Opowiadania Wiki
Advertisement

wersja audio

To Opowiadanie jest autorstwa Atlantycki, redagował MaRsHuK.


Budowa została zakończona kilka godzin temu. Robotnicy nadal kszątają się, zbierając pozostałe materiały, jednak ostały się wyłącznie te lekkie, więc nie powodują dużego hałasu.

Grupka ludzi w szatach przybywa na plac, ukończonej już, budowy. Czworo z nich ma na sobie skromne szaty z taniego materiału, a pozostała piątka, to członkowie Rady.

— Klasztor ukończony Najstarszy Ojcze. Mam nadzieję, że odpowiada Twoim wymaganiom. — Powiedział Mistrz budowniczy.

— Mały...

— Yyy-y-y jeżeli Ojciec powie choć słowo, to do następnego tygodnia, powiększymy o drugie tyle!

— Nie. — Przerwał Mistrzowi Najstarszy z Rady — Tyle wystarczy. Mam nadzieję, że w środku nikogo już niema, prawda?

— Już wychodzą, już już! — Pośpiesznie odpowiedział, na nieśpieszne pytanie Ojca, po czym ten delikatnym ruchem dłoni kazał mu odejść.

Rada wprowadziła nowych lokatorów do klasztoru nieśpiesznym krokiem. Klasztor był skromny, drewniany i jednopiętrowy. Na oko miał wielkość pięciu chat wioskowych, a wysokość dwóch. w środku również był z drewna, jedynie podłoga była wybrukowana. Pomieszczenie wejściowe było największe ze wszystkich, zajmowało miejsce półtora chaty, a znajdowały się w nim głównie półki ze starożytnymi księgami i zwojami, oraz kilka biurek ze stołkami obok.

Drzwi zostały zamknięte. Czworo banitów zdjęło kaptury i wtopiło wzrok w radę. Najmłodszy z nich, z widocznie nerwowo założonymi rękami, popatrzył na Mateusza i powiedział:

— Zasada numer jeden: Żadnego publicznego kontaktu fizycznego między sobą nawzajem, lub osobami z poza klasztoru.

— Ale... — Wtrącił Mateusz — Ange to moja żona...

— Nieważne! — Krzyknął najmłodszy z rady, roznosząc swój krzyk echem, po czym przez chwilę się uspokoił i dodał — W samotności róbcie co chcecie, w klasztorze też, ale poza nim obowiązują moje zasady.

Mateusz kiwnął głową stanowczo, a Panicz kontynuował:

— Zasada numer dwa: Od godziny 6 rano, do godziny 9 wieczorem, ma być cisza! Dotyczy to również słowa pisanego.

— Czy to też niedotyczy klasztoru? - wtrąciła Lucy.

— Tak! Jak już mówiłem: w klasztorze róbcie co chcecie...! Ale poza nim (głośny wdech i wydech) obowiązują moje zasady.

Lucy skinęła głową podobnie jak Mateusz wcześniej, panicz chwilę ochłonął, po czym kontynuował:

— Zasada numer trzy: Nie wolno wam nauczać niczego związanego z magią, oraz religią. Zasada numer cztery: Każdy kto dołączy do klasztoru, musi poznać wszystkie zasady.

— Nie musicie martwić się o jedzenie - powiedział Najstarszy z Rady - będziecie dostawać je od ludzi z pobliskiej wsi w ramach dziesięciny.

— Mam jeszcze jedno pytanie. — Powiedział Mateusz - Co z moimi metodami? Wprowadzicie je?

Najmłodszy z rady popatrzył na Mateusza i uśmiechnął się do jego głupoty.

— Naprawdę sądzisz, że nikt ich przed tobą nie odkrył?

— To dlaczego pozwoliliście nam żyć? — zapytał Mateusz.

— Światły reformator jest niebezpieczny, zwłaszcza martwy, ale światły mnich — nikogo nie obchodzi...

Advertisement