Opowiadania Wiki
Advertisement
To Opowiadanie jest autorstwa Rozpruwaczka1.


Ulice Innsmouth były tamtej nocy jeszcze ciemniejsze i odpychające niż zazwyczaj. Wszyscy zdrowi na umyśle mieszkańcy już dawno pochowali się w swoich domach. Jedynym odgłosem który dochodził do uszu Elizabeth, był szum złowrogiego morza, czekającego na kolejne ofiary. Dziewczynka szła szybko, nie oglądając się za siebie. Miała nadzieję, że dzisiaj wszystko się skończy; noce spędzone na szlochaniu w ciemnej izbie, niespokojne dnie zakrapiane alkoholem przez jej ojca.

Elizabeth nie była jakimś dziwnym dzieckiem – na tle dzieciaków ze szkoły w Innsmouth wydawała się wręcz przeciętna. Wśród tych bladoskórych, czarnowłosych dzieci czuła się co najmniej nieswojo. Nie mieszkała ona w tym dziwnym mieście od urodzenia, jak większość z nich, lecz sprowadziła się tam wraz z ojcem. Już po pierwszych dniach było widać, kim są jego mieszkańcy – dziwni, straszni ludzie z wiecznie ponurym wyrazem twarzy.

W prawej dłoni trzymała starą księgę, wyglądającą, jakby miała się zaraz rozsypać jej w dłoniach i pozostawić ją bez nadziei na zemstę, a w lewej – zardzewiały nóż rzeźnicki.

Kroki jej bosych stóp odbijały się echem po całym mieście. Dziewczynka odrobinę bała się, że ktoś ją usłyszy, ale tego strachu nawet nie można było porównać z przerażeniem, które rosło w niej z każdą metrem przybliżającym ją do celu. W oddali widziała już starą i mocno zniszczoną bramę miasta. Gdy przez nią przechodziła, ogarnęła ją chęć, by rzucić księgę w piach, pobiec do domu i zapomnieć o tym, że kiedykolwiek wyłowiła ją z morza. Zdusiła w sobie to uczucie i szybko pobiegła na plażę. Gdy znalazła się tuż nad brzegiem morza, odetchnęła i położyła na ziemi księgę. Piekielny znak pentagramu oświetlany jedynie przez okrągłą tarczę księżyca zdawał się wyglądać niczym pieczęć, po której zerwaniu świat napełniłby się demonami z dna piekieł.

Elizabeth wzięła głęboki wdech i otworzyła ją. Powoli przewracała strony, wodząc oczyma po ich przerażającej treści. Wreszcie natrafiła na stronę bardziej zniszczoną niż inne, i gęsto skropionej czerwoną posoką. Zapełniona ona została czarnymi jak smoła literami, w niektórych miejscach zamazanymi, oraz obrazem przedstawiającym pradawny symbol, starszy niż cokolwiek na świecie. Ostrożnie narysowała ów znak na piasku, pilnując, aby nie odbiegał wyglądem od tego w księdze.

Następnie pochyliła się nad nim, i zaczęła czytać słowa zawarte w księdze. Wpadła w trans, wyrzucała z siebie szatańskie zaklęcia niemal mechanicznie, bez świadomości znaczenia tychże słów. Gdy skończyła, wypełniło ją uczucie głębokiej beznadziei. Minęło ono jednak szybko, zastąpione bólem, gdy Elizabeth pokropiła symbol własną krwią. Pozwoliła, aby czerwona ciecz spokojnie spływała z jej ramienia na piasek, zostawiając na nim czerwone plamy. Szybko odjęła nóż od rany i wyrzuciła go do wody.

Dziewczynka zamknęła oczy. Wyobraziła sobie, jak bardzo nienawidzi jej ojca, o tym, co jej zrobił. Usłyszała plusk. Otworzyła oczy i zobaczyła, jak w miejscu, w którym nóż dotknął wody, formuje się humanoidalna sylwetka. Postać zaczęła iść w jej kierunku. Nie przypominała ona nic, co Elizabeth kiedykolwiek widziała. To miało skórę pokrytą łuskami a z czegoś, co ewentualnie można by było nazwać ręką wyrastało 7 błoniastych palców.

Istota schyliła się tak, aby Elizabeth mogła spojrzeć jej w oczy. Zobaczyła w nich głód, głód krwi ludzkiej, której dała mu przed chwilą posmakować. Nie odrywając wzroku, stworzenie przemówiło:

- Czy na pewno chcesz zawrzeć układ z istotą z głębin? – postać miała głęboki, jakby zupełnie niepasujący do niej głos. Elisabeth czuła, że zatraca się w tym pięknym, nieziemskim głosie.... Jednak szybko doszła do siebie.

- Tak, chcę – odpowiedziała. Miała nadzieję, że istota nie wykryła w jej głosie strachu. – Ja, Elizabeth Thompson, zobowiązuję cię, abyś służył mi do czasu, gdy skończę 15 lat, a ja w zamian obiecuję ci swoją duszę – twarz istoty wykrzywił obrzydliwy uśmiech.

- Czy wiesz, co stanie się z twoją duszą, gdy ją pożrę?

- Owszem. Będę przez wieczność konać w męczarniach razem z innymi, z którymi zawarłeś kontrakt. Mimo to, jestem gotowa.

- A więc niech tak się stanie – rzekło stworzenie....

***

Następnego dnia:

Młody Thomas bawił się jak zwykle nad morzem, gdy jego uwagę przyciągnął duży przedmiot unoszący się na wodzie. Gdy do niego dotarł, zobaczył, iż jest to ciało jego nowego sąsiada, Maxwella Thompsona.

Max miał na brzuchu wielki ślad po pazurach, z którego wciąż sączyła się krew, a na czole wydrapany pentagram.

Thomas przyjrzał się ciału, po czym rzekł sam do siebie:

- Hm, ciekawe czy braciszkowi będzie smakowało.

A następnie pobiegł opowiedzieć rodzicom o znalezisku...

Advertisement