To Opowiadanie jest autorstwa Kleruśny. |
---|
Awangarda. Roz.IV "Ognista ciemność"[]
Noc. Spoglądałem w niebo, jakby stamtąd miała spaść jakaś nieoczekiwana rzecz. Myślę nad wszystkim, co zdarzyło się dzisiaj około południa. Śmierć niewinnych, płonące budynki, o wszystkim myślę niepotrzebnie. Wypytałem o wszystko tego chłopca. Miał na imię Tom Varle, pochodzi ze wsi obok. Jego rodziców spotkała taka sama kara jak moich. Też cudem udało mu się uciec z rąk wojska niemieckiego. Akurat teraz śpi jak niemowlak w swoim łóżku w przedsionku. Wstałem i wszedłem do domu też się przespać.
Obudziłem się wcześnie rano. Na oko była to dziewiąta godzina. Wstałem i poszedłem pozbierać drewna na opał. Tom i mój pies, Rzezimieszek jeszcze spali, więc była to dobra pora na poszukanie czegoś.
Ruszyłem w stronę lasu, starałem nie nadepnąć na żadną z gałęzi. 'Las jest piękny o tych porach' - pomyślałem spoglądając na korony drzew. Nagle, usłyszałem coś za sobą, byłem już troszkę głębiej lasu. Obróciłem się myśląc, że to Rzezimieszek. W jednej chwili serce mi ze strachu zamarło.
Stała za mną mała dziewczynka. Wyglądała na dziewięć lat. Miała czerwone oczy jak i włosy. Strój miała odświętny, czyli biała sukienka i czarne buty.
- Cześć - przywitałem się - Co Cię tu sprowadza?
- Wynoś stąd dupę - syknęła do mnie - macie czas do północy, albo zginiecie.
- Coo? - spytałem nie dowierzając, ale w tym samym czasie zaczęła wrzeszczeć piskliwym głosem, aż mnie uszy zabolały - Co to do ch*lery?
Zniknęła. Po prostu, już jej nie było. Ze strachu o swoje zdrowie wziąłem szybko drewno i uciekłem do domu. Gdy wszedłem zobaczyłem Rzezimieszka już na nogach i karteczkę na stole:
"Widzę, że poszedłeś pozbierać drewno na opał, dobrze. Ja pozbieram trochę jedzenia i przejdę się na zwiady. Widzimy się wieczorem."
-Tom
'Żebyś przeżył' - zmartwiony poszedłem z pieskiem na spacer.
Około dwudziestej wieczorem siedziałem wraz z Tomem rozmawiając o dzisiejszych zdarzeniach.
- Nigdzie, nikogo nie było, więc mamy wolny teren. - opowiadał Tom
- Mam taką nadzieje. - rzekłem - Słuchaj, dzisiaj w lesie spotkałem małą dziewczynkę, która mówiła, że jeśli stąd nie uciekniemy, zginiemy marnie.
- I Ty w to wierzysz? - zakpił Tom - To tylko słaby żart.
- Ta, tylko że po chwili ta dziewczynka zniknęła.
Tom rzucił na mnie pytające spojrzenie, które świadczyło o tym, abym mu to wytłumaczył, Lecz zaraz szturchnął mnie i pokazał na drzewa za mną. Stała tam ta sama dziewczynka.