, który w międzyczasie został dźgnięty parę razy przez Purple Guy'a, został podprowadzony na kraniec dachu i spadłby gdyby Vincent go nie chwycił. Tutaj wywiązała się taka rozmowa:

- (Vincent) Obiecaj mi pieniądze.

- (Zack) Oczywiście stary.

- (Vincent) Obiecaj mi swoją wypożyczalnię.

- (Zack) Masz to jak w banku.

- (Vincent) Obiecaj że zrobisz dla mnie wszystko czego zapragnę.

- (Zack) Jasne jasne, wszystko zrobię tylko mnie nie zabijaj!

- (Vincent) Dobrze, umiesz więc wskrzeszać zmarłych?

- (Zack) Nie za bardzo ale-

- (Vincent) To źle.

W tym momencie Purple Guy dźgnął Zacka nożem w brzuch, tak głęboko że aż niemal na wylot. Fazbear następnie zbliżył swoją twarz do twarzy Zacka i rzekł:

- Bo ja chcę swojego ojca z powrotem ty sukinsynu!

Vincent następnie wyjął nóż z brzucha Zacka i zrzucił biedaka z dachu. Zack wylądował na twardym betonie. Pierwszy z trzech morderców ojca z głowy.

Purple Guy trochę popatrzył na zwłoki Zacka leżące pod blokiem, nim podszedł do Adama. Kowalski czując intencje Fazbear'a wyjął rewolwer i wycelował w Vincenta. Adam rzekł:

- Wiem, że to nie jest cool, że cię zdradziłem, ale uwierz mi - mordowanie dzieci jest głęboko nie w porządku. Nie twierdzę, że jestem teraz twoim wrogiem, po prostu zrywam z tobą współpracę i tyle.

- (Vincent) ...Niech więc tak będzie.

Adam i Purple Guy zeszli z dachu, a następnie opuścili budynek. Kowalski przed udaniem się w swoją stronę zapytał się, dlaczego Fazbear nie chce wykończyć dwóch pozostałych morderców, na co Purple Guy odparł:

- Bo chcę, żeby wiedzieli, jak to jest stracić kogoś bliskiego. Chcę żeby cierpieli... A po za tym muszę do szpitala, bo krwawię.

Nim Kowalski wrócił do domu, pozwolił sobie zabrać to dziwne urządzenie od ciała Zacka. Kto wie, może taka "pojemna kieszeń" do czegoś się przyda. Adam w tej burzy wrócił do domu, okąpał się, a krótko po tym poszedł spać.

4 Lipca, Czwartek - Przywitajcie się z moim małym przyjacielem[]

W południe Kowalski otrzymał telefon od Gimpera w sprawie pracy. Adam pojechał więc do willi Działowego i na miejscu został poinformowany o istnieniu 3-ech kolejnych porucznikach JP Armii, tak zwanych "Braci Badass". Po śmierci Nitra dowódctwo JP Armii zostało mocno osłabione, trzeba więc było łapać okazję i osłabić ich jeszcze bardziej. Bracia urzędowali w burdelu na wschodzie miasta, tak więc Adam i z dwa tuziny Hajsowników pojechały na miejsce akcji. Po dotarciu do celu okazało się, iż budynek już teraz był atakowany przez Tarczowników Roja. Hajsownicy próbowali przekonać ich, że są po tej samej stronie, ale ci rozszalani anarchiści nie słuchali i otworzyli ogień do Kowalskiego i ekipy. Hajsownicy nie mieli innego wyboru i strzelać się zarówno z JP Armią, jak i Tarczownikami. Adam przebił się do wnętrza burdelu i zaczął przebijać się w górę budynku, próbując znaleźć braci. Po drodze musiał ostrożnie obchodzić się z ładunkami wybuchowymi, które Tarczownicy poustawiali tu i ówdzie z jakiegoś powodu przed albo w trakcie ataku. W pewnym momencie jeden z tych ładunków trochę ułatwił Kowalskiemu życie, gdy natknął się na dwóch JP Armistów próbujących rozbroić bombę:

- (Bandyta 1) Jesteś pewien, że to ten?

- (Bandyta 2) W filmach zawsze prawidłowym kablem jest zielony... A może czerwony? Trudno, tnę zielony.

I bandyta ściął nożem zielony kabel od bomby, przez co bomba eksplodowała, zabijając obydwu JP Armistów. Najzabawniejsze było to, kiedy Adam próbował otworzyć drzwi znajdujące się obok miejsca wybuchu. Drzwi nie otworzyły się, za to ściana wokół nich się zawaliła. "Można i tak" - pomyślał Adam. Kowalski wreszcie dotarł na ostatnie piętro, gdzie spotkał Braci Badass we własnej osobie. Bracia mieli przy sobie kolejno pistolet z tłumikem, rewolwer Magnum i Desert Eagle, ale dla Adama nie stanowili oni większego wyzwania. Pierwszy z braci został śmiertelnie trafiony w głowę, drugi w serce, a trzeci nafaszerowany ołowiem z Mac10. Krótko jednak po śmierci braci ładunki wybuchowe poustawiane po burdelu zaczęły eksplodować, tak więc Kowalski prędko się ewakuował z budynku i połączył z Hajsownikami na ulicy. Ekipa następnie wróciła do willi Gimpera, gdzie Adam otrzymał wypłatę za wykonane zlecenie. Po powrocie do domu Kowalski trochę odpoczął, nim dostał telefon od Fubu:

- (Adam) Halo?

- (Fubu) Adam, Adam! Słyszałeś co się stało? Bracia Badass nie żyją!

- Wiem o tym. To ja na zlecenie Gimpera posłałem ich na tamten świat.

- O, jasne... Ale czy na pewno zabiłeś wszystkich trzech? Powiadają że ci bracia dzielili tą samą duszę. Zabij jednego a pozostali się zemszczą z większą siłą niż gdyby wszyscy trzej żyli!

- Spokojnie, ukatrupiłem całą trójkę. Tak na marginesie masz jakiś nowy plan na uprzykrzenie Isamu życia?

- Cóż, moim planem było zabicie braci Badass, ale skoro ci już wąchają kwiatki od spodu, muszę wymyślić coś innego. Trzymaj się.

Adam miał spokój do późnego wieczoru. Wtedy też otrzymał telefon od Nyggi the Killera. Ponoć stało się coś ważnego i Kowalski miał się stawić do rezydencji Wysockiego. A skoro Nygga dzwonił o takiej porze, to faktycznie musiało zdarzyć się coś ważnego. Kowalski przeczuwając najgorsze, pojechał do willi taksówką. Na miejscu w salonie Adam zobaczył płaczącą młodą kobietę. To chyba nie wróżyło niczego dobrego. W biurze Nygga był zajęty wciąganiem coraz to kolejnych dawek kokainy. Kowalski zapytał się o co chodzi, a Nygga naćpany wyjaśnił, że ta płacząca kobieta to jego siostra. Chciał się z nią skontaktować, a gdy ta nie odbierała, Nygga pojechał do jej domu i na miejscu znalazł ją w jednym łóżku z przyjacielem, któremu Sebastian ufał najbardziej. Nygga odebrał związek jego siostry i przyjaciela za zdradę, to też zastrzelił gościa, a siostrę zabrał ze sobą do rezydencji. Warto nadmienić, iż w biurze byli tylko Nygga i Adam. Po skończeniu tłumaczenia co i jak przez Sebastiana do biura weszła nagle siostra Nyggi z pistoletem w ręku.

Siostra zaczęła mówić pozbawionym emocji głosem:

- Zabiłeś swojego przyjaciela... Zabiłeś mojego narzeczonego... Tyle rzeczy już zniszczyłeś, a jeszcze ci mało?

W tym momencie siostra strzeliła w stronę Nyggi, raniąc go w ramię. Kowalski chciał sięgnąć po broń, lecz Sebastian szybko zabronił mu krzywdzenia kobiety. Siostra tymczasem pociągała za spust raz za razem, Nygga schował się za biurkiem, zaś Adam stał i się temu przyglądał. W pewnym momencie przez balkon po drabinie wszedł niewiadomo skąd Swagger, elitarny żołnierz JP Armii. Swagger otworzył z karabinu ogień do siostry Wysockiego, zabijając ją. Kowalski na ten widok się już nie zawahał i sam zastrzelił napastnika. Nygga the Killer podbiegł do ciała siostry, niemalże błagając żeby nie umierała. Adam w tym czasie spojrzał się na monitoring z kamer znajdujący się w biurze i to co zobaczył, nie wprawiło go w zachwyt - na kamerach było widać całe oddziały JP Armistów szturmujących willę Nyggi. Krótko po tym było słychać strzały i nierówną walkę pomiędzy ochroną z NTK a JP Armią. Najwyraźniej to był odwet za śmierć Nitra. Kowalski starał się przywołać Nyggę do rozsądku i żeby pogodził się ze śmiercią siostry, ale gdy Adamowi wreszcie się to udało, JP Armiści byli już przy drzwiach do biura. Nygga the Killer łaknąc zemsty za śmierć swojej siostry podszedł do szafki znajdującej się przy ścianie, wyjął z niej karabin M16 z granatnikiem i dużo amunicji, a następnie ustawił się przodem do drzwi biura i krzyknął:

- PRZYWITAJCIE SIĘ Z MOIM MAŁYM PRZYJACIELEM!

Pocisk z granatnika walnął w drzwi. Eksplozja wysadziła same drzwi i kawałek ściany, a także powaliła Swaggerów stojących w okolicy. Nygga rzucając obelgami zastrzelił wciąż żyjących JP Armistów w czasie, gdy Adam na balkonie zepchnął drabinę tak, aby nikt nie próbował zajść jego i Sebastiana od tyłu. Nygga w tym czasie kontynuował strzelanie i ołowiem i wyzwiskami:

- Pierdolcie się jebane skurwysyny! Tylko na to was stać?! Gińcie kurwa!

Kowalski włączył się do walki i w krótkim czasie obydwóm udało się oczyścić główny hall z przeciwników. Nygga the Killer zdawał się kompletnie nic nie robić z otrzymanych obrażeń. To pewnie przez kokainę. Para próbowała opuścić budynek głównym wyjściem, lecz te w wyniku nieostrożnego strzału z granatnika zawaliło się. Adamowi i Sebastianowi pozostało wydostanie się sekretnym tunelem znajdującym się za półką z książkami. Owym tunelem para dotarła na zewnątrz, gdzie już dawno rozgorzała bitwa pomiędzy najemnikami NTK a JP Armistami. Nygga trochę pomógł w walce swoim ludziom, lecz dostał przy tym parę razy w tors. Jego biała koszula zmieniła kolor na czerwony od krwi. Na całe szczęście Sebastian i Kowalski prędko znaleźli samochód Wysockiego. Nygga z racji swoich obrażeń pozwolił Adamowi prowadzić. Para opuściła teren rezydencji w parę chwil przed tym, gdy do akcji włączyła się policja. Kowalski odwiózł Sebastiana do bazy NTK, gdzie mogliby poskładać Nyggę z powrotem do kupy. Adam dostał sowitą wypłatę na konto bankowe za ocalenie życia szefa NTK. Kowalski po wszystkim wrócił do domu.

5 Lipca, Piątek - Bractwo Dynii[]

Następnego dnia Adam pojechał na miasto kupić coś do jedzenia. Wychodząc ze sklepu Kowalski zderzył się z brodatym facetem i jego kilkuletnim synem. Brodacz w wyniku zderzenia rzucił:

- Kurwa! ...O, przepraszam Miszor, nie chciałem przy tobie mówić czegoś złego.

- (Adam) Kto to Miszor?

- (Brodacz) To mój syn. Ja jestem Remigiusz, ale wołają na mnie Rock.

- (Adam) czekaj że, to ty jesteś ten Rock, o którym mi mówił Gimper?

- (Rock) Tak, to ja... Zaraz, spotkałeś Gimpera?

- (Adam) Cóż, taki freelancer jak ja w końcu musiał się z nim spotkać.

- (Rock) Pan Kowalski? Nie myślałem że pana spotkam na mieście.

- (Adam) A jednak. Słuchaj Rock, Działowy mi opowiadał, że parę lat temu chciałeś przejąć YouTube'a, ale wszystko się skończyło na tym, że eksplodowałeś. Powiedz mi więc, jakim cudem nadal tu jesteś?

- (Rock) Cóż, po każdym takim wybuchu się odradzam. Mogę to nawet teraz zaprezentować...

*Rock zbliża swoją ręke do przycisku na czole*

- (Adam) Nie trzeba stary, nie trzeba. Słuchaj, pójdę już. Moje dziecko się pewnie o mnie znowu martwi.

- (Rock) Hej, też masz dziecko? Tu super, może razem w takim razie-

- (Adam) Nie, naprawdę nie trzeba.

Tak więc Kowalski i Rock oraz Miszor pożegnali się i poszli w swoje strony. Adam wracając do domu zobaczył w zaułku pary kultystów z Bractwa Dynii. Kowalski pomyślał, że dobrze zrobi, pozbywając się kultu. Wysiadł więc z samochodu, wszedł do zaułka i powystrzelał wszystkich kultystów po za jednym. Temu ostatniemu Adam strzelił w rękę, rozbrajając go. Kowalski następnie ogłuszył gościa, zapakował go do bagażnika samochodu i pojechał do domu. Na miejscu w piwnicy swojego mieszkania Adam przywiązał kultystę do krzesła, ocucił go i zaczął przesłuchanie. Kultysta miał naprawdę silną wolę, lecz kilkugodzinne przesłuchanie pełne bicia wreszcie sprawiło, że gość sypnął o lokalizacji głównego obozu Bractwa, gdzie przebywał założyciel kultu, Klaus. W tym wypadku Adam dobił i tak już ledwie żywego kultystę, przebrał się w jego ciuchy i pojechał do lasu na wschód od Warszawy. Tam właśnie był obóz Bractwa. Kultyści porywali ludzi na ofiary, a Kowalski chciał ten preceder zakończyć raz a dobrze.

Obóz był ufortyfikowany, ale Adama to nie zraziło. Kowalski podszedł do frontowej bramy i zawołał, żeby go wpuścili. Jak powiedział, tak się stało. W środku miała miejsce jedna z ceremonii Bractwa. Klaus stał nad stołem ofiarnym w czasie, gdy czterej kultyści trzymali na owym stole jakiegoś nagiego faceta. Reszta braci patrzyła na całe to wydarzenie. Kowalski wszedł na drewniane mury i zobaczył coś, czym mógłby zakłócić całą zabawę - karabin maszynowy Gatlnga. Adam ogłuszył strażników na murze po czym chwycił za karabin i skierował go w stronę tłumu kultystów. To co stało się dalej można określić mianem jednego - Masakra przez duże M. Kowalski powystrzelał kultystów i w tym też momencie skończyła mu się amunicja. Adam zszedł z muru i wtedy też zza jednego z budynków wyszedl Klaus we własnej osobie. Gość schował się przed ostrzałem i dlatego przeżył. Klaus wycelował swoim rewolwerem w Kowalskiego, ale Adam był szybszy i wpakował w niego pół magazynka z Mac10. Klaus padł, a Adam w tym czasie chciał się rozejrzeć po obozie, lecz Klaus nagle wstał:

- (Klaus) Myślisz, że mnie masz?

*Adam wpakowuje w Klausa kolejne pół magazynka, Klaus pada, ale po chwili wstaje dalej*

- (Klaus) Ta walka się jeszcze nie skończyła.

- (Adam) Do kurwy nędzy, zdychaj wreszcie!

Kowalski wyładował w Klausa już cały magazynek z pistoletu maszynowego, a gdy Klaus padł po raz kolejny, Adam podszedł do ciała, wziął od niego nóż rytualny, po czym zdekapitował przywódcę kultu. Kowalski następnie przeszukał obóz. Oprócz nagiego gościa, który podziękował za ratunek, Adam znalazł swoistego rodzaju celę, w której trzymano więźniów na ofiary. Kowalski uwolnił ich. Więźniowie powiedzieli, ze wrócą do cywilizacji samochodami Bractwa zaparkowanymi w obozie, to też Adam mógł na spokojnie wrócić do siebie swoim autem. W mieszkaniu Kowalski spalił ubranie kultysty, natomiast nóż rytualny Klausa zachował na pamiątkę. Reszta dnia minęła spokojnie. Adam jednak miał dziwne wrażenie, że w nocy coś się stanie, to też postanowił spać w ubraniu i z bronią pod ręką.

6 Lipca, Sobota - Wyprawa na Syberię[]

W środku nocy Kowalski obudził się na dźwięk słów:

- Kowalski, kurwa, wstawaj!

Adam wstał i zobaczył przed sobą tych dwóch Hajsowników strzegących jego chaty. Wyglądali na lekko przestraszonych. Kowalski spytał się ich, w czym problem. Jeden z Hajsowników odpowiedział:

- Sprawa wygląda tak - siedzimy sobie spokojnie w samochodzie, a tu nagle jakieś czarne samochody przyjeżdzają i wychodzą z nich goście w dyniach na głowach. Ledwo udało nam się przebić do twojego domu.

- (Adam) Chyba wiem, kto to i po co tu są. To Bractwo Dynii, któremu wczoraj zabiłem lidera. Teraz łakną zemsty.

- (Hajsownik) Bractwo Dynii? Myślałem, że to tylko legenda...

- (Adam) A jednak to prawda. Musimy się więc jakoś obronić.

Kowalski kazał jednemu z Hajsowników iść na górę do sypialni i bronić Klaudi, zaś drugi Hajs miał wraz z Adamem bronić parteru. Zaczęło się więc oblężenie. Kultyści ostrzeliwali dom, Adam z Hajsownikiem bronili się jak mogli. W pewnym momencie jednak do walki włączyła się trzecia strona - JP Armia pod wodzą Henry'ego. Strzelanina rozpętała się na dobre. W końcu jednak kultyści się wycofali. Kilka trupów później także i JP Armia postawiła na odwrót. Nie wycofał się jednak Henry, który zaszarżował na dom Adama. Jedna z kul od Henry'ego trafiła Hajsownika. Kowalski zastrzelił gościa z setkami żyć, po czym podszedł do (Jak się okazało) śmiertelnie rannego Hajsownika:

- (Adam) Trzymasz się?

- Nie stary, umieram. Zanim jednak to nastanie, to powiedz mi... Czy byłem dobrym Hajsownikiem?

- Byłeś najlepszy przyjacielu.

Hajsownik umarł. Kowalski westchnął ciężko, po czym poszedł do sypialni. Drugi Hajsownik i Klaudia byli cali, choć dziewczynka była w lekkim szoku po przeżyciu strzelaniny. Ocalały Hajsownik zadzwonił do kumpli, żeby posprzątali ciała. Ekipa przyjechała na krótko przed policją. Hajsownicy mając swoje koneksje sprawili, że policjanci odjechali, nie trując nikomu dupy. Po godzinie teren został oczyszczony z ciał kultystów i bandytów. O poranku Adam pojechał do willi Gimpera w sprawie jakiegoś zlecenia. Działowy miał jednak misję jakże oryginalną, długą, ale także dobrze płatną. Gimper wyjaśnił Adamowi, że niektórzy Piesełoludzie w strachu przed banem i więzieniem uciekli aż na Syberię. Tam ponoć w wyniku ciężkich warunków i braku pożywienia Piesełoczłeki porywają ludzi i ich zjadają. Gimper jednak nie chciał się ich pozbyć ze względu na kanibalizm - chodziło o to, żeby pozbyć się tych "nieczystych" Hajsowników. Kowalski został zapewniony, iż Klaudia zamieszka pod nieobecność Adama w willi Działowego. Kowalski odstawił więc samochód do domu i pojechał taksówką na lotnisko, gdzie czekał na niego samolot na Syberię. Adam wsiadł do maszyny latającej i po kilku godzinnej podróży dotarł na ten zimny rejon Rosji. Na miejscu czekali Hajsownicy, z którymi Kowalski miał wspólnie zapolować na zdrajców Hajsów.

Mimo iż był już lipiec, rejon był dość zimny - wszędzie było dużo śniegu. To tylko jednak urozmaiciło polowanie. Adam i Hajsownicy pojechali w góry, gdzie miała się znajdować kryjówka zbanowanych buntowników. Ekipa zaparkowała samochody i dalej ruszyła z buta. Był już wieczór, było więc ciemno i na dodatek rozszalała się śnieżyca. Kowalski chciał powiadomić innych łowców, iż lepiej by było poczekać do rana, ale że Adam nie chciał wyjść na miękką faję, nic nie powiedział. Ekipa szła tak przez te góry aż nie natknęli się na jaskinię. Weszli tam i ich oczom ukazał się niewielki cmentarz. Na drewnianych krzyżach wisiały rosyjskie czapki, tak więc tutaj zdrajcy musieli chować swoich zmarłych. Zimno, lokalna zwierzyna i brak pożywienia musiały odbijać swe piętno na śmiertelności Piesełoczłeków. A skoro był tu ich cmentarz, to oznaczało iż byli niedaleko. Łowcy szli dalej wgłąb jaskini aż dotarli do podziemnego obozu zbanowanych Hajsowników. Piesełoludzie byli uzbrojeni w najróżniejszy sprzęt - od broni białej, przez pistolety i strzelby na karabinach kończąc, słowem wszystko czym dało się kogoś zabić. Rozpoczęła się walka. "Dobrzy" Hajsownicy z pomocą Adama wystrzelali zdrajców. Po walce łowcy przeszukali obóz. Oprócz broni i jedzenia ekipa Kowalskiego znalazła coś, co ostatecznie potwierdziło kanibalistyczne zapędy zdrajców - ludzi w klatkach. Ludzie co prawda gadać umieli tylko po rosyjsku, ale Hajsownicy nie mieli trudów ze zrozumieniem, że ludzie ci byli tutaj trzymani jako pożywienie. Łowcy więc uwolnili biedaków, po czym odtransportowali ich do samochodów. Cała gromadka zadomowiła się na noc w motelu w lokalnej miejscowości.

7 Lipca, Niedziela - Zemsta wreszcie nadeszła[]

Następnego dnia Hajsownicy wypuścili porwanych Rusków, a Adam wrócił samolotem do Warszawy. Przed udaniem się do Gimpera Kowalski pojechał do swojego domu trochę odpocząć po podróży, ale na miejscu czekała go niemiła niespodzianka - dom leżał w gruzach. Adam popatrzył na wciąż świeże zgliszcza swojego mieszkania, a po chwili dostrzegł samochód z bandytami JP Armii oddalający się z miejsca zdarzenia. Tym razem Isamu przesadził. Kowalski wrócił do taksówki i pojechał do rezydencji Gimpera. Willa zdawała się być lepiej strzeżona niż zwykle. W środku rezydencji Gimper dość pobudzony przywitał Adama:

- Kowalski, mój najdroższy przyjacwelu! Te gnidy z JP Armii napadły na mój dom ledwo kilka godzin temu!

- (Adam) Wiem coś o tym, spalili moje domostwo.

- O, naprawdę? Przykro mi.

- Tak tak, oczywiście. Gdzie Klaudia?

- Jest cała. Przynajmniej fizycznie. A psychicznie nikt by nie był zdrowy po tym, co go spotkało na przestrzeni kilku dni. Zwłaszcza w tak młodym wieku. Mam jednak rozwiązanie na nasz problem z JP Armią.

- Czyżby?

- Tak. Ja i Isamu długo się już kumplujemy, ale moi Hajsownicy są w stanie wojny z jego gangiem już od wielu miesięcy. Po śmierci Nitro pan Kasprzyk nie jest już sobą. Można powiedzieć, że zwariował. Wszyscy dla niego stali się wrogami. Mówię to z ciężkim sercem, ale myślę, że czas zakończyć tą zabawę w przystojniaka i jebane gówno. Daję zielone światło na zamach na Isamu. Jeśli chcesz, możesz w tym uczestniczyć, zapłacę ci. A skoro mowa o pieniądzach...

Mówiąc to, Gimper wydał rozkaz i jeden z Hajsowników wręczył Kowalskiemu walizkę z pieniędzmi. Marna to była pociecha, bo Adam stracił wszystkie pieniądze w formie fizycznej w wyniku spalenia jego domu. Jednak możliwość zemsty na Isamu była sporą zachętą na zarobienie kolejnej forsy. W przeciągu kolejnych kilku godzin Adam i kilka oddziałów szturmowych Hajsowników szykowało się do ataku na bazę JP Armii. Adam dostał Ak47 i kilka granatów. Wieczorem wszystko było gotowe. Na sygnał jednego z Hajsowników rozpoczął się szturm. Kowalski i sojusznicy w ciągu kilku minut zażartej walki wdarli się do środka budynku. W samym budynku w trakcie tej krwawej strzelaniny Adam dostrzegł JP Armistkę, której kilka tygodni wcześniej darował życie, a ta go w podzięce postrzeliła. Teraz jednak to był koniec dnia dziecka. Kowalski rzucił granatem, którego wybuch zabił dziewczynę i dwóch innych JP Armistów. Po paru kolejnych minutach Adam przebił się do biura Isamu, gdzie czekał na niego sam szef tego kurwidołka. Isamu ustawił się przy drzwiach i z nienacka uderzył kijem baseballowym Kowalskiego. Gdy Adam leżał na wpół ogłuszony, Kasprzyk przemówił:

- Oj Adam, Adam, ty biedny złamasie. Trzeba było pomyśleć nim wsadziłeś mi nóż w plecy. Na szczęście wszystkie twoje problemy zaraz przeminą.

Isamu chciał poraz kolejny uderzyć Kowalskiego, lecz ten szybko przewrócił się na plecy, unikając ciosu, i kopnął Szymona w krocze. Isamu, pomimo bycia mięśniakiem i byłym zawodnikiem wrestlingowym, upadł z bólu na kolana, a w tym czasie Adam wstał i kopem z półobrotu w twarz powalił Szymona na ziemię. Kowalski następnie wyjął granat, odbezpieczył go i wsadził Kasprzykowi do ust. Po chwili głowa Isamu pięknie eksplodowała. Nim Adam wyszedł z biura, rzucił jeszcze:

- To za Michała ty nędzna szujo.

Kowalski wrócił do Hajsowników i razem z nimi zmył się z miejsca akcji. Adam wrócił do willi Gimpera i odebrał nagrodę pieniążną, a także podziękowania za dobrze wykonaną robotę. Kowalski dostał także mieszkanie w bloku i pick-upa Hajsowników jako "odszkodowanie" po zniszczonym domu i samochodzie. Adam pojechał wraz z Klaudią do swojego nowego miejsca zamieszkania i prędko się rozgościł, chociaż mimo wszystko brakowało mu jego starego domu. Tyle dobrego że nie będzie już problemów z JP Armią. Kowalski położył się do łóżka, by po dobrym odpoczynku przywitać się z kolejnym dniem.

8 Lipca, Poniedziałek - Zdradzony zdrajca[]

O poranku Kowalski otrzymał telefon od Fubu:

- (Adam) Halo?

- (Fubu) Stary, czy ty w to wierzysz? Isamu nie żyje!

- Wiem o tym. Sam go zabiłem.

- O, doprawdy? Supcio! Tyle upokorzeń, tyle cierpienia, wreszcie doczekałem się zemsty na tym... O, ktoś do mnie dzwoni do drzwi. No nic, później poświętujemy. Trzym się!

W południe do Adama zadzwonił Nygga the Killer. Chodziło o misję osłaniania jego żołnierzy podczas akcji. Kowalski przewidując, że będzie to robota wymagająca broni dalekiego zasięgu, skoczył do sklepu z bronią Tarczowników i zaopatrzył się w karabin snajperski (bo prawie wszystkie bronie Adama zostały zniszczone w pożarze domu). Po szybkich zakupach Kowalski pojechał pod wskazany adres na wschodzie miasta, gdzie czekał na niego pojedyńczy najemnik z NTK. Zaprowadził on Adama na górę budynku na dach i zostawił samego. Po chwili do Kowalskiego zadzwonił Nygga:

- (Nygga the Killer) Adam, przyjacielu! Czy widzisz tam kartonowe pudełko?

*Adam rozgląda się i faktycznie dostrzega leżące na dachu pudełko*

- (Adam) No tak, widzę je.

- To otwórz je!

*Kowalski podchodzi do pudełka, otwiera je i ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu znajduje w środku odciętą głowę Fubu*

- (Adam) Kurwa mać!

- Poznajesz go? To on prowadził razem z tobą małą kampanię przeciwko JP Armii. Prowadził RAZEM z TOBĄ, więc to czyni go moim wrogiem.

- O co chodzi?!

- Widzisz Kowalski, trochę mi to zajęło, ale wkońcu cię rozpracowałem. Wiem, że pracujesz dla Hajsowników i wiem, że jesteś podwójnym agentem. Nie ze mną jednak te numery. To TY rozwaliłeś moją fabrykę rakiet, i to TY zdradzałeś moje plany Gimperowi. Myślę sobie więc, że czas żeby to ktoś wydymał ciebie! Szerokiej drogi w podróży na tamten świat!

Nygga ledwo wymówił ostatnie słowo, a koło Adama wbił się w ścianę pocisk snajperski. Kowalski wiedząc, że został zwabiony w pułapkę, próbował otworzyć drzwi, którymi tu przyszedł. Te jednak okazały się już zamknięte. Adam nie miał innego wyboru, niż walczyć o przetrwanie. Tyle dobrego, że miał karabin snajperski. Wokół budynku, na którym się Kowalski znajdował, było na dachach rozmieszczonych 4 snajperów NTK. W pojedynku strzeleckim, który się rozegrał, Adam o dziwo nie odniósł żadnych ran, za to wrodzy snajperzy - to już inna bajka. Pierwszy snajper został trafiony prosto w oko, drugi w płuco, trzeci w serce, a czwartemu zostały precyzyjnie odstrzelone jądra. Po zajęciu się zagrożeniem Kowalski postanowił znaleźć zejście na ulicę, ale wtedy przybyły posiłki - kilka samochodów i helikopter. Rozpoczęła się kolejna strzelanina. Adam korzystając z przewagi wysokościowej, powystrzelał najemników. Z helikopterem było ciężej, ale celny strzał z kałacha w tylne śmigło sprawił, że pilot stracił kontrolę nad maszyną i helikopter efektownie rozbił się na ulicy.

Kowalski chodząc po dachach znalazł schody pożarowe, z którymi pomocą zszedł z budynku i wrócił się do samochodu, a następnie odjechał. W drodze do swojego mieszkania Adam zadzwonił do Gimpera, by powiadomić go o dekonspiracji. Tomasz po usłyszeniu tych wieści stwierdził, że trzeba się pozbyć Nyggi the Killera, żeby spokój choć częściowo powrócił na ulice Warszawy. Gimper powiedział Adamowi, żeby się nie wychylał, a on wraz z Hajsownikami opracuje plan zabicia Sebastiana Wysockiego. Kowalski wrócił do mieszkania i powiedział Klaudii, że w mieście jak na razie nie są mile widziani i żeby nie wychodziła z domu. Dziewczynka i Adam zostali w domu na resztę dnia.

9 Lipca, Wtorek - Ostateczne starcie[]

Nastał kolejny dzień. Kowalski czekał cały czas w domu na jakiś sygnał od Gimpera. Wreszcie pod wieczór Działowy zadzwonił:

- (Adam) Halo?

- (Gimper) Kowalski, ja i Hajsownicy przygotowaliśmy plan ataku. Nygga zabarykadował się w swoim wieżowcy w centrum. Masa żołnierzy, trochę helikopterów i czołgów a nawet mechy bojowe. Przedarcie się do niego nie będzie proste, ale ja i ty jesteśmy wkońcu zdeterminowani żeby pozbyć się tego łajdaka. Przyjedź do mnie do rezydencji. Czeka na ciebie sprzęt do tej akcji.

Kowalski pojechał więc do willi Gimpera i tam odebrał sprzęt - powiększone magazynki do kałacha, karabin przeciwpancerny i trochę granatów oraz koktajli mołotowa. Adam następnie pojechał wraz z małą armią do Śródmieścia, gdzie znajdowała się baza wielkiego złego. Na sygnał jednego z Hajsowników rozpoczął się szturm. Kowalski i sojusznicy przebili się przez plac i parter wieżowca, po drodze zabijając masę żołnierzy NTK i niszcząc kilkanaście czołgów i helikopterów wsparcia. Przed windami znajdowało się trochę wspomnianych wcześniej mechów, ale celne strzały z karabinu przeciwpancernego rozwiązały ten problem. Większa część Hajsowników została na dole budynku i miała pilnować parteru, zaś Adam i paru piesełoczłeków weszli do windy i pojechali do biura Nyggi. Na miejscu czekało na nich z 12 żołnierzy NTK i Hank Wimblenton, czyli rzeźnik z Nevady i dawny współpracownik Kowalskiego. Doszło do strzelaniny, w której zginęli i Hajsownicy, i najemnicy z NTK. Na polu bitwy zostali tylko lekko ranny Adam i Hank, który pomimo bycia trafionym 92 razy wciąż stał na nogach. Kowalski siedział za osłoną w czasie gdy Hank do niego szedł. Adam rzucił więc koktajlem mołotowa i trafił nim Wimblentona, który stanął w płomieniach. Hank niewzruszony rzekł:

- Mołotow? Dobre sobie, chcesz zobaczyć jak wygląda śmierć?

Na to Hank zdjął gogle i maskę. I O MÓJ BOŻE gość wyglądał OCHYDNIE. Oprócz tego, że miał białą skórę, to jego twarz, no cóż... Miał oczy bez źrenic, uszy jak u wampira, był łysy a także brakowało mu części mięsa, co odsłaniało jego krwisto-czerwoną szczękę. Wimblenton chciał strzelić w Kowalskiego, lecz Adam był szybszy i strzelił do przeciwnika z karabinu przeciwpancernego. Pierwszy strzał odstrzelił Hankowi rękę, w której trzymał broń, drugi strzał drugą rękę, a trzeci i ostatni pocisk poszedł w tę ochydną głowę. Łepetyna Hanka eksplodowała na kawałki. Tak oto skończył rzeźnik z Nevady. Adam popatrzył chwilę na zwłoki tego mutanta, nim poszedł do biura Nyggi. Kowalski ostrożnie przeszedł przez drzwi, lecz tylko wszedł do pomieszczenia, Nygga the Killer ogłuszył go ciosem w głowę. Wysocki następnie rozbroił Adama i wręczył mu nóż. Kowalski wstał z owym nożem w ręku i spojrzał na Nyggę, który, wymachując swoim nożem motylkowym, rzekł:

- Adam, tępu chuju, chciałbym cię zabić, ale chciałbym też cię zabić honorowo. Nie martw się, po twojej śmierci zaopiekuję się Klaudią!

I tak oto doszło do walki na noże między Adamem Kowalskim, a Nyggą the Killerem. Sebastian był dość zaprawiony w starciach tego typu, tak jak jednak i Adam. Oto obrażenia, jakich doznali obydwaj zawodnicy:

- Adam dźgnięty w brzuch

- Nygga sztachnięty w ramię

- Adam sztachnięty w klatkę piersiową

- Nygga dźgnięty w brzuch, a następnie w bark

- Adam dźgnięty w ramię

W końcu walka zakończyła się, gdy Kowalski ciosem pięścią w twarz ogłuszył Sebastiania, a następnie wpakował mu nóż głęboko w oczodół. Adam następnie chwycił wciąż stojącego na nogach Nyggę, przebiegł z nim do okień biura i cisnął nim przez owe okna. Nygga the Killer pięknie spadł z dwudziestego piętra i jeszcze piękniej rozpaćkał się na ziemi. Adam na pamiątkę zabrał noż Wysockiego i zjechał windą na parter. Następnie wraz z Hajsownikami wycofał się i wrócił do willi Gimpera. Działowy pogratulował i podziękował Kowalskiemu za dobrze wykonaną robotę.

Epilog[]

Adam krótko po tej akcji poprosił Gimpera o jakieś bardziej bezpieczne zajęcie, gdyż nie chciał się niepotrzebnie narażać, bo miał Klaudię na utrzymaniu. Gimper w podzięce za wierną służbę załatwił Kowalskiemu posadę szefa ochrony swojej rezydencji. Była to spokojna praca, gdyż większość wrogów Hajsowników wąchała kwiatki od spodu. Od tego czasu życie wiodło się całkiem dobrze. Adam kupił dom na przedmieściach i tam sobie żył z Klaudią. Nawet Henry musiał zrezygnować ze swojej vendetty przeciwko Kowalskiemu, gdyż już nie próbował go zabić czy to w domu, czy to na ulicy. Co do Purple Guya - kilka tygodni później w gazetach Adam przeczytał, jak to znaleziono ciało Purple Guya, a krótko później zwłoki dwóch ludzi, którzy najprawdobodniej popełnili samobójstwo. Kowalski poprawnie odgadł, iż byli to Chuck i Martin. Najwyraźniej po dokonaniu swojej zemsty na Vincencie życie straciło dla nich sens. Ale tak to do Warszawy powrócił wreszcie spokój. I tak ten spokój trwał...

Aż nadszedł ten nieszczęsny rok 2020...

Ale to już inna historia.

THE END

Advertisement